Poniżej znajduje się opis wycieczek/rajdów/wypraw z lat 2002-2006. Niestety, nie zachowały się opisy po roku 2006. Wklejamy materiał oryginalny, bez modyfikacji oraz korekty gramatyczno-stylistycznej pisowni. Osoby uczestniczące wówczas w wycieczkach znajdą tutaj mnóstwo wspomnień, które być może uleciały już z pamięci. Miłego czytania!
20-22 październik 2006r |
Międzynarodowy Młodzieżowy Rajd Rowerowy – Sulęcin 2006
20 – 22 październik 2006r.
Dziewieciu przedstawicieli nowotomyskiego Klubu Turystyki Rowerowej „Szarka” wzięło udział w „Międzynarodowym Młodzieżowym Rajdzie Rowerowym – Sulęcin 2006” zorganizowanym przez Urząd Miasta i Gminy w Sulęcinie. Było to spotkanie młodzieży reprezentującej miasta partnerskie Sulęcina – Friedland, Kamen, Beeskow i Nowy Tomyśl. Bazą rajdu był Ośrodek wypoczynkowy „Kormoran” położony na obrzeżach Sulęcina. Impreza została dofinansowana przez Unię Europejską w ramach Funduszu INTERREG Euroregionu Pro Europa Viadrina.
Piątek 20 X 2006r.
Do Ośrodka „Kormoran” dotarliśmy na rowerach ok. godziny 18:00. Malowniczo położony nad stawami kopleks hotelowo – gastronomiczny zrobił na nas niesamowite wrażenie. Ze strony Urzędu Miejskiego w Sulęcinie miło przywitała nas Agnieszka Mazurczak. Zostaliśmy zakwaterowani w dwuosobowych domkach z kominkami. O 19:00 udaliśmy się do restauracji na przygotowaną przez organizatorów kolacje. Sulęcin oraz miejscowość Kamen reprezentowane były przez grupy harcerskie. Wieczorem na przemian, a później także wspólnie – śpiewały i tańczyły one w rytm piosenek i zabaw harcerskich. Przyglądaliśmy się obu drużyną z wielkim uzaniem i zaciekawieniem. Spać poszliśmy ok godziny 1:00.
Sobota 21 X 2006r.
Po śniadaniu o godzinie 10:00 uczestnicy rajdu wyruszyli na trasę turystyczną. Pierwszy postój miał miejsce przy fontannie na sulęcińskim rynku. Dalej przez Żubrów dotarliśmy do „Uroczyska Lubniewsko”. Liczące ponad 1400 ha „Uroczysko” rozciąga się pomiędzy Lubniewicami i Sulęcinem. W miejscu tym można napotkać na nie występujące nigdzie indziej okazy sosen i świerków. Drzewostany bukowe porastają wytworzone tu strome jary i wąwozy. Miejsce to zauroczyło nas! Jeśli ktoś chce poczuć „klimat” gór nie musi jechać na południe Polski, wystaczy odwiedzić ten skrawek powiatu sulęcińskiego. Poprzez Trzemeszno Lubuskie dotarliśmy do Łagowskiego Parku Krajobrazowego. Nad jeziorem Buszno organizatorzy przygotowali ciepły posiłek. Przeprowadzone zostały również konkurencje sprawnościowe. Liczyła się przede wszystkim dobra zabawa i możliwość sprawdzenia swoich umiejętności. Przedstawiciele KTR Szarka spisali się znakomicie zajmując większość premiowanych nagrodami miejsc. O godzinie 16:00 przy ruinach leśniczówki należącej przed II Wojną Światową do niemieckiej rodziny Winkler doszło do uroczystego otwarcia nowej – liczącej przeszło 60 km – scieżki rowerowej. Znakowanie wspomnianej ścieżki w języku polskim i niemieckim odbyło się właśnie w ramach „Międzynarodowego Młodzieżowego Rajdu Rowerowego”. W uroczystości oprócz młodzieży z miast partnerkich Sulęcina wzięli udział przedstawiciele władz samorządowych, nadleśnictwa, służb mundurowych, Euroregionu Pro Europa Viadrina, PTTK, Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Lubuskiego oraz byli niemieccy mieszkańcy Ziemi Sulęcińskiej. Jednym z elementów ceremoni było symboliczne zasadzenie 8 daglezji przez przedstawicieli przybyłych grup. Jedną z nich – w imieniu mieszkańców Nowego Tomyśla – zasadził przedstawiciel KTR Szarka. Do Ośrodka „Kormoran” wróciliśmy podstawionymi autobusami. Po kolacji burmistrz Sulęcina – Pan Michał Deptuch wręczył nagrody za udział w konkursach. Po oficjalnej cześci w restauracji pozostała tylko młodzież z miast partnerskich Sulęcina. Do późnych godzin nocnych śpiewaliśmy piosenki w języku polskim i niemieckim lub tańczyliśmy 🙂
Niedziela 22 X 2006r.
Po śniadaniu wymieniliśmy się danymi adresowymi z poznanymi Niemcami. Mamy nadzieje, że w przyszłości uda się nam spotkać na polskich lub niemieckich szlakach turystycznych. Podziękowaliśmy organizatorom rajdu za wspaniałą imprezę, zapraszając ich tym samym do odwiedzenia Nowego Tomyśla. Z Ośrodka „Kormoran” wyjechaliśmy ok. godziny 11:00. Słoneczna pogoda sprawiała, że jechało się bardzo dobrze. W Torzymiu zmieniliśmy środek lokomocji z roweru na pociąg. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy przed 15:00.
Podsumowanie.
Mili ludzie, wspaniała organizacja i niezapomniane przeżycia – tak zapamiętamy ten wyjazd. Dziękujemy władzom samorządowym Sulęcina za możliwość wzięcia udziału w miedzynarodowym spotkaniu młodzieży oraz za serdeczność okazaną podczas rajdu. Uważamy, że tego typu imprezy są bezcenne w kontekście bliższego poznania narodów polskiego i niemieckiego. Poprzez wspólne uczestnictwo w zlocie mogliśmy poznawać się – przełamując tym samym wzajemne stereotypy i uprzedzenia. Była to wspaniala lekcja, której napewno nie zapomnimy. Pozdrawiamy naszych nowych przyjaciół z Sulęcina i Niemiec.
W rajdzie Nowy Tomyśl reprezentowali: Emila Rogacz, Natalia Kęsy, Krzysztof Kmita, Michał Kowalski, Piotr Osękowski, Andrzej Nawrot, Ireneusz Osękowski, Jacek Rajewski, Michał Tyc
1 październik 2006r |
Szarkowcy tradycyjnie już wzięli udział w Jesiennym Rajdzie „Porażyn 2006” organizowanym przez Oddział PTTK w Buku.
Zebraliśmy się o 10.00 na placy Niepodległości. W strugach deszczu przez Wąsowo do Porażyna dotarliśmy około 12.00.Na mecie zjedliśmy ciepły posiłek. Gdy tylko przestało padać wróciliśmy do Nowego Tomyśla.
W wycieczce udział wzięli: Hania, Nati, Natalia, Prezes, Zigi, Red, Ariel
8-10 września 2006r |
45 Ogólnopolski Rajd”Jesień Chopinowska”
Piękna pogoda i ciekawa trasa turystyczna sprawiały, że rajd był bardzo udany. Zwiedziliśmy m.in muzea w Sulmierzycach i Krotoszynie, gdzie zgromadzono liczne pamiątki historyczne związane z regionem.
W zlocie udział wzięli: Emilka,Nati,Red,Jendras
25-27 sierpnia 2006r |
V Rajd Szlakiem Chmielu i Wikliny
W dniach 25 – 27 sierpnia 2006r. w Trzciance / powiat nowotomyski/ odbył się „V Rajd Szlakiem Chmielu i Wikliny”. Organizatorem zlotu był Klub Turystyki Rowerowej Szarka z Nowego Tomyśla. Bazę noclegową stanowił internat Zespołu Szkół Rolniczych CKU. Na zlot przybyło ok. 150 cyklistów z całej Polski.
Piątek 25 sierpnia 2006r.
O godzinie 20:00 w auli trzcianeckiego pałacu rozpoczęła się ceremonia otwarcia zlotu. Zaproszeni goście w swoich przemówieniach przybliżyli charakter powiatu nowotomyskiego. Pan Jan Janicki – dyrektor Zespołu Szkół Rolniczych CKU opowiedział o pałacu i Trzciance. Burmistrz Nowego Tomyśla – Pan Henryk Helwing przybliżył zgromadzonym idee budowy nowego kosza giganta w Nowym Tomyślu. Z okazji V lecia organizacji zlotu KTR Szarka przygotował prezentację multimedialną przypominającą poprzednie edycje zlotu. Wzniosłym elementem ceremonii było przekazanie przez przedstawiciela Sekcji Rowerowej Unilever z Poznania tandemu niewidomemu Darkowi. Jak sam Darek podkreślił jeżdżenie na rowerze pozwala mu poznawać świat – nie oczyma, ale przez pedałowanie i obcowanie z innymi miłośnikami turystyki rowerowej. Kolejną atrakcją tego wieczoru był występ Zespołu „Kwartet Osobny” z Nowego Tomyśla. Interesujący repertuar wsparty wspaniałą akustyką auli zachwycił zgromadzonych. Na koniec, gdy zespól grał „sto lat” do auli wniesione zostały torty i szampany. Organizatorzy tym akcentem podkreślili 5 lecie działalności klubu. Po części oficjalnej na zewnątrz budynku przygotowany był już ciepły posiłek.
Sobota 26 sierpnia 2006r.
O godzinie 9:30 rowerzyści wyruszyli na 2 trasy. Trasa I – na którą pojechała większość osób biegła przez następujące miejscowości: Trzcianka – Brody – Zgierzynka – Pniewy – Białokosz – Łężeczki – Lubosz – Lwówek – Pakosław – Trzcianka. W Brodach cykliści wysłuchali prelekcji Zygmunta Kasprowicza nt. drewnianego kościoła pod wyzwaniem św. Andrzeja. Niewątpliwą atrakcją związaną z tym kościółkiem był koncert organowy w wykonaniu Jacka Pacętka. Z Bród wyjechaliśmy ok. 10:30. Przejeżdżając nieopodal Rezerwatu nad jeziorem Zgierzynieckim można było podziwiać liczne stada Żurawi – ptaków, z których rezerwat ten słynie w całej Wielkopolsce. Przez Pniewy uczestnicy zlotu przejechali jedną grupą pod eskortą policji. Kolejną atrakcją było zwiedzanie malowniczo położonego nad jeziorem Białokoskim dworu zbudowanego w latach 1804 -1805. Kilka kilometrów dalej na punkcie widokowym w Łężeczkach na cyklistów czekały już ciepłe rogale. Wspaniały widok na jezioro Chrzypskie oraz postglacjalny krajobraz długo był obiektem do fotografowania. Około godziny 12:30 wyruszyliśmy dalej. Leśną drogą biegnącą po pagórkowatym terenie porośniętym bukowym lasem dotarliśmy do Lubosza. O godzinie 15:00 byliśmy już w Lwówku. Tam cykliści zwiedzili kościół parafialny pod wyzwaniem Wniebowzięcia NPM. Duże zainteresowanie wzbudziły gotyckie sklepienia krzyżowe w nawie głównej. Tego dnia w Lwówku rozpoczynała się największa impreza tego miasta – Święto Chleba. Punktualnie o 16:00 blisko 150 osobowy peleton V Rajdu Szlakiem Chmielu i Wikliny wjechał na lwówecki rynek. Ze sceny cyklistów powitał burmistrz Lwówka – Pan Ireneusz Witkowski. Przy aplauzie mieszkańców miasta i występie Lwóweckiej Orkiestry Dętej peleton dwukrotnie objechał rynek. Na lwóweckim rynku uczestnicy zlotu zjedli także ciepły posiłek przygotowany przez organizatorów. Do Trzcianki cykliści wrócili ok. 17:30.
Trasa II biegła natomiast nieco inaczej: Trzcianka – Wąsowo – Nowy Tomyśl – Start Tomyśl – Wytomyśl – Lwówek – Pakosław – Trzcianka. W Wąsowie cykliści zwiedzili pałac oraz skansen pszczelarski Pana Alfonsa Rogala. Była to także wspaniała okazja do nabycia najwyższej jakości miodu – produkowanego w tamtejszym gospodarstwie. Z Wąsowa miłośnicy dwóch kółek wyruszyli ok. 12:00. Kolejną atrakcją było zwiedzanie Muzeum Chmielarstwa i Wikliniarstwa oraz nowo wybudowanej stodoły olęderskiej w Nowym Tomyślu. Cykliści mogli zapoznać się z historią upraw wikliny i chmielu na naszym terenie. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno stał Kosz gigant doszło do spotkania z burmistrzem Henrykiem Helwingiem. Przedstawił on cyklistom idee i program budowy nowego kosza. Spod kosza grupy wyjechały w kierunku na Lwówek. Przed 16:00 dołączyły w Lwówku do grup jadących na trasie I. O 16:00 wszyscy uczestnicy zlotu wjechali na lwówecki rynek.
Późnym popołudniem organizatorzy przygotowali konkurencje sprawnościowe. Do późnych godzin nocnych uczestnicy zlotu bawili się na zabawie tanecznej.
Niedziela 27 sierpnia 2006r.
O 10:00 w sali gimnastycznej miała miejsce ceremonia zakończenia zlotu. Wręczone zostały puchary, dyplomy i nagrody za udział w konkursach. Przeprowadzone zostało także losowanie cennych nagród wśród wszystkich uczestników zlotu.
10-13 sierpnia 2006r |
Lech Bike Festival 2006
Poraz kolejny przedstawiciele KTR Szarka wzięli udział w Festiwalu Rowerowym. Impreza jak zwykle stała na wysokim poziomie. Nie brakowało atrakcji zarówno na szlakach jak i podczas imprez towarzyszących. Tradycyjnie już Red i Nati wystartowali w maratonie rowerowym.
W festiwalu udział wzięli: Nati,Red
28 lipca – 1 sierpnia 2006r |
„Drawieńska Dzicz 2006”
Szarkowcy wzięli udział w wyprawie, której celem był przede wszystkim Drawieński Park Narodowy.
Wstęp
Teren Drawieńskiego Parku Narodowego i otuliny znajduje się na Równinie Drawskiej, która jest fragmentem Pojezierza Południowopomorskiego, w północno-zachodniej Polsce. Zajmuje centralną część kompleksu leśnego zwanego Puszczą Drawską. DPN reprezentuje krajobraz młodo glacjalnych równin sandrowych. W całości położony jest w zlewni rzeki Drawy, która razem ze swoim dopływem – Płociczną, stanowią jego główną oś hydrograficzną. Obie rzeki płyną przez szeroki pas sandrów, które powstały z piasków usypanych przez wody topniejącego lodowca spływające ku pradolinie Toruńsko-Eberswaldzkiej.
Dla rowerzysty oznacza to jedno: pagórki, górki i piękne lasy 🙂
28.07.06 – Dzień I czyli… trochę jazdy, trochę pecha i żar z nieba.
O 9:00 wyruszyliśmy na wyprawę. Do Trzcianki [ tej na północy Polski] jechaliśmy samochodem, a nasze rowery na dachu. W Trzciance wydostaliśmy rowery z uścisku uchwytów rowerowych i mogliśmy rozpocząć wyprawę. Po załadowaniu sakw, śpiworów, karimatek, namiotu na bagażniki rowerowe ruszyliśmy na podbój północnej Polski. Po przejechaniu niespełna kilometra niespodziewana AWARIA…przebita dętka w rowerze Piotra. Niestety śruba od ośki była tak zniszczona, że kluczami, którymi dysponowaliśmy nie dało się odkręcić koła. Musieliśmy znaleźć jakiś dom rolnika, który pożyczyłby nam klucz. Pchanie obładowanego roweru do miłych nie należy.. na szczęście po przejściu niespełna kilometra za lasem trafiliśmy na warsztat samochodowy. Pożyczyliśmy klucz, wymieniliśmy dętkę i pojechaliśmy z powrotem do Trzcianki. Nabyliśmy w miejscowym sklepie rowerowym dętkę zapasową oraz klucz nr 14 [ Panie wiedzą o co chodzi 🙂 ]. Rozpoczynamy wyprawę po raz drugi :). Wyjeżdżając z Trzcianki po lewej stronie szosy widzimy jezioro Lubodziesz, nad którym rzesze spragnionych słońca i ochłody mieszkańców Trzcianki spędza swój wolny czas. Odcinek od Trzcianki do Tuczna był niezwykle malowniczy. Liczne podjazdy i zjazdy sprawiały, że jechało się bardzo dobrze. Do Tuczna zawitaliśmy późnym popołudniem. Rozbiliśmy namiot przy domku letniskowym Marty – naszej koleżanki poznanej w Tucznie 4 lata wcześniej. Wieczorem oprócz kąpieli w przepięknym jeziorze Lubiatowo wzięliśmy udział w imprezie zorganizowanej przez znajomych rodzinki Marty. Zostaliśmy przywitaniu po staropolsku: boczkiem z grila i drinkiem „Ala Jan III Sobieski” 🙂 Śpiewaliśmy przy gitarze do późnych godzin nocnych.
29.07.06 – Dzień II czyli… wakacyjna sjesta.
Wstaliśmy ok. 10:00. Po śniadaniu poszliśmy popływać w jeziorze. Po południu pojechaliśmy zwiedzić Tuczno. Naszą uwagę przykuł zamek z 1338 r. oraz kościół Wniebowstąpienia NMP z 1522 r. o gwieździstym sklepieniu i z barokowym ołtarzem. Do domku letniskowego wróciliśmy interesującym szlakiem [żółty]. Wieczorem wzięliśmy udział w imprezie tanecznej w ośrodku wypoczynkowym Jagódka.
30.07.06 – Dzień III czyli… z Tuczna przez Drawieński Park Narodowy do Dobiegniewa.
Rankiem zapakowaliśmy nasze rzeczy na bagażnik i wyruszyliśmy w dalszą drogę. Kierowaliśmy się w kierunku na Drawieński Park Narodowy. Odcinek od Tuczna do wsi Martew był bardzo urokliwy. Wspaniałe polodowcowe wzniesienia, piękne lasy i wąska droga. Niestety od wsi Martew przez następne ok. 17 km trasa wiodła brukiem i starą betonową drogą, w której dziur było więcej niż samego betonu!!!. Na mapie droga ta nie jest zaznaczona. Przez blisko 3 godziny jazdy nie spotkaliśmy żadnego pojazdu ani osoby przy drodze. Zgubiliśmy się 🙂 Prawdopodobnie trafiliśmy na drogę, która niegdyś biegła do jakiejś bazy wojskowej (ponoć tam kiedyś była). Na szczęście los nam sprzyjał, ponieważ wyjechaliśmy do miejscowości Sitnica, która była na mapie. Dalej już bardzo urokliwą szosą przecinającą rzekę Drawę jechało się bardzo dobrze. Ok. godziny 19:00 dotarliśmy do Dobiegniewa. Na centralnym placu miasta mogliśmy podziwiać gotycki kościół parafialny z XIV wieku oraz pomnik Czynu Żołnierskiego z 1979r [ w wyraźnie socrealistycznym stylu]. Ogólny wizerunek miasta oceniamy bardzo przeciętnie. Sądziliśmy, że Dobiegniew jest miasteczkiem turystycznym, niestety okazało się, że nie ma tam pola namiotowego. Po konsultacji z mieszkańcami [ pozdrawiamy miłe dziewczyny ze sklepu spożywczego] pojechaliśmy 4km za miasto do wsi Osiek. Za przyzwoleniem sympatycznego komandora namiot rozbiliśmy w stanicy żeglarskiej. Po kąpieli w jeziorze zrobiliśmy spartańską kolacje. Wieczorem siedzieliśmy na pomoście i jak to zwykle – rozmawialiśmy o wszystkim, co nam szare komórki zaproponowały.
31.07.06 – Dzień IV czyli… prosto, płasko i międzychodzko.
Dzień przywitał nas deszczem 🙂 Nie wychodziliśmy z namiotu dopóty, dopóki uświadomiliśmy sobie, że nasze stroje kolarskie, ręczniki były rozwieszone na zewnątrz. Niestety były tak mokre, że przez godzinę domowymi sposobami je suszyliśmy. Polecamy wam – drodzy czytelnicy – metodę „Twister” [ trzymacie spodenki kolarskie za szelki i kręcicie nad głową] oraz metodę „Śrubę” [ zawijacie mokry strój w ręcznik, skręcacie go z dwóch stron i zostawiacie na 15 min]. Te metody okazały się skuteczne i mogliśmy wyruszyć w dalszą cześć wyprawy: ). Celem tego dnia był malowniczo położony wśród jezior Międzychód. Telefonicznie zarezerwowaliśmy 2 miejsca w tamtejszym schronisku młodzieżowym. Nim jednak tam dotarliśmy musieliśmy jechać potwornie nudną trasą z Drezdenka do Międzychodu. Prosto, płasko i duszno.. i tak kilkadziesiąt kilometrów. Do Międzychodu dojechaliśmy ok. 16:00. Po wzięciu orzeźwiającego prysznica udaliśmy się na obiad do pizzerii Verona. Po południu postanowiliśmy zrobić małą drzemkę. Planowo miała trwać godzinę, ale wyszło tak, że trwała 3 godziny 🙂 Wieczorem wyruszyliśmy na pieszą wędrówkę po Międzychodzie. Podobał się nam ciekawy układ zabudowań oraz źródło ujęte w 1912 r. w żeliwną, ozdobną pompę, nazywane przez mieszkańców „Laufpompą”. [ smak tej wody ze względu na dużą zawartość związków siarki podobny jest do zapachu rozkładających się jaj kurzych]. Postanowiliśmy także obejść jezioro Miejskie. Wydawało się nam, że będzie to spacerek..w praktyce jednak okazało się, że zrobiliśmy kilka ładnych kilometrów. Trzeba przyznać, że Międzychód to bardzo urokliwe miasto – bardzo zadbane i nastawione na turystów. Wiele polskich miasteczek może się na nim wzorować. Jedynym mankamentem, jaki zauważyliśmy w Międzychodzie to schronisko młodzieżowe, w którym przyszło nam spać. Brać pieniądze od turystów za taki standard nie wypada. Wierzcie nam – odwiedziliśmy wiele schronisk, ale takiego nazwijmy to wprost – syfu! to nie widzieliśmy.. no chyba że w Szczytnie na Mazurach J Odradzamy Wam tam nocować.. już lepiej spać w lesie pod drzewem.. przynajmniej nie śmierdzi – NAPRAWDĘ! [dosłowność jest tu konieczna 🙂 ] Spać -poszliśmy po 1:00 w nocy. Spało się tragicznie…zdezelowane, zapadające się wojskowe łóżka wymagały od nas gimnastycznych pozycji by usnąć.
1.08.06 – Dzień V czyli…powrotu nadszedł czas.
O 9:30 wstaliśmy z „łóżek”. Zdaliśmy kluczę i szczęśliwi opuściliśmy schronisko. Poprzez Łowyń, Lewice dotarliśmy do Miedzichowa. Początkowo myśleliśmy, aby końcowy odcinek trasy przejechać krajową drogą nr 2. Jednakże straszny ruch przekonał nas do tego, by jechać nieutwardzoną leśną drogą. W tylnim kole roweru Kowala uchodziło delikatnie powietrze, dlatego co jakiś czas robiliśmy postój na pompowanie dętki. W Łomnicy zrobiliśmy krótki postój na posiłek. Końcowy odcinek postanowiliśmy przejechać w iście sprinterskim tempie. Niestety tuż przed Jastrzębskiem tylnie koło roweru Piotra znowu złapało jak to się mówi „flaka”. Przymusowa wymiana dętki trwała moment. Do najpiękniejszego [ bez urazy 🙂 ] miasteczka Wielkopolski – naszego Nowego Tomyśla wróciliśmy ok. 16:00.
Podsumowanie.
Liczne jeziora, rzeka Drawa, piękne zabytkowe drzewa to wszystko przyciąga turystów do DPN i okolic. Jeśli do tego dodamy interesujące zabytki to teren ten możemy uznać za niezwykle atrakcyjny dla uprawiania turystyki rowerowej. Liczne szlaki rowerowe o różnym kilometrażu sprawiają, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Jedzcie tam – warto!!!
23 lipca 2006r |
„Na zlotowej trasie 2006”
Tego upalnego dnia Szarkowcy objeżdżali trasę tegorocznego „Rajdu Szlakiem Chmielu i Wikliny”. Był to wyjazd niezwykle ważny, podczas którego kierownicy grup mogli zapoznać się z przebiegiem trasy, atrakcjami itp. Trasa tegorocznego zlotu będzie miała nieco inny charakter niż w latach poprzednich. Więcej będzie odcinków leśnych, jezior, mniej natomiast obiektów zabytkowych. Trasa zlotu biegnie przez takie miejscowości jak: Trzcianka – Brody – Zgierzynka – Pniewy – Białokosz – Lubosz – Chudopczyce – Lwówek – Trzcianka.
W objeździe trasy udział wzięli:
Emilka, Kefir, Kmicic, Prezes, Red
7-9 lipca 2006r |
„Nieslysz 2006”
W tych dniach Szarkowcy przebywali nad Jeziorem Niesłysz.
Wstęp.
Jezioro Niesłysz położone jest w pięknej okolicy pośród morenowych pagórków, na wschodnich obrzeżach Puszczy Rzepińskiej – Borów Lubuskich, w środkowej części Pojezierza Lubuskiego, 10 kilometrów na zachód od miasta Świebodzin, w pobliżu trasy A-2 i linii kolejowej Warszawa – Berlin. Linia brzegowa jeziora jest niezwykle urozmaicona. Jego kształt modelują trzy wielkie półwyspy, wcinające się daleko w toń jeziorną. Z powierzchni wody wynurzają się dwie duże wyspy, porośnięte drzewami liściastymi, stanowiące dogodne miejsca do zatrzymywania się wielu gatunków ptaków w czasie przelotów.
Piątek 7 lipca 2006r.
Część ekipy przejechała cały dystans od Nowego Tomyśla nad jezioro na rowerach (ok.80km), reszta pojechała pociągiem lub samochodem. Na rowerach wyruszyliśmy ok. 14:00. Dzień wyjazdu był bardzo upalny. Przejeżdżając przez wyludnione miejscowości można było zauważyć uciążliwość upałów. Trasa: Nowy Tomyśl – Zbąszyń – Chlastawa – Świebodzin – Mostki – jez. Niesłysz była bardzo urokliwa. Jedynie odcinek z Nowego Tomyśla do Zbąszynia był strasznie nudny (płasko i prosto). Do celu dotarliśmy po 19:00. Po rozbiciu namiotów wykąpaliśmy się w krystalicznie czystej wodzie jeziora. Wieczorem na plaży zrobiliśmy także ognisko, za które…. dostaliśmy małe upomnienie od administratora pola namiotowego. Tego wieczoru poznaliśmy także ekipę z Zielonej Góry ubraną w żołnierskie stroje i wyposażoną w broń ASG. Jest to forma broni na kulki, na którą nie potrzeba zezwolenia. Ludzie Ci przyjechali nad to jezioro ponieważ brali udział w zlocie miłośników ASG w Mostkach – niewielkiej wsi położonej kilka km od jeziora. Wyjeżdżają w las, dzielą się na grupy i strzelają do siebie. Wygrywa oczywiście ten team który wystrzela przeciwników z teamu drugiego. Gra niezwykle ciekawa, ponoć bezpieczna i trzymająca w napięciu. Koledzy z Zielonej Góry pozwolili nam nawet kilka razy strzelić z tej broni. Wspólnie do późnych godzin nocnych siedzieliśmy przy ognisku.
Sobota 8 lipca 2006r.
Poranek kolejnego dnia przywitał nas piękną słoneczną pogodą. Gumol i Prezes postanowili objechać jezioro na rowerach, reszta ekipy dzień spędziła wylegując się na słońcu, nurkując, pływając lub ucząc się pływać [bez skutku hehe]. Ale wróćmy do trasy wokół jeziora Niesłysz. Trzeba przyznać, że jest ona niezwykle urokliwa. Liczne ośrodki wypoczynkowe (m.in.: Niesulice, Przełazy, Krzeczkowo) sprawiają, że w sezonie jest to prawdziwa Mekka dla turystów. Polecamy Wam drodzy turyści odcinek od Niesulic do wsi Mostki. Jest to w przeważającej części polna dróżka biegnąca przy brzegu jeziora. Jest ona dość wymagająca, jednakże w dobrym stanie i jedzie się wspaniale. My skupialiśmy się podczas objazdu na walorach przyrodniczych, jednakże objeżdżając trasę możecie zwiedzić kilka ciekawych zabytków (np. grodzisko w Niesulicach – jedno z największych i najlepiej zachowanych grodzisk wczesnohistorycznych na Ziemi Lubuskiej). Na nasze pole namiotowe wróciliśmy zmęczeni ale zadowoleni. Wieczorem postanowiliśmy pójść kilka km pieszo do Mostek, gdyż poprzedniego dnia w restauracji przydrożnej o dźwięcznej nazwie Las Vegas widzieliśmy ekran do rzutnika multimedialnego. Sądziliśmy, że warto tam pójść by zobaczyć na dużym ekranie mecz o trzecie miejsce piłkarskich mistrzostw świata. NIESTETY nasz marsz okazał się nadaremny…mecz był na Polsacie, a takiego egzotycznego kanału tam nie posiadają. Lekko podenerwowani udaliśmy się w drogę powrotną. Ku naszemu zdziwieniu usłyszeliśmy głośną muzykę i grupę młodych ludzi stojących obok budynku w wyraźnie socrealistycznym stylu. Okazało się, że lokalna młodzież zrobiła sobie imprezę. Postanowiliśmy przyłączyć się – wejście kosztowało zaledwie 2 zł/osobę. Trzeba dodać, że na 10 początkowo sprzedanych biletów 7 zakupiliśmy my hehe. Ale i tak było wesoło i dobrze się bawiliśmy. Rytmy piosenek w stylu „jesteś szalona” doprawiały nas do histerycznego śmiechu i skrętów kiszek. Śmialiśmy się z tej sytuacji i dlatego tak dobrze się bawiliśmy. Zmęczeni po przejściu kilku kilometrów wróciliśmy na pole namiotowe. Dzień zakończyliśmy nocną kąpielą w jeziorze.
Niedziela 9 lipca 2006r.
Ostatni dzień pobytu wszyscy spędzili opalając się, pływając. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy pociągiem lub samochodem. Na rowerze wrócił jedynie Ziggi, którego widocznie impreza poprzedniej nocy nie zmogła. Brawa dla niego.
Podsumowanie.
Generalnie wyjazd można uznać za bardzo udany. Choć jeżdżenia na rowerach było mało nikt się nie nudził. Polecamy Wam jezioro Niesłysz – jeśli szukacie czystego malowniczego jeziora – musicie je koniecznie odwiedzić!
W wycieczce udział wzięli:Aga,Emilka, Gumol,Iras,Jendras,Kasia,Karusek,Kefir,Prezes,Tika,Zigi.
17 kwiecień 2006r |
„Śmigus Cyklus 2006” – 17 kwietnia 2006r.
„Śmigus Cyklus” to już tradycyjny wyjazd Szarkowców. Lany Poniedziałek na rowerze to najlepsze lekarstwo na świąteczne obżarstwo. Z uwagi na długą zimę był to także pierwszy grupowy wypad w tym roku.
Wyruszyliśmy o godzinie 10:30 sprzed domu Leoona. Trasa tegorocznego „Śmigusa” biegła przede wszystkim leśnymi drogami – był to iście „laserski” rajd. Początkowo jechaliśmy niebieskim szlakiem na północ od Nowego Tomyśla. Humor wszystkim dopisywał.. Po obu stronach drogi rozpościerał się wspaniały widok na bukowe lub świerkowe lasy. Tego dnia kierowaliśmy się zasadą: „na skrzyżowaniach dróg skręcamy tam gdzie jeszcze nigdy nie jechaliśmy”. I trzeba przyznać, że ta metoda opłaciła się.. nie spodziewaliśmy się tak pięknej i urozmaiconej trasy. We Władysławowie zrobiliśmy postój przed sklepem – co niektórzy podziwiali placki (które niestety nie były na sprzedaż), a inni ładną kobietę która tam pracowała 🙂 (co nie Kefir i Prezes?). Podczas postoju podzieliliśmy się także świątecznym jajkiem. We Władysławowie dołączyli do nas Gumol i Łoli. W komplecie ruszyliśmy dalej.. Odcinek od Władysławowa do Chraplewa przejechaliśmy pagórkowatą leśną drogą – którą nikt z nas wcześniej nie jechał. Od czasu do czasu mogliśmy podziwiać obudzone z zimowego marazmu sarny.
Wjeżdżając do miejscowości o nazwie BRODY zobaczyliśmy „Brodzki Oddział Polewaczy” – czyli elitarną [aby wstąpić do niego trzeba mieć max 25lat, paszport Polsatu i konewkę] jednostkę do oblewania turystów [i nie tylko]. Nikt z nas nie chciał zostać oblanym zimną wodą, zwłaszcza że tego dnia nie było ciepło. Większość ekipy objechała wieś dużym łukiem, natomiast samobójcy Kefir i Prezes postanowili szybkim tempem przejechać przez „centrum” w nadziei, że unikną spotkania z „Polewaczami”. Niestety nie przypuszczali, że w tej niewielkiej wsi będą aż 3 wieloosobowe oddziały!!! Nie dało się niestety uciec…zostali potraktowani z wiader, misek, psikawek i innych świątecznych barbarzyńskich broni. Mokrzy skierowali się w kierunku Pakosławia, gdzie miała czekać druga część ekipy. Niestety po wyjeździe z BRÓD i przejechaniu kilku kilometrów zostali znowu oblani.. tym razem w dużo mniej humanitarny sposób. Wyobraźcie sobie sytuacje: jedziecie spokojnie szosą, słyszycie że za wami jedzie samochód.. samochód podejrzanie zwalnia, jedzie równolegle …i NAGLE dostajecie w twarz z wiadra wody!!!!!! Samochód odjeżdża a po waszych plecach przechodzi straszny ziąb… Fajnie ? NIE FAJNIE !!! Podejrzewamy że były to te same „typki”, które oblały nas w Brodach…
Od Pakosławia jechaliśmy już jedną grupą. Ale to nie był koniec przygód. Ciekawa polna droga nagle skończyła się – okazało się, że prowadziła do domostwa położonego na skraju lasu! Po krótkim odpoczynku i zaciągnięciu porady od tamtejszych domowników ruszyliśmy dalej. Odcinek od Pakosławia do Władysławowa był bardzo pagórkowaty.. co oczywiście było jak najbardziej pozytywne 🙂 Dalej już szosą przez Lipkę Wielką, Wytomyśl, Stary Tomyśl dotarliśmy do Nowego Tomyśla.
Tegoroczny „Śmigus Cyklus” był bardzo udany 🙂 W sumie przejechaliśmy 67km.
W wycieczce udział wzięli: Nathaly, Nati, Gumol, Kefir, Łoli, Prezes, Red, Zigi.
……………………………………………………………………………………………………………..
2 październik 2005r |
XXVI Jesienny Rajd Porażyn 2005
relacja wkrótce 🙂
5- 11 września 2005r |
Transwielkopolska Trasa Rowerowa & 44. Ogólnopolski Rajd „Jesień Chopinowska”
relacja wkrótce 🙂
26-28 sierpnia 2005r |
sprawozdanie :
„IV Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny”
26-28 sierpnia 2005r.
szczegóły: http://www.zlotcyklistow.prv.pl
150 cyklistów z 42 miejscowości wzięło udział w „IV Rajdzie Szlakiem Chmielu i Wikliny”, który odbył się w dniach 26-28 sierpnia 2005r w Trzciance / powiat nowotomyski. Bazą zlotu był Zespół Szkół Rolniczych CKU. Organizatorem zlotu był Klub Turystyki Rowerowej „Szarka” z Nowego Tomyśla.
Patronat medialny nad imprezą objęły: Radio Merkury, Głos Wielkopolski, Nasz Dzień Po Dniu oraz portal internetowy gminakuślin.pl.
I Dzień zlotu – Piątek 26 sierpnia 2005r.
Po zakwaterowaniu uczestników o godzinie 20:00 rozpoczęła się część artystyczna. W sali gimnastycznej odbył się występ Zespołu Pieśni i Tańca „Polanie” z Trzcianki. Powstały ponad 35 lat temu zespół zachwycił zgromadzonych żywiołowością, różnorodnością strojów ludowych oraz niepowtarzalną ludową muzyką. Blisko godzinny występ zakończył się długą owacją.
Po koncercie wszyscy udali się do auli znajdującej się w pałacu, w której doszło do oficjalnego otwarcia zlotu. Zaproszeni goście w swoich przemówieniach, przybliżyli uczestnikom zlotu charakter powiatu nowotomyskiego. Pan Jan Janicki – Dyrektor Zespołu Szkół Rolniczych CKU w Trzciance w swoim przemówieniu opowiedział o zespole „Polanie” oraz o tamtejszej szkole. Joel Matuszek – Starosta powiatu nowotomyskiego wygłosił prelekcje nt. powiatu. Jerzy Dziamski – Wójt gminy Kuślin przekazał informacje nt. swojej gminy. Organizatorzy odczytali także list od Pani Ewy Wojtanowskiej – prezes firmy Roltech z Opalenicy. Kolejną atrakcją tego wieczoru był występ Zespołu „Kwartet Osobny” z Nowego Tomyśla. Ciekawy repertuar wsparty wspaniałą akustyką auli zakończył się owacją i bisem.
Po koncercie na uczestników zlotu przygotowany był już ciepły posiłek na świeżym powietrzu.
II Dzień zlotu – Sobota 27 sierpnia 2005r.
O godzinie 9:00 wyruszyliśmy w pięciu grupach na trasę zlotu: Trzcianka – Opalenica – Sielinko – Grodzisk Wlkp. – Kąkolewo – Nowy Tomyśl – Stary Tomyśl – Wąsowo – Trzcianka. Pierwszą atrakcją na trasie było Muzeum Gospodarki Mięsnej w Sielinku, pierwsze tego rodzaju muzeum w Polsce, a trzecie na świecie. Powierzchnia wystawowa muzeum wynosi ponad tysiąc metrów kwadratowych. Zgromadzono tam około 7 tysięcy eksponatów, wśród nich są między innymi niepowtarzalne narzędzia i maszyny do obróbki i przetwarzania surowców rzeźnych, liczne unikatowe dokumenty i pamiątki. Dalej od Urbanowa do Grodziska Wlkp. jechaliśmy już jedną grupą, którą eskortowała grodziska Policja. 150 osób na szosie zrobiło niesamowite wrażenie zarówno wśród samych uczestników, jak i mieszkańców miejscowości przez które przejeżdżaliśmy. W Grodzisku Wlkp. zatrzymaliśmy się przed Muzeum Ziemi Grodziskiej. Wice burmistrz Grodziska Pan Roman Jajczyk oraz kustosz muzeum Pan Dariusz Matuszewski przywitali uczestników prelekcją nt. miasta. Podczas, gdy część cyklistów zwiedzała muzeum, druga cześć zwiedzała miasto z przewodnikami. Goście mogli zwiedzić m.in. rynek oraz najcenniejszy zabytek miasta jakim jest kościół farny św. Jadwigi. Z grodziska pod eskortą policji wyjechaliśmy o 13:00. W Kąkolewie miejscowe Koło Gospodyń Wiejskich przygotowało ciepły posiłek oraz występ dziecięcego zespołu muzycznego. Wszyscy byli pod wrażeniem przywitania jakie zorganizowali mieszkańcy tej wsi. Najedzeni ruszyliśmy w dalszą drogę, tym razem ponownie podzieleni na grupy. Na odcinku od Kąkolewa do Boruji Kościelnej dużym zainteresowaniem cieszyły się plantacje chmielu zlokalizowane nieopodal szosy. Do Nowego Tomyśla dotarliśmy ok. 15:00. Pod Koszem 2000 prelekcję nt. miasta wygłosił Pan Henryk Helwing – burmistrz miasta. Burmistrz przeprowadził nas także przez deptak. W Nowym Tomyślu uczestnicy zlotu zwiedzili również ZOO oraz Muzeum Chmielarstwa i Wikliniarstwa. Kierownik muzeum – Pan Andrzej Chwaliński oprowadził gości po salach muzeum, przybliżając historię upraw chmielu i wikliny na terenie gminy Nowy Tomyśl. W drodze powrotnej do Trzcianki uczestnicy zlotu zwiedzili pałac w Wąsowie. Do Trzcianki wróciliśmy po 17:00.
Od 19:00 każdy mógł wziąć udział w konkursach sprawnościowych o różnorodnej skali trudności.
Od 20:00 rozpoczęła się zabawa taneczna na sali gimnastycznej, która trwała do 2:00 w nocy 🙂
III Dzień zlotu – Niedziela 28 sierpnia 2005r.
O godzinie 10:00 w pałacowej auli doszło do uroczystego zamknięcia zlotu. Wręczone zostały dyplomy, puchary oraz nagrody ufundowane przez sponsorów. Najmłodszym uczestnikiem zlotu okazał się Sebastian Obarski (7lat), natomiast najstarszym Pan Maciej Neneman (76 lat). Najliczniejszą grupą okazał się KTR Sigma z Poznania.
Podsumowanie
Jako organizatorzy uważamy, że tegoroczny zlot stał na bardzo wysokim poziomie. Włożyliśmy wiele pracy aby goście, którzy przyjechali do naszego powiatu zapamiętali go jako przyjaznego i bogatego w turystyczne atrakcje. Organizacja zlotu pozwoliła nam nauczyć się wielu nowych umiejętności, które na pewno zaprocentują w przyszłości. Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji zlotu – bez ich wsparcia i pomocy zorganizowanie imprezy byłoby dużo trudniejsze.
Patroni medialni:
-Radio Merkury
-Głos Wielkopolski
-Nasz Dzień Po Dniu
-portal internetowy gminakuślin.pl
Sponsorzy zlotu:
-Starostwo Powiatowe w Nowym Tomyślu.
-Bank Spółdzielczy – Nowy Tomyśl
-PKO BP S.A. – Nowy Tomyśl
-BSI Polska – Paproć
-Exori Fisching – Paproć
-Best Sporting – Paproć
– Zakład Poligraficzny „Astra” – Gorzów Wlkp.
-Roltech – Opalenica
-Musicfan – Nowy Tomyśl
-Hurtownia „Jotmar” – Nowy Tomyśl
-Studio Video „Warmuz” – Nowy Tomyśl
-Sklep „Cypisek” – Nowy Tomyśl
Specjalne podziękowania dla:
-Zespołu Szkół Rolniczych CKU w Trzciance
-Zespołu Pieśni i Tańca „Polanie” z Trzcianki
-Zespołu „Kwartet Osobny” z Nowego Tomyśla
-Urzędu Miejskiego w Nowym Tomyślu
-Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyślu
-Urzędu Miejskiego w Grodzisku Wlkp.
-Komendy Powiatowej Policji w Grodzisku Wlkp.
-Nowotomyskiego Ośrodka Kultury
-Muzeum Gospodarki Mięsnej w Sielinku
-Muzeum Ziemi Grodziskiej w Grodzisk Wlkp.
-Muzeum Chmielarstwa i Wikliniarstwa w Nowym Tomyślu
-Koła Gospodyń Wiejskich w Kąkolewie
-Pałacu Wąsowo w Wąsowie
-oraz wszystkich ludzi którzy choćby w najmniejszym stopniu przyczynili się do organizacji zlotu.
19 sierpień 2005r |
Na „zlotowej” trasie 🙂
Tego dnia objeżdzalismy trase tegorocznego zlotu. Wspaniała pogoda sprawiła że wycieczka była bardzo udana.
lipiec/sierpień 2005r |
„Karkonosze Bike Action 2005”
9-12 czerwiec 2005r |
Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy – Powidz 2005
W dniach 9-12 czerwca wzięliśmy udział w Wielkopolskim Zlocie Turystów Kolarzy „Poznajemy Parki Krajobrazowe Wielkopolski”. Tym razem bazą zlotu był Powidz położony w Powidzkim Parku Krajobrazowym. Imprezę zorganizował Oddział PTTK w Szamotułach.
Parę słów o Powidzkim Parku Krajobrazowym.
Powidzki Park Krajobrazowy powstał w 1998 roku. Powierzchnia Parku wynosi 24 600 ha w obrębie gmin: Kleczew, Orchowo, Ostrowite, Powidz, Słupca, Wilczyn i Witkowo. Utworzony on został w celu zabezpieczenia wartości przyrodniczych oraz kulturowych terenów. Swoistą cechą krajobrazu tego regionu jest system 17 jezior polodowcowych, wąskich, długich i głębokich. Znajdują się tam jedne z największych i stosunkowo czystych jezior Wielkopolski: Powidzkie i Skorzęcińskie. Większość jezior połączona jest drobnymi ciekami i sztucznymi kanałami, brak natomiast dużych rzek.
Stosunkowo bogata jest szata roślinna Parku, stwierdzono tam, bowiem 990 gatunków roślin naczyniowych w 216 zbiorowiskach roślinnych. Trzynaście okazałych drzew lub grup drzew objęto ochroną w formie pomników przyrody.
Fauna Parku jest stosunkowo słabo rozpoznana. Dotąd stwierdzono 147 gatunków ptaków, w tym 137 lęgowych i 34 gatunki ssaków. Skład gatunkowy płazów (10 gatunków) i gadów (5 gatunków) nie odbiega zasadniczo od okolicznych terenów. W jeziorach występują na tym terenie 22 gatunki ryb.
Czwartek 9 czerwca – Dojazd do Powidza, otwarcie zlotu.
Spotkaliśmy się o 11:30 na dworcu PKP w Nowym Tomyślu. Pociągiem dojechaliśmy do Poznania, a dalej po szybkiej przesiadce do Słupcy. Pogoda była niezbyt korzystna – wiał silny, porywisty wiatr i było zimno. W Słupcy dworzec PKP zmusił nas do noszenia rowerów po schodach – co zważywszy na ich ciężar (wypełnione sakwy) nie było rzeczą łatwą. Poprzez centrum miasta, pytając raz po raz lokalnych mieszkańców o drogę kierowaliśmy się w stronę Powidza. Porywisty wiatr wiejący w twarz sprawiał, że jechało się bardzo ciężko. Za to widoki (jeziora, pagórkowaty teren) na trasie były wspaniałe. W pewnym momencie skręciliśmy prawdopodobnie w złą drogę i jechaliśmy leśną drogą. Po przejechaniu paru kilometrów zaczęliśmy zastanawiać się czy oby nie zawrócić.. na szczęście naszym oczom ukazała się baza wojskowa – którą wcześniej zlokalizowaliśmy na mapie. Szosą dotarliśmy do Powidza. Szybko znaleźliśmy bazę zlotu, którą był Ośrodek Wypoczynkowy „Łazienki” położony nad jeziorem Powidzkim. Po zakwaterowaniu i zrobieniu zakupów poszliśmy na otwarcie zlotu do „restauracji” Rotundy. Komandor zlotu – Wojciech Malinowski przywitał przybyłych z różnych zakątków Wielkopolski miłośników turystyki rowerowej. Natomiast o Powidzkim PK opowiadał prezes Oddziału PTTK Szamotuły – Paweł Mordal. Była to bardzo ciekawa i zarazem szczegółowa prelekcja. Spać poszliśmy ok. północy.
Piątek 10 czerwiec – Wojskowa trasa.
Tego dnia organizatorzy przygotowali wiele atrakcji na trasie. Zwiedziliśmy m.in. bazę i lotnisko wojskowe w Powidzu do którego za dwa lata trafi część amerykańskich samolotów F16. Fascynującym przeżyciem był przelot hydraulicznym symulatorem samolotu myśliwsko-bombowego SU22. Wieczorem spacerowaliśmy po Powidzu oraz rozmawialiśmy w naszym „skromnym” pokoju.
Sobota 11 czerwiec – Wokół jeziora Powidzkiego.
Tego dnia objechaliśmy największe w Wielkopolsce, niezwykle malownicze jezioro Powidzkie oraz zwiedziliśmy największy kompleks ośrodków wypoczynkowych Wielkopolski w Skorzęcinie. Wieczorem w Rotundzie odbył się konkurs teoretyczny dla klubów turystyki rowerowej oraz zabawa taneczna. Bawiliśmy się do 1:00 w nocy 🙂
Niedziela 12 czerwiec – Powrót do Nowego Tomyśla.
Niestety zlot się skończył i trzeba było wracać do domu. Rowerem dotarliśmy do Strzałkowa. Pociągiem do Poznania, a dalej do Nowego Tomyśla.
Podsumowanie.
Zlot był bardzo interesujący. Powidzki Park Krajobrazowy zauroczył nas wspaniałymi widokami oraz czystymi jeziorami. Zachęcamy wszystkich do odwiedzenia tego skrawka Wielkopolski. Tereny wokół czystego jeziora Powidzkiego są pagórkowate, i tym samym sprzyjają rowerowym przejażdżką.
W zlocie udział wzięli: Edyta Bukczyńska, Natalia Kęsy, Krzysztof Kiljański, Oliwia Mielec, Anna Nowak oraz Piotr Osękowski.
Nasza ocena zlotu:
Organizacja: ****
Atmosfera: *****
Trasa: *****
Ogólne wrażenie: ****
11 maj 2005r |
Dzień Sportu Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Czterej Szarkowców (Emilia Rogacz, Michał Tyc, Andrzej Nawrot, Sebastian Olejnik) wzięło udział w wyścigach MTB zorganizowanych na poznańskim Morasku z okazji „Dnia Sportu” Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Trasa była dość wymagająca i liczyła kolejno: 8km dla kobiet i 12 km dla mężczyzn.
Miejsca Szarkowców:
Emilka Rogacz – 6 miejsce w kategorii kobiet
Michał Tyc – 20 miejsce w kategorii mężczyzn
Andrzej Nawrot – 40 miejsce w kategorii mężczyzn
Sebastian Olejnik – 55 miejsce w kategorii mężczyzn
W nagrodę otrzymali koszulki lub akcesoria sportowo – turystyczne.
2 maj 2005r |
„Rowerowa Majówka 2005”
Tego dnia Szarkowcy pojechali nad jezioro Lutol Mokry oraz do Pszczewskiego Parku Krajobrazowego.
Przepiękna letnia pogoda zapowiadała udaną wycieczkę. Z Nowego Tomyśla wyruszyliśmy ok. godziny 10:40. Niestety jeszcze nie wyjechaliśmy z miasta a już mieliśmy awarię. Rower Reda złapał potocznie zwaną „gumę” i konieczna była wymiana dętki. Ku naszemu zdziwieniu na trasie wylotowej z Nowego Tomyśla dołączył do nas Paweł z Gorzowa – nasz znajomy ze zlotu w Sosnach z 2003r, który przejechał 115km żeby pojechać z nami na wycieczkę – podziwiamy!!! Poprzez Jastrzębsko Stare dotarliśmy do Łomnicy. Dalej leśnymi piaszczystymi drogami dotarliśmy nad jezioro Lutol. Był to niezwykle trudny odcinek, o czym można było się przekonać patrząc na czerwone twarze Szarkowców na mecie :). Nad jeziorem było bardzo przyjemnie…była to wspaniała okazja do dyskusji – zważywszy, że ostatnio widzimy się głównie na tego typu wycieczkach. Celem rowerowych wojaży tego dnia było jezioro Lutol, jednakże czwórce Szarkowców to nie wystarczyło – postanowili pojechać dalej – nieprzetartym dotąd – niebieskim szlakiem ciągnącym się wzdłuż Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Ekipa się więc podzieliła. Większość składu wróciła do Tomyśla, a Nati, Kmicic, Prezes i Red wyruszyli w kierunku Pszczewskiego Parku Krajobrazowego. Niebieski Szlak rozpoczyna się w Trzcielu i biegnie wzdłuż parku. Przepiękne bukowe lasy, wspaniałe jeziora oraz liczne podjazdy sprawiły, że szlak ten zapamiętamy na długo. Zobaczyliśmy m.in. takie jeziora jak: Jezioro Żydowskie, Wielkie, Chłop, Głębokie (wspaniały widok!!!). Nieoczekiwaną atrakcją niebieskiego szlaku była rzeczka przez którą musieliśmy przerzucać rowery. Zapraszamy Was do przejechania tego szlaku – na pewno się nie rozczarujecie!!! Do Pszczewa dotarliśmy ok. 16:00. Byliśmy troszkę zmęczeni, gdyż szlak biegł wyłącznie leśnymi – momentami piaszczystymi – drogami. W Pszczewie nad jeziorem Miejskim zrobiliśmy 20 minutowy odpoczynek na regeneracje sił. Co ciekawe w tej malowniczo położonej wsi odbywał się akurat festyn, niestety nie mieliśmy czasu zaznajomić się z programem – musieliśmy wracać. Drogę powrotną obraliśmy następującą: Pszczew – Silna – Jabłonka Stara – Zachodzko – Sępolno – Nowy Tomyśl. Odradzamy czarny łącznikowy szlak rozpoczynający się w okolicach Miedzichowa i biegnący w kierunku na Węgielnie. Jest tam okropnie piaszczysta droga, która kosztowała nas dużo sił, energii i nerwów. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy przed 20:00. Byliśmy wyczerpani fizycznie…ale naładowani psychicznie :).
W sumie nasze ekipy zrobiły tego dnia kolejno 50 i 101km.
W wycieczce udział wzięli: Natalia Kęsy (Nati), Łukasz Kaszkowiak (Kasza), Krzysztof Kmita (Kmicic), Andrzej Nawrot (Jendras), Anna Nowak (Anka), Piotr Osękowski (Prezes), Emila Rogacz (Emi), Hania Szela (Niutka), Michał Tyc (Red) oraz gościnnie: Paweł z Gorzowa i Andrzej „Góral”(z Zakopanego).
17 kwiecień 2005r |
XXXIII Zlot Turystów – „Powitanie Wiosny -Żarnowiec 2004 -17 kwiecień 2005
Tego dnia Szarkowcy wzięli udział w XXXIII Zlocie Turystów – „Powitanie Wiosny -Żarnowiec 2005” organizowanym przez Oddział PTTK w Buku. Wyruszyliśmy o godzinie 9:00 sprzed domu Leoona. Pogoda była słoneczna, jednakże wiał silny wschodni wiatr utrudniający jazdę. Poprzez Wąsowo dotarliśmy do Michorzewka, w którym dołączył do nas nasz były nauczyciel z LO – Pan Jacek. Dalej przez Buk, Skrzynki dotarliśmy do Żarnowca. Żarnowiec jest miejscem niezwykle malowniczym. Uroczysko położone w lesie, przez które przepływa źródełko ma iście górski charakter. Na mecie roiło się od dzieci, młodzieży i dorosłych. Dobrze, że są tego typu imprezy, w których mogą wziąć udział całe rodziny. Zjedliśmy ciepły posiłek i po około 1,5 h wyruszyliśmy w drogę powrotną. Cześć z nas (Emilka, Nati, Jendras, Red) pojechała do Poznania ( studia 🙂 ). Bartek z Bunią wrócili do Nowego Tomyśla pociągiem. Z kolei Prezes, Nati i Pan Jacek wracali na rowerach…Wartym podkreślenia jest fakt, że po raz pierwszy pojechała z nami Bunia (Ania Poznańska). Na trasie spisywała się bardzo dzielnie i mamy nadzieję, że wkrótce przyłączy się do naszego Teamu 🙂
28 marzec 2005r |
Śmigus Cyklus 2005 – 28 marzec 2005r
12 „Szarkowców” wzięło udział w „Śmigusie Cyklusie”. Tradycyjnie już LANY PONIEDZIAŁEK spędziliśmy na rowerze poza miastem. Celem wycieczki było jezioro Brajec położone ok. 10km od Wolsztyna. W sumie tego dnia zrobiliśmy przeszło 50km.
Spragnieni rowerowych przygód po długiej zimie wyruszyliśmy ok. godz. 11:00 sprzed domu Leoona. Warunki atmosferyczne były bardzo dobre.. bezchmurne niebo i słaby wiatr. Żółtym szlakiem poprzez Chojniki i Szarki dotarliśmy do Kuźnicy. Dalej leśnymi dróżkami biegnącymi po pagórkowatym terenie dotarliśmy nad jezioro Brajec. Zrobiliśmy tam godzinną przerwę, podczas której do klubu przyjęliśmy Niutkę, Łukasza i Yacha (witamy na pokładzie 🙂 ). Dalej także żółtym szlakiem ruszyliśmy w kierunku na Nową Tuchorzę, a dalej na Boruję. Niutka zaprosiła nas do swojego gospodarstwa agroturystycznego położonego w Grubsku. Oczywiście skorzystaliśmy z zaproszenia :). Na miejscu zostaliśmy poczęstowani pysznym plackiem oraz herbatką. Została także poruszona sprawa zakupu koszulek klubowych.. Niestety trzeba było wracać do domu.. Poprzez Chojniki i Paproć wróciliśmy do Nowego Tomyśla. Wieczorem u Natalii spotkaliśmy się wszyscy ponownie na świątecznym spotkaniu – zjedliśmy potrawy świąteczne i dyskutowaliśmy na różne – klubowe i nie tylko tematy.
„Śmigus Cyklus” po raz kolejny udał się w każdym aspekcie. Pogoda i humor dopisały, a połączenie tych dwóch czynników skazuje wycieczkę na powodzenie. Polecamy Wam żółty szlak biegnący z Nowego Tomyśla nad jezioro Brajec. Szlak biegnie wyłącznie leśnymi drogami i jest bardzo dobrze oznakowany.
W wycieczce udział wzięli: Krzysztof Andrzejczak (Łoli), Łukasz Bączyk (Kefir), Krzysztof Bursa (Yacho), Natalia Kęsy (Nati), Krzysztof Kmita (kmicic), Michał Kowalski (Kowal), Sebastian Olejnik (Leoon), Piotr Osękowski (Prezes), Zbyszek Prętki (Zigi), Jacek Rajewski (Jaca), Hania Szela (Niutka), Michał Tyc (Red).
……………………………………………………………….
22 grudzień 2004r |
Szarkowa Wigilia
Tego dnia spotkaliśmy się wszyscy na klubowej wigilii. Tradycyjnie miejscem spotkania był dom Leoona. W świątecznej atmosferze podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Wigilia co roku połączona jest z wyborem nowego zarządu klubu. W demokratycznych wyborach prezesem ponownie został wybrany – Piotrek, vice prezesem – Kowal, skarbnikiem – Leoon, sekretarzem – Zbychu, a kronikarzem – Emilka. Tego wieczoru po wspominaliśmy rowerowe przygody z 2004r ( Mazury, Karkonosze itd..). Doszliśmy do wniosku, że priorytetową sprawą dla klubu w nowym roku będzie zakup kolarskich koszulek. Postanowiliśmy również, że w 2005 pojedziemy na Ukrainę. Oby tylko sytuacja polityczna w tym kraju nam na to pozwoliła 🙂
3 październik 2004r |
XXV Jubileuszowy Jesienny Rajd – Porażyn 2004
Tego dnia – na zakończenie sezonu – pojechaliśmy na rajd do Porażyna.
Spotkaliśmy się o 10:00 na placu Niepodległości. Pogoda była rewelacyjna..było ciepło, słonecznie i prawie bezwietrznie. W dobrych nastrojach wyruszyliśmy w trasę. Na trasie dołączyła do nas Ela oraz Młodzik. Jadąc przez Wąsowo, a dalej leśną drogą dotarliśmy do Porażyna. Na mecie zjedliśmy ciepły posiłek. Przeprowadziliśmy również lekcję dla dzieci na temat turystyki rowerowej oraz kolarstwa górskiego. Red wygłosił prelekcje nt. „Jak powinien być wyposażony rower sportowy”, natomiast Prezes mówił o rowerach turystycznych. Ponadto dzieci miały niepowtażalną okazję ubrać nasze kaski rowerowe, plecaki, okulary itp. Mogły również zadawać pytania nt.naszego hobby. Niewątpliwą atrakcją była dla nich możliwość przejażdzki na naszych bike’ach. Zgodnie przyznaliśmy, że dzieci powinny mieć więcej kontaktu z turystyką (nie tylko tą rowerową). Na mecie, przy ognisku śpiewaliśmy również piosenki turystyczne. Część naszego teamu drogę powrotną obrała przez Kopanki, natomiast reszta grupy przez Sątopy.
Podsumowując rajd w Porażynie, trzeba podkreślić wspaniałą atmosferę panującą na mecie. Można było tam zobaczyć ludzi w różnym wieku, których łączy jedna pasja-którą jest turystyka. Z pewnością pojawimy się na tej impezie w 2005r.
Na koniec warto podkreślić,że tego dnia pojechali z nami poraz pierwszy seba „Fatti” oraz Hania. Mamy nadzieję,że zwiążą się z naszym klubem i już niedługo włączymy ich do grona „Szarkowców”
W wycieczce udział wzięli: (Emilka, Nati, Natalhy, Ela, Hania, Jendras, Prezes, Kowal, Lukas, Młodzik, Kmicic, Jaca, Red, Zbychu, Fatti, Ziggi)
17 – 19 wrzesień 2004r |
VI Rajd Kolarsko-Pieszy „Pożeganie lata” w Boszkowie.
W dniach 17-19 września cykliści z KTR „Szarka” wzięli udział w VI Rajdzie Kolarsko-Pieszym „Pożeganie lata”, który odbył się w Boszkowie. Organizatorem zlotu był SKKT „Łaziki” z Włoszakowic.
W piątek około godziny 16:00 czwórka rowerzystów w składzie: Natalia Wolna, Emilia Rogacz, Michał Kowalski oraz Krzysztof Kmita wyruszyła z Nowego Tomyśla. Przejeżdżając przez Kuźnicę Zbąską, Wolsztyn, Mochy oraz Przemęt, po ok. trzech godzinach jazdy cykliści dotarli do bazy zlotu – Ośrodka „Karczemka” w Boszkowie. Na miejscu zostali niezwykle ciepło i serdecznie powitani przez organizatorów. Wieczorem odbyło się integracyjne spotkanie przy ognisku. Oczywiście nie zabrakło wspólnego śpiewu przy gitarowym akompaniamencie. Turystyczne piosenki rozbrzmiewały do późnego wieczora.
W sobotę o 9:00 rowerzyści wyjechali na trasę, która wiodła przez niezwykle malownicze drogi Przemęckiego Parku Krajobrazowego. Oprócz pięknie usytuowanych jezior cykliści mogli podziwiać także m. in. pocysterski kościół Przemęcie oraz Galerię Rzeźby Ptaków w Górsku. Trasa liczyła zaledwie 40 km, więc około 13:00 rowerzyści dotarli na metę rajdu. Posileni pyszną grochówką mogli spróbować swych sił w konkursach sprawnościowych (rzut podkową, woreczkami, lotkami, jazda żółwia) oraz w konkursie teoretycznym „Przyroda na szlaku”. Wieczorem ponownie rozpalono ognisko. Zajadając kiełbaski Szarkowcy do późnych godzin nocnych dyskutowali o rowerowych podróżach z przedstawicielami zaprzyjaźnionych klubów.
10 – 12 wrzesień 2004r |
IX Zlot Winiobraniowy
W dniach 10-12 września czterech „Szarkowców” (Ania, Nati, Prezes, Kmicic) wzięło udział w „IX Zlocie Winiobraniowym”. Impreza organizowana przez KTK „Lubuszanie73” z Zielonej Góry odbyła się w Przytoku ok. 8km na wschód od Zielonej Góry.
I Dzień – Piątek 10 września 2004
Początkowo planowaliśmy jechać na zlot rowerami, jednakże silny południowo zachodni wiatr wiejący w twarz, oraz nienajlepsze samopoczucie sprawiło, że ostatecznie pojechaliśmy pociągiem. Wyruszyliśmy ze stacji w Nowym Tomyślu o godz.12:20. W Zbąszyniu dosiadła się do nas Ania. Podróż pociągiem marki PKP jak zwykle była uciążliwa. W pociągu niedość że 4 obładowane sakwami rowery były upchane do granic możliwości – to na dodatek dwukrotnie musieliśmy przerzucać cały sprzęt, gdyż „prze-niemiła” Pani od WARSU (tj.baru z pociągu) przejeżdżała wózkiem z napojami, batonikami i innymi kosmicznie drogimi rzeczami przez przedział. Manewry z rowerami wprawdzie się udały, ale musieliśmy się nieźle pogimnastykować. Po godzinie jazdy wynosimy sprzęt z pociągu w Sulechowie. Przejeżdzamy przez miasteczko słynące z makaronu i siatkówki udając się w kierunku na Zieloną Górę. Niestety trasa nie była zbytnio ciekawa…zapewne dlatego, że była to jedna z głównych dróg dojazdowych do Zielonej Góry. Do stolicy woj.lubuskiego docieramy ok.godziny 15:30. Po kilku minutach dojeżdżamy do centrum miasta, w którym roi się od straganów i ludzi. Cały ten zamęt związany był z największą w roku imprezą, a mianowicie – Winobraniem. O jeździe po miejskim daptaku mogliśmy pomarzyć. Zrobiliśmy 3 godzinny postój przed centrum medycznym ALMA-MED na ul.Niepodległości. O 18:10 do naszego teamu dołączył Arek z Lubina, z którym wcześniej umówiliśmy się poprzez Gadu-Gadu. Od tego momentu przez następne 2 dni jeśdziliśmy w piątkę. Droga do Przytoku – miejsca docelowego była bardzo przyjemna.Ostatnie 3 km jazdy to wspaniały rzadko spotykany w tych szerokościach geograficznych zjazd.Wjeżdzamy do wsi i bez problemu znajdujemy bazę zlotu – przepiękny neorenesansowy pałac położony w dużym zabytkowym parku. Witamy się z organizatorami i udajemy się do swoich pokojów..a właściwie pokoju 🙂 Po rozpakowaniu się, bierzemy szybki prysznic i schodzimy na kolację. O 20:00 pod wiatą przy pałacu odbyło się uroczyste otwarcie zlotu…Co bardziej wytrwali turyści zrobili sobie nawet zabawę taneczną do późnych godzin nocnych, my natomiast poszliśmy do naszego pokoju. Po interesujacej dyskusji nt. tegorocznej wyprawy Arka do Mołdawi poszliśmy około północy spać.
II Dzień – Sobota 11 września 2004
O 7:30 niechętnie wstajemy z łóżek i udajemy się na śniadanko przygotowane przez organizatorów. Wracamy do pokoju po plecaki i o 9:00 razem z cyklistami z różnych zakątków Polski ruszamy na trasę. Poprzez Stary Kisielin, Raculę (Na trasie odbył się również konkurs Żółwiej jazdy, który wygrała z rewelacyjnym czasem Natalia!!!) i kilka innych mniejszych miejscowości docieramy do Zielonej Góry. Odwiedzamy miejską palmiarnię-restaurację, w której robimy kilka zdjęć. Dalej udajemy się do centrum miasta. Organizatorzy urządzili „parking strzeżony” dla zlotowych rowerów, wobec czego mogliśmy bez obaw pójść na blisko 3 godzinny spacer po mieście. Trzeba przyznać, że Zielona Góra ma bardzo ładne, zadbane centrum. Wyremontowane kamieniczki, liczne nowoczesne centra handlowe, zrobiły na nas duże wrażenie. Warto dodać – w związku z Winobraniem 2004- iż w Zielonej Górze pierwsze winnice powstały w 1314 roku. Uprawa winorośli i produkcja win jest więc bardzo ważnym elementem historii tego miasta, co widać spacerujac po mieście. Przyjemny spacerek zakończyliśmy kupnem wina, którym wieczorem mieliśmy uczcić Zlot Winiobraniowy. Droga powrotna do bazy zlotu biegła przede wszystkim nieutwardzonymi, leśnymi drogami. Do pałacu wróciliśmy ok. godziny 16:00. Wygłodniali zjedliśmy obiad (zupa grzybowa+ziemniaki ze schabowym), po którym zrobiliśmy małe leżakowanie w pokoju. Pod wieczór przed pałacem organizatorzy zorganizowali konkursy na „najlepsze wino domowe zlotu”, „hasło zlotowe” oraz konkurs rozpoznawania miast/miejsc na zdjęciach. W tej ostatniej konkurencji bezkonkurencyjny był Prezes, który odgadł wszystkie objekty.
Wieczorem odbył się również konkurs tańca towarzyskiego, w którym z naszej grupy wystartowała Ania z Prezesem. Zmęczeni poszliśmy spać przed północą.
III Dzień – Niedziela 12 września 2004
To był niestety ostatni dzień zlotu. Po śniadaniu, przed pałacem komandor zlotu -Tomasz Ignasiak – zakończył zlot. Organizatorzy wręczyli również nagrody i dyplomy za wspomniane konkursy. Nieoczekiwanie dyplom dla najmłodszego uszestnika zlotu otrzymała..UWAGA!!!! – nasza ANIA!!! Zdziwiło to wszystkich, a chyba najbardziej samą zwyciężczynie, która ma 20lat. Nasz team wypadł bardzo dobrze w innych konkurencjach. Prezes zajął drugie miejsce w łączonym konkursie żółwiej jazdy i odgadywania miast. Konkurs ten wygrał nasz kolega z Lubina – Arek. Z koleii Natalia zajęła wysokie 4 miejsce. Zlot Winobraniowy dobiegł końca, jednakże trzeba było jeszcze wrócić do domu. Tego dnia w planie mieliśmy powrót do Nowego Tomyśla na rowerach. Niestety plany pokrzyżowała nam poraz kolejny pogoda. Zaczął padać ulewny deszcz, wobec czego musielismy czekać w pałacu na poprawę pogody. Wkońcu podjeliśmy solidarną decyzję: wracamy pociągiem do domu!!!. W Zielonej Górze, w oczekiwaniu na pociąg poszliśmy do baru na skromny posiłek. O mieście winorośli i win więcej informacji udzielał nam Serwus z KTK „Lubuszanie 73”, który odprowadził nas pod dworzec. Po 13:00 nasz pociąg ruszył w kierunku na Nowy Tomyśl. W Zbąszyniu wysiadła Ania z Arkiem, który postanowił przedłużyć sobie wyjazd i zwiedzić Zbąszyń, Łagów, Lubniewice. Ania zgodziła się przenocować go u siebie. Trzeba przyznać,że nasza ekipa zżyła się z Arkiem na zlocie. Mamy nadzieję, że uda się zorganizować wspólny wyjazd w 2005r. Reszta ekipy przed 15:00 dojechała do Nowego Tomyśla…
Podsumowanie.
„IX Zlot Winobraniowy” oceniamy bardzo dobrze. Paradoksalnie plusem zlotu jest jego kameralność. Niespełna 50 osób biorących w nim udział mogło się dzięki temu dobrze poznać i zintegrować. Trasa zlotu była interesująca..pokazywała wszystko to z czego ziemia zieleniogórska może się pochwalić. Zapraszamy czytelników relacji do wziecia udziału w jubileuszowym X Zlocie Winobraniowym w 2005r.
Nasza ocena zlotu:
Organizacja: ***
Atmosfera: *****
Trasa: ****
Ogólne wrażenie: ****
3 – 5 wrzesień 2004r |
„III Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny” – relacja
W dniach 3-5 września Klub Turystyki Rowerowej „Szarka” z Nowego Tomyśla przy wsparciu Oddziału PTTK w Buku i Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyślu był organizatorem „III Rajdu Szlakiem Chmielu I Wikliny – Powiat Nowotomyski w Unii Europejskiej”. Młodzi cykliści w ten sposób chcieli pokazać przybyłym gościom z Polski i zagranicy co Powiat Nowotomyski wnosi w sferze gospodarczej,społecznej i kulturalnej do Zjednoczonej Europy.
W Piątek od godziny 11.00 do Ośrodka Wypoczynkowego „Relax” w Nowej Wsi Zamek położonej 8 km od Zbąszynia zjeżdżali się cykliści z całej zachodniej Polski, a także Niemiec i Francji. W sumie na zlot dotarło przeszło 130 cyklistów, przede wszystkim z następujących klubów:
PTTK „Gorzów”- Gorzów Wlkp
GKR „Cyklista” – Gorzów Wlkp.
KTR „Na Przełaj”- Brzeg
KTR „Sigma” – Poznań
KTR „Piasty” – Poznań
KTR „Rewor” – Wrocław
KTK „Lubuszanie73” – Zielona Góra
PTTK „Wągrowiec” – Wągrowiec
GSR „Luz” – Gubin
KTR „Tramp” – Sulęcin
KTR „Bezdroże” – Sulęcin
KTG „Grule” – Jarocin
KTK „Turkot” – Nowa Sól
KTR „W Pedał” – Rawicz
AKTR „Dętka” – Dzierżoniów
LKST „Agroś” – Kargowa
PTTK „Włoszakowice” – Włoszakowice
KTK „Wandrys” – Żory
KTR „Szarka” – Nowy Tomyśl
PTTK „Buk” -Buk
-oraz cykliści indywidualni z Berlina, Brzeżna Starego, Ciboża, Czerwonaka, Dąbrówki, Kopanicy, Krosna Odrzańskiego, Międzyrzecza, Ostrowa Wlkp, Otynia, Ratajna.
I Dzień zlotu – 3 września 2004 (Piątek)
Po zakwaterowaniu uczestników w domkach letniskowych o godzinie 20.00 rozpoczęła się ceremonia otwarcia. Pierwszym elementem ceremonii był występ kapeli koźlarskiej. Po przywitaniu cyklistów głos został przekazany zaproszonym gościom. Burmistrz Zbąszynia Pan Rafał Sucharski oraz Burmistrz Nowego Tomyśla-Pan Henryk Helwing w swoich przemówieniach starali się przekazać co gminy te wnoszą do Zjednoczonej Europy. Głos zabrała również Pani Teresa Chromińska-dyrektor Stowarzyszenia Regionu Kozła Gmin RP, oraz Marek Fertig ze Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyślu. Wśród zaproszonych gości znajdowała się również Ewa Wojtanowska z firmy Roltech Opaleniaca, Mirosław Kozłowski z tygodnika „Nasz Dzień po dniu” oraz Jan Janowski i Małgorzata Nowak z miesięcznika „Zbąszynianin”.
Po rozdaniu uczestnikom zlotu materiałów krajoznawczych, przed publicznością wystąpił zespół „Kwartet Osobny” z Nowego Tomyśla. Godzinny koncert zakończył się owacją na stojąco i bisem.
Po części oficjalnej wszyscy udali się w okolice plaży, gdzie przygotowane było ognisko oraz cieply posiłek.
II Dzień zlotu – 6 września 2003 (sobota)
W sobotę dla cyklistów były przygotowane dwie trasy krótsza-50 km i dłuższa 80 km. Na trasę krótszą nikt się nie zdecydował wobec czego przeszło 130 osobowa grupa cyklistów podzielona na 5 mniejszych podgrup wyruszyła na szlak. Pierwszą atrakcją na trasie było Muzeum Ziemii Zbąskiej w Zbąszyniu. Można tam było zobaczyć instrumenty i stroje ludowe związane z gminą Zbąszyń. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów przez Przyprostynię i Belęcin grupy dotarły do Boruji, gdzie goście mogli podziwiać olęderskie chaty. Po przejechaniu niespełna 2 km w ośrodku wypoczynkowym „Oaza” na uczestników zlotu przygotowany był już ciepły posiłek. Kolejną,niewątpliwie niepowtarzalną atrakcją na trasie zlotu był pokaz zbioru chmielu przygotowany przez państwa Nawrotów z Paproci. Właściciele gospodarstwa poczęstowali uczestników zlotu plackiem oraz podpiwkiem.
W Nowym Tomyślu cykliści wysłuchali interesującej prelekcji Henryka Helwinga burmistrza Nowego Tomyśla. Burmistrz przeprowadził 130 osobową grupę cyklistów spod Kosza 2000 przez deptak pod wiklinową muszlę koncertową.Było to z pewnością wydarzenie historyczne, gdyż jeszcze nigdy w historii Nowego Tomyśla tak liczna grupa cyklistów z tylu miejscowości nie przemieszczała się przez deptak. Przy muszli koncertowej burmistrz podziękował „Szarkowcom” za zorganizowanie zlotu, stwierdzając tym samym,że tym czym może Powiat Nowotomyski i Nowy Tomyśl pochwalić się w Zjednoczonej Europie są młodzi ludzie, którzy organizuja takie imprezy jak „III Rajd Szlakiem Chmielu i Wikliny”. Ostatnią atrakcją w Nowym Tomyślu było zwiedzanie Muzeum Chmielarstwa i Wikliniarstwa, ZOO oraz Parku Kultury i Wypoczynku. Poprzez Zbąszyń, Przyprostynie i Perzyny cykliści wrócili do Nowej Wsi Zamek i Ośrodka Wypoczynkowego „Relax”.
O godzinie 19.00 przy plaży zostały przeprowadzone konkursy sprawnościowe (Trzymanie roweru na czas, rzut woreczkami, wędki, szczudła, zwijanie żyłki na czas). Konkursy miały różny stopień trudności, chodziło o dobrą zabawę i sprawdzenie samego siebie. O godzinie 20.00 rozpoczęła się zabawa taneczna. O 22:00 został przeprowadzony konkurs teoretyczny „Z NIE-JEDNEJ BECZKI”. Konkurs ten skierowany był dla klubów turystyki rowerowej, a polegał na tym, że jeden reprezentant klubu odpowiadał na pytania z geografii, historii, kolarstwa itp.. zadawane przez „Szarkowców”. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpiło późnym wieczorem. Zwycięzcą okazał się klub KTR „Wandrys” z Żor.
III Dzień zlotu – 7 września 2003 (Niedziela)
O godzinie 10.00 rano przy plaży odbyło się uroczyste zakończenie zlotu. Wręczone zostały puchary, dyplomy i nagrody za konkursy przeprowadzone dzień wcześniej. Puchar dla najliczniejszej grupy otrzymał KTR „Sigma” z Poznania. Z koleii puchar dla najlepiej zorganizowanej grupy otrzymał KTR Tramp z Sulęcina. Za zwycięstwo w konkursie „Z NIE-JEDNEJ BECZKI” KTR „Wandrys” z Żor otrzymał namiot ufundowany przez firmę BSI Polska z Paproci. W sumie KTR „Szarka rozdał blisko 30 nagród. Szarkowcy wręczyli również puchary dla najstarszego i najmłodszego uczestnika zlotu,ufundowane przez tygodnik Nasz Dzień Po Dniu. Najstarszym uczestnikiem okazał się Wacław Urkiel z Zielonej Góry (71lat), a najmłodszym Martyna Walerych (13lat) z Czerwonaka.
„Szarkowcy” podziękowali cyklistom za udział w „III Rajdzie Szlakiem Chmielu I Wikliny” i zaprosili wszystkich na czwartą edycję zlotu.
Podsumowanie:
„III Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny” oceniamy, że wypadł bardzo dobrze. Staramy sie, aby każda kolejna edycja była jeszcze wspanialsza. Doświadczenie z poprzednich lat wsparte nowymi umiejętnościami sprawiło, że KTR „Szarka” poraz kolejny zorganizował dla turystów z Polski,Niemiec oraz Francji wspaniałą, stojącą na wysokim poziomie imprezę.
Patronat prasowy:
Tygodnik „Nasz Dzień Po Dniu”
Miesięcznik „Zbąszynianin”
Sponsorzy zlotu:
-Starostwo Powiatowe w Nowym Tomyślu
-PKO BP S.A. – Nowy Tomyśl
-BSI Polska/ Exori Fisching/ Best Sporting – Paproć
-Roltech – Opalenica
-Foto Gabi – Nowy Tomyśl
-Musicfan – Nowy Tomyśl
-North Adventure – Paproć
-Inter Marche – Nowy Tomyśl
-Hurtownia „Jotmar” – Nowy Tomyśl
-Studio Video „Warmuz” – Nowy Tomyśl
-FHU „WANVIR” Wanda Siębor – Nowy Tomyśl
-Hurtownia „u Kuby” Anna i Stanisław Kubiccy – Nowy Tomyśl
-P.P.H.U „Pod Lipą” Paweł Sałata – Nowy Tomyśl
-Sklep „Miniaturka” Marlena Kardach – Nowy Tomyśl
-Sklep Odzieżowy „Ola” Leszek Nowak – Nowy Tomyśl
-Pasmanteria Justyna Tuczyk – Nowy Tomyśl
-Kwiaciarnia „Rena” Renata Pięta – Nowy Tomyśl
-„Claudia” s.c Renata i Marian Olesik – Nowy Tomyśl
– Sklep „Cypisek” Maria i Bogusław Nawrot – Nowy Tomyśl
-Rzeźnia A.K Błochowiak – Kozie Laski
Specjalne podziękowania dla:
– Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyślu
– Nowotomyskiego Ośrodka Kultury
– Urzędu Gminy i Miasta w Nowym Tomyślu
– Stowarzyszenia Regionu Kozła Gmin RP
– Urzędu Gminy i Miasta w Zbąszyniu
– Zbąszyńskiego Centrum Kultury
– Huberta Jankowiaka
– Państwa Nawrotów z Paproci za pokaz zbioru chmielu
– Kapeli Koźlarskiej Marcina Szczechowiaka ze Zbąszynia
– Muzeum Ziemi Zbąskiej w Zbąszyniu
– Muzeum Chmielarstwa i Wikliniarstwa w Nowym Tomyślu
– Zespołu KWARTET OSOBNY z Nowego Tomyśla
– Pani Heleny Krzywoszyńskie j- kierowniczce OW „Relax”
– Pana Marka Fertiga
-oraz wszystkich, którzy w choćby najmniejszym stopniu przyczynili się do organizacji zlotu.
26 lipiec – 8 sierpień 2004r |
„Karkonosze Bike Action 2004”
W dniach 26 lipca – 8 sierpnia dwóch Szarkowców: Natalia Kęsy i Michał Tyc, wzięło udział w Festiwalu Rowerowym „Bike Action” odbywającym się corocznie w Szklarskiej Porębie.
Aby oswoić się z górskim terenem postanowiliśmy wyjechać w Karkonosze 7 dni przed Festiwalem tj. 26 lipca. Do Szklarskiej Poręby dojechaliśmy pociągiem. Stąd codziennie wyruszaliśmy na trasy pokonując od 20 km do 65 km każdego dnia. Codziennie staraliśmy się wybierać najciekawsze szlaki. Podczas tych siedmiu dni zdążyły nas zauroczyć karkonoskie krajobrazy; malownicze wodospady: Szklarka i Kamieńczyk, przepiękne górskie hale, potoki i strumienie, urwiska takie jak znany „Zakręt Śmierci”. Udało nam się zwiedzić także Zamek Chojnik, w Jeleniej Górze podziwialiśmy Starówkę, Park Norweski oraz znajdujące się w nim Muzeum Przyrodnicze, a w Jagniątkowie Dom G. Hauptmanna. Do głównych atrakcji festiwalu rowerowego należał Maraton, w którym mógł wziąć udział każdy rowerzysta. W tym roku Michał zdecydował się na krótszą trasę liczącą 36 km, dłuższa liczyła dwa razy tyle. Trasa wiodła wokół Szklarskiej Poręby po najtrudniejszych odcinkach. Chwilami droga przypominała „ścianę płaczu” i trzeba było podprowadzać rower. Jednak nikt się tym nie zrażał. Michał zajął 99 miejsce na 192 zawodników w swojej kategorii. Gdy w końcu dojechał na metę był wykończony ale czuł ogromne zadowolenie. W ciągu 3 dni festiwalowych można było podziwiać rowerowe skoki do wody, wyczyny miłośników dirtu oraz trialu (skoki rowerowe przez przeszkody). Można było także zakupić stroje rowerowe, kaski, rowery itp., gdyż Festiwalowi corocznie towarzyszy kiermasz rowerowy na który zjeżdżają potentaci tej branży. Ta górska wyprawa była dla nas wspaniałą przygodą, i z pewnością wrócimy do Szklarskiej Poręby za rok 🙂
28 lipiec – 7 sierpień 2004r |
Mazurskie Jeziora 2004
W dniach 28 lipca – 7 sierpnia sześciu przedstawicieli KTR Szarka:Anna Nowak, Emilia Rogacz, Andzej Nawrot, Michał Kowalski, Tomasz Zbiegień, Piotr Osękowski wzięło udział w wyprawie „Mazurskie Jeziora 2004”. Wyprawa biegła przez główne miejscowości pojezierza mazurskiego na trasie: Olsztyn-Szczytno-Giżycko-Mikołajki-Kętrzyn-Reszel-Mrągowo.
I dzień – Środa 28.07.2004r. Pociągiem „samolotem” do Olsztyna.
Wyruszyliśmy z Nowego Tomyśla pociągiem o godz. 9:15. W Poznaniu mieliśmy przesiadkę na pociąg do Olsztyna. Standard pociągu mile nas zaskoczył – w nowym wagonie były miejsca na rowery, a siedzenia były tak rozmieszczone, że czuliśmy się jak w samolocie. Zbychu zapytał konduktora czy oby na pewno pociąg ma coś związanego z polskim PKP. Podróż przebiegła bez większych zakłóceń, poza tym, że wspomniany wcześniej Zbiniu o mało nie stracił głowy, gdy spoglądał na stację przez zamykane automatycznie drzwi pociągu. Na szczęście jego refleks jest jeszcze w normie, wiec możemy go nadal podziwiać w całości. Do Olsztyna dotarliśmy ok. 16:00. Schronisko PTTK w zabytkowej wieży znaleźliśmy bez większych trudności. Jego standard mile nas zaskoczył. Z okien mieliśmy widok na starówkę, którą zwiedziliśmy, gdy tylko każdy wziął prysznic. Po powrocie do schroniska, stwierdziliśmy, że w naszym pokoju jest zupełnie jasno, gdyż wieża ta jest oświetlona lampami, które są skierowane na okna naszego pokoju. Spać poszliśmy po krótkiej, aczkolwiek bolesnej (dla co niektórych hehe) wojnie na karimaty.
II dzień – Czwartek 29.07.2004r. Ciężka trasa z Olsztyna do Szczytna.
Wyjazd na trasę tego dnia zaplanowaliśmy na godz. 9:30. Jak się okazało wstać o 8:00 nie było łatwo. Spakowaliśmy wszystkie rzeczy i przenieśliśmy nasze rowery kilka pięter w dół z naszej wieży. Wyruszyliśmy ok. 11:00 po uprzednim odwiedzeniu miejscowej informacji turystycznej. Pogoda tego dnia była wspaniała, co dobrze wróżyło na kolejne dni wyprawy . Trasa była pagórkowata i dość długa. W Gąsiorach wstąpiliśmy do galerii, w której znajdowały się rzeźby naturalnych rozmiarów. Na szczęście gospodarz opowiadał tylko chwilę, dzięki czemu mogliśmy najeść się owoców w pobliskim sadzie. Na koniec pobytu w tym miejscu dokonaliśmy wpisu do księgi gości. Dalej trasa była dość monotonna i męcząca ze względu na panujący upał. Dłuższy przystanek zrobiliśmy nad jeziorem w Rusku Małym. Jakieś 20km przed Szczytnem. Ania miała kryzysa fizycznego związanego z dość górzystym terenem. Prezes troszkę jej pomógł, co zresztą później miało dość poważne skutki z kolanem. Wkońcu ujrzeliśmy upragnioną tablicę „Szczytno”. Po konsultacjach z miejscową ludnością dotarliśmy do naszego schroniska. Z zewnątrz budynek schroniska nie wyglądał ciekawie, a na domiar złego musieliśmy czekać na kierownika tego budynku. Prezes i Kowal – niewyżyte bestie- pojechali poszukać alternatywnej noclegowni, ale nic nie znaleźli w pobliżu, więc byliśmy skazani na spanie w schronisku. Kierownik schroniska, wpuścił nas do środka, w którym oczom naszym ukazał się remont, smród, brud i ubóstwo!!!. Pod prysznicem było nawet trochę mchu. Wieczorem Anka, Zbychu i Prezes poszli na koncert jazzowy oraz „Juranda” (lokalne piwo). Emilka, Kowal i Jendras zostali w schronisku. Wieczorem upchani na łóżkach piętrowych w malutkim pokoju poszliśmy spać. Tak zakończył się drugi dzień wyprawy.
III dzień – Piątek 30.07.2004r. Ukta
Tego dnia pobudka miała miejsce ok. godziny 7:00, a budzącym nas był, UWAGA!!, Jendras! Słownie J-E-N-D-R-A-S. Po jego radykalnych metodach budzenia nas, ruszyliśmy nasze 4 litery z łożek i ruszyliśmy po zakupy. Zrobiliśmy śniadanko, po którym spakowaliśmy się i tuż przed godziną 10:00 ruszyliśmy w drogę. Jechało się dość przyjemnie przez takie miejscowości jak: Stare Kiejkuty, Marksoby. Byliśmy zdziwieni i nieco wyzywaliśmy naszego przewodnika, tj. Jendrasa, gdy okazało się, że na jednej z kryżoatek 😉 źle skręciliśmy i po paru kilometrach ukazała nam się nieplanowana miejscowość Piasutno. „Szarka” nic na głodnego nie wymyśli, więc zrobiliśmy sztorm na miejscowy sklep ogólnospożywczy i wykupiliśmy co się dało. Rozłożylismy się na łączce by zjeść zakupiony towar i podumać, co dalej. Stwierdziliśmy, że jedziemy dalej i przy okazji odwiedzimy miasto Juranda – Spychowo. Tak też uczyniliśmy, zaliczając po drodze Świętajno i Kolonię. W Spychowie zrobiliśmy mały odpoczynek na potrzeby fizjologiczne i pojechaliśmy dalej przez Koczek i Zgon do miejscowości docelowej, tj. Ukty. Tam ulokowaliśmy się w naszym schronisku, tzn. szkole podstawowej i poszliśmy na zakupy. W miejscowym sklepiku poznaliśmy jakąś niereformowalną babę z PRLu, której co drugie zdanie brzmiało „Nie ma.”, „Śpicie czy co?” lub też „Oni tu tylko zwiedzają!”. Po zakupach wyszliśmy żegnając kobiecinę nieprzychylnym wzrokiem 😉 Po powrocie do szkółki zrobiliśmy małą konsumpcje, a potem wykąpaliśmy się w pobliskiej rzeczce Krutyni (sławny szlak kajakowy). Po kąpieli włączyliśmy (z obawami czy nie wybuchnie hehe) stary telewizor, który stał w naszym pokoju. Wieczorem Szarkowcy bez Jendrasa, który poszedł spać, poszli do miejscowej tawerny uczcić prezesowe urodziny. Do schroniska wróciliśmy ok 23:00.
IV dzień – Sobota 31.07.2004r. Zatłoczone Mikołajki.
Obudziliśmy się w SP w Ukcie dość wcześnie. Nocleg był fantastyczny. Wygodne łóżka, czysta i pachnąca pościel złożyły się na to, że czuliśmy się podbudowani i wypoczęci. Zjedliśmy śniadanko, a po zdaniu kluczy od tego przybytku wyruszyliśmy z animuszem w kierunku na Mikołajki. Po kilku godzinach kręcenia pedałami, głowami, i wydzierania się „auto tył!!” dotarliśmy do przyjaznych Mikołajek. W miasteczku zrobiliśmy niezbędne zakupy w sklepie dyskontu LEWIATAN. Piotr O. pseudonim „Prezes” skorzystał z okazji i w Pogotowiu Ratunkowym dokonał przeglądu podzespołów napędowych (czytaj kolano). Po sprawdzeniu cen noclegów w Mikołajkach członkowie KTR „Szarka” stwierdzili, że tak niski [ 🙂 ] standard im nie odpowiada. Wyruszyliśmy więc na północ w kierunku pobliskich jezior. Zatrzymaliśmy się na rancho miłych państwa Krawczyków nad jeziorem Tałtowisko w osadzie Tałty. Po rozłożeniu namiotów, zjedzeniu kolacji i zabawach z psami (znudzonym Denisem i jakimś tam jeszcze bardziej kudłatym) udaliśmy się na spoczynek. Tak właśnie zakończył się w glorii 4 dzień naszej wyprawy.
V dzień – Niedziela 01.08.2004r. Giżycka twierdza.
Twardo, ciasno i duszno. Jak to miło budzić się rano w 3-osobowym namiocie w 1 zajętym przez sakwy 😉 To była wspaniała noc. Po złożeniu dwóch namiotów, ruszyliśmy na trasę. Naprzemian polną i asfaltową drogą przez Ryn dotarliśmy do Giżycka. Na uwagę zasługuje fakt, iż tę trasę przejechał kontuzjowany Prezes (zapalenie mięśnia krzyżowego), którego -uwaga!!! – nikt nie mógł dogonić. Wkońcu dotarliśmy do schroniska młodzieżowego mieszczącego się w Twierdzy Boyem. Po uprzednim sprawdzeniu przez Zbycha WC-tów (sprawdził przepustowość rur) zakwaterowaliśmy się. Niczym dzikusy spragnione cywilizacji wskoczyliśmy pod prysznice. Następnie udaliśmy się na obiad. Zjedliśmy pyszne fryteczki + surówka + schaboszczak, bądź sznycel drobiowy z jajkiem sadzonym (wedle uznania; dla niektórych oba zestawy 😉 Po obiadku Zbychu, Kowal, Ania i Prezes ruszyli na miasto zwiedzić port, natomiast Andrzej i Emilka poszli na plaże. Niestety zanim tam dotarli zrobiło się już zbyt zimno aby popływać, w dodatku na publicznej plaży rosły obleśne zielone wodorosty. Wieczorem już wszyscy razem wyszliśmy ponownie na miasto. Prezes zaczepił lokalne piękności i zapytał gdzie możemy znaleźć jakąś imprezownię. Odpowiedzią był śmiech i pytanie „W niedzielę??”. Niewzruszenie ruszyliśmy dalej i udało nam się! Znaleźliśmy imprezową tawernę. Tylko jakoś tak wyszło, że chłopcy (poza kuśtykającym Prezesem) nie bardzo kwapili się do tańca. Wylądowaliśmy więc w ogródku piwnym. Andrzej (największy głodomor wyprawy) zamówił rybkę – pysznego okonka z chrupiącym ogonkiem i niezwykle ciekawą głową. Gdy z rybki zostały już tylko ości wróciliśmy do Twierdzy i poszliśmy spać.
VI dzień – Poniedziałek 02.08.2004 Odpoczynek.
Tego dnia mieliśmy przewidziany dzień przerwy w jeździe (zresztą pogoda nie nadawała się na jazde po padał ulewny deszcz). Wobec tego po raz pierwszy na tej wyprawie mogliśmy spać do woli. Z łóżek „wypełzliśmy” przed 12:00. Stwierdziliśmy, że tego dnia zwiedzimy Twierdzę Boyen wybudowaną przez państwo pruskie w drugiej połowie XIX wieku. Masywne ceglane mury, warowne budynki – koszary, zrobiły na nas duże wrażenie. W Twierdzy obecnie zlokalizowane jest muzeum, w którym oprócz informacji o Twierdzy znajduje się szereg eksponatów związanych z wysiedleniem Polaków do ZSRR w czasie II wojny światowej. Można zobaczyć tam wiele map Giżycka i okolic. Po zwiedzeniu twierdzy udaliśmy się do centrum Giżycka, aby zgrać zdjęcia z aparatu cyfrowego oraz zrobić zakupy. Po powrocie do schroniska wspólnie zrobiliśmy obiad. Wieczorem poszliśmy na spacer po Giżycku. Wspaniały zachód słońca nad jeziorem Niegocin zapamiętamy na długo.
VII dzień – Wtorek 03.08.2004r. Kajakowa przygoda.
Siódmy dzień wyprawy spędziliśmy również w Giżycku. Pogoda dopisała, więc po śniadaniu wybraliśmy się na kajaki. Płynęliśmy przez jeziora Niegocin, Tałty, i Kisajno oraz Kanałem Giżyckim. Po drodze Piotr pytał każdego wędkarza i pseudowędkarza czy biorą rybki. Drużyny Jendras z Emilką i Kowal ze Zbiniem postanowiły rozegrać wyścig kajakowy. Wynikiem był kompromisowy remis. Z kajaków wyszliśmy wszyscy z mokrymi tyłkami i udaliśmy się do schroniska na obiad. Ania i Piotr jedli pierożki, Zbiniu i Kowal jajecznicę, a Jendras z Emilką zaszaleli i skonsumowali frytki i smażoną kiełbaskę. Później było trochę lenistwa, a kiedy to nam się znudziło, Emilka i Jendras poszli się kąpać, a Ania i Piotr na spacer. Co w tym czasie porabiali Kowal i Zbiniu nie wiadomo-pewnie czytali gazety. Wieczorem spakowaliśmy sakwy i usiłowaliśmy zrobić zdjęcie pani ze schroniska, która dbając o dobry standard schroniska co 15 minut sprzątała łazienki i wycierała podłogi. Aż głupio było iść do łazienki i jej nabrudzić.
VIII dzień – Środa 04.08.2004r. Na Krzyżackim szlaku.
Tego dnia po pobudce sprawdziliśmy czystość w toaletach w schronisku i zauważyliśmy, że ostatnie sprzątanie było ponad 10 min temu.Zaniepokoiliśmy się nieco, lecz na szczęście po chwili przyszła pani z mopem i wszystki było jak dawniej. Po zjadzeniu śniadanka udaliśmy się w podróż do Reszla. Aby ulżyż cierpieniom Emilki Jendras zamienił swojego aluminiowego rumaka na topornego, żelaznego rzęcha. Przejeżdżając przez Kętrzyn zaczepiliśmy o muzeum „60-lecia powstania Wilczego Szańca” (kwatera główna Hitlera w czasie II Wojny Światowej. Nastepnie pojechaliśmy do Zamku Krzyżackiego, w którym zwiedziliśmy zlokalizowane w nim muzeum. Zrobiliśmy tam kilka ciekawych fotek z średniowiecznymi rycerzami. Po dłuższym postoju w Kętrzynie wyruszyliśmy w dalszą drogę. W klasztorze Jezuitów w Świętej Lipce Szarkowcy zwiedzili i wysłuchali koncertu organowego. Do Reszla dojechaliśmy ok 16:00. Niestety musieliśmy czekać godzinkę na kierowniczkę schroniska. Jak się okazało, naszą noclegownią była szkoła, w której kiedyś mieściło się Hitlerjugend. Znajdowały się w niej wieloosobowe prysznice wyglądające jak w Auschwitz lub jakiejś rzeźni. Po zakwaterowaniu wyruszyliśmy na miasto. Poszliśmy na wieżę zamku krzyżackiego, z którego rozpościerał się wspaniały widok na okolice. Szczególnie podobało nam się w parku miejskim, w którym płynąca rzeczka oraz górzysty teren tworzyły ciekawą mozaikę. Po powrocie do „Hitlerjugend schronisko” zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
IX dzień – Czwartek 05.08.2004r. Upał,wiatr i wspaniałe Mrągowo.
Tego dnia wyjechaliśmy na trasę do Mrągowa po godzinie 11. Trasa była dość krótka, bo liczyła zaledwie 30km. Mimo to, lekką nie była, bo przeszkadzał nam wiejący w twarz wiatr, a do tego pagórkowaty teren. Jechaliśmy przez takie miejscowości jak Święta Lipka (ponownie), Pilec, czy Klasztorowo, robiąc co jakiś czas dłuższe odpoczynki. Do Mrągowa zawitaliśmy ok. godziny 14:00 i szybko znaleźliśmy nasze zakwaterowanie w schronisku szkolnym. Po rozpakowaniu się i umyciu poszliśmy na miasto, głównie by rozeznać się z rozkładem jazdy PKP. Będąc już na miejscu kupiliśmy bilety powrotne na sobotę. Miłej pani z okienka daliśmy robotę na ładnych parę minut, bo każdy kupował oddzielny bilet. Tak więc miała z nami niezły ubaw. Po wizycie na dworcu udaliśmy się na zakupy. Wieczorkiem poszliśmy nad miejską plażę, by zażyć kąpieli w tamtejszym jeziorku. Po powrocie Anka i Prezes poszli na pizzę, a reszta składu zabawiała się w schronisku. Kulturalna rozmowa, herbatka i dowcipy – oto recepta na udany wieczór. Spać poszliśmy dość późno, każdy o indywidualnej godzinie.
X dzień – Piątek 06.08.2004r. Dzień odpoczynku, biesiada Tyskiego.
Obudziliśmy się w schronisku młodzieżowym w Mrągowie. Wszyscy we wspaniałych wakacyjnych nastrojach – zapewne dlatego, że pospaliśmy do 11. Zjedliśmy skromne, ale treściwe śniadanko. Po doprowadzeniu się do stanu użyteczności przy pomocy specyfików czyszcząco-konserwujących (mydło, pasta do zębów, szampon*), postanowiliśmy wyruszyć nad jezioro mrągowskie. Jendras pozostał w schronisku- zapewne obawiał się oparzeń i udaru hehe. Ekipa w składzie Prezes, Ania, Zbiniu, Emil i Kowal poszli na miejskie molo, gdzie opalali się przez 3 godziny. Kowal ze Zbychem wrócili do schroniska nieco wcześniej. Okazało się jednak, że nie mieli oni kluczy od pokoju, więc musieli wchodzić przez okno do pokoju odpoczywającego Jendrasa. Po ok. 1h zjawiła się reszta ekipy. Po obiedzie wszyscy wyszliśmy na biesiadę piwa Tyskie. Tłumy podchmielonych mrągowian, napakowane chłopaki z ochrony, złośliwy prowadzący, boski zespół Big Brothers, oraz bigos za 4 zł, który Kowalowi dał ostro do wiwatu, nierozłącznie będą kojażyły się nam z tą imprezą. Podczas koncertu muzycznego Emilka miała ochotę pośpiewać na scenie, ale reszta naszej ekipy nie miałą odwagi. Ok. godziny 21:00 opuściliśmy imprezkę. Po zrobieniu niezbędnych zakupów przed podróżą powrotną do Nowego Tomyśla udaliśmy się do schroniska, gdzie po spakowaniu rzeczy do sakw i zjedzeniu kolacji usnęliśmy jak niewinne dziatki.
XI dzień – Sobota 07.08.2004r. Niechciany Powrót do domu.
Nadszedł niestety ostatni dzień naszej wyprawy. Wstaliśmy bardzo wcześnie (już przed 7:00 rano!!!) aby ze spokojem się spakować do końca (w końcu na pociąg nie można się spóźniać 😉 Opuściwszy schronisko udaliśmy się na dworzec PKP w Mrągowie. Mieliśmy pewne obawy, że nie trafimy na właściwy peron, ale na szczęście był tylko jeden 😉 O 10:20 nadjechał nasz wspaniały polski „żółtek” (rarytas wśród pociągów tego modelu, bo piętrowy). Ok. godzinę dojeżdżaliśmy do Olsztyna, gdzie czekała nas przesiadka. Należy wspomnieć także o niezwykle miłym i przystojnym pracowniku stacji PKP Olsztyn, który serdecznie udzielił nam informacji, gdzie powinniśmy się udać aby dojechać do Poznania z całym tym naszym „majdanem” (czyżby lokalne określenie roweru??). Ciapong, który przetransportował nas do stolicy Wielkopolski nie był co prawda zbyt piękny, ale udało nam się zdobyć dla całej grupy przedział, więc jechało się całkiem wygodnie. Brak klimatyzacji i ciepłe lato dało nam się trochę we znaki. Podróż zeszła nam przede wszystkim na czytaniu gazet i jedzeniu. Na stacji w Poznaniu spędziliśmy ok. godziny, aby o 17:50 wyruszyć poczciwym „żółtkiem” do domu. W Nowym Tomyślu pożegnaliśmy Anię, która pojechala dalej do Zbąszynia. Podróż Mrągowo – Nowy Tomyśl była rekordową pod względem częstotliwości sprawdzania biletów – 5 razy 😉
1 sierpień 2004r |
Na „zlotowej” trasie 🙂
Naszym celem tego dnia było objechanie trasy „III Rajdu Szlakiem Chmielu I Wikliny”, który nasz klub zorganizuje w dniach 3-5 września 2004.
Wyruszyliśmy z Nowego Tomyśla o godz. 9:45, tradycyjnie już sprzed domu Leoona. Poprzez Jastrzębsko Stare dotarliśmy do Zbąszynia, w którym przyłączyła sie do nas Ania. Dalej poprzez Nądnie dotarliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego Relax położonego w Nowej Wsi Zamek nad jeziorem Błędno. Spotkaliśmy tam i podyskutowaliśmy z zaprzyjaźnioną kierowniczką ośrodka Panią Heleną Krzywoszyńską. Był to także czas na spacer i odpoczynek. Dalej poprzez Nową Wieś Zbąską dotarliśmy do Grójca Małego, a dalej do Grójca Wielkiego ( podziwialiśmy strusie 🙂 ). Zrobiliśmy krótką przerwę na polu namiotomym nad jeziorem Grójeckim. Dalej poprzez Przyprostynie dojechaliśmy do Zbąszynia. U Ani zrobiliśmy kolejny postój – tym razem nieco dłuższy. Zostaliśmy poczęstowani kawą oraz pysznym plackiem. Droga powrotna do Nowego Tomyśla była podobna jak trasa naszego wrześniowego zlotu. Poprzez Przyprostynie, Bęlęcin dojechaliśmy do Boruji, a dalej nad jezioro Kuźnickie. W Ośrodku Wypoczynkowym Oaza zdobyliśmy przydatne informacje o możliwości podania tam posiłku dla cyklistów, którzy wezmą udział w naszym zlocie. Objechaliśmy jezioro Kuźnickie jadąc ścieżką biegnącą wzdłuż jeziora. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy po 18:00. Byliśmy mocno zmęczeni, gdyż końcowy odcinek pokonaliśmy w bardzo szybkim tempie jadąc pod wiatr (średnia 31km/h). Podsumowując, jesteśmy niezwykle zadowoleni z „ekspertyzy” trasy naszego wrześniowego zlotu. Jest ona niezwykle urozmaicona i powinna się spodobać cyklistą. Należy także podkreślić, że w wycieczce wzieła udział Ania Nowak. Był to jej pierwszy wyjazd z nami. Na trasie spisała się znakomicie, za co należą się jej duże słowa uznania. Tak Trzymaj Aniu 🙂 W sumie tego dnia zrobiliśmy 91km.
24-26 czerwiec 2004r |
Prądówka 2004
Od piątku do niedzieli przebywaliśmy nad jeziorem Lutol w Prądówce. Wyjechaliśmy w piątek popołudniu. Namioty, grill itp. zawieźliśmy samochodem. W piątek wieczorem próbowaliśmy złowić ryby…ale nasze wyniki były delikatnie mówiąc mierne. Wieczorem spacerowaliśmy wzdłuż jeziora i dyskutowaliśmy do późnych godzin nocnych. W sobotę ponownie Ania, Prezes i Kowal wybrali się na ryby, natomiast: Red, Kmicic. pojechali na przejażdżkę do Trzciela. W sobotę wieczorem do Prądówki dotarła reszta składu. W niedziele – w dość niesprzyjających warunkach atmosferycznych- pływaliśmy kajakami po jeziorze Lutol i rzece Obrze. Trzeba przyznać rację tym, którzy uważają Obrę za jeden z najładniejszych szlaków kajakowych w Polsce – jest ona niesamowita!. Wyjazd ten wspominamy miło. Choć było to tylko 20km od Nowego Tomyśla i rowerami dużo nie jeździliśmy – atrakcji nam nie brakowało.
W wyjeździe udział wzięli: Red,Nati,Nati2,Ania,Prezes,Kmicic,Kowal,Jaca,Ela
20-23 maj 2004r |
Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy „Poznajemy parki krajobrazowe Wielkopolski”
W dniach 20-23 maja 2004 we wsi Imiołki położonej w Lednickim Parku Krajobrazowym odbył się Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy „Poznajemy parki krajobrazowe Wielkopolski”. W zlocie wzięło udział dziewięciu Szarkowców: Oliwia Mielec, Krzysztof Bursa, Łukasz Bączyk, Michał Osękowski, Piotr Osękowski, Emilia Rogacz, Dąbrówka Stępniewska, Tomasz Zbiegień i Andrzej Nawrot.
LEGENDA:
I) Informacje o Lednickim Parku Krajobrazowym
II) Dzień pierwszy zlotu – piątek – 20.05.04
II) Dzień drugi zlotu – sobota – 21.05.04
III) Dzień trzeci zlotu – niedziela – 22.05.04
IV) Dzień czwarty zlotu – niedziela – 23.05.04
V) Podsumowanie.
- I) Informacje o Lednickim Parku Krajobrazowym:
Lednicki Park Krajobrazowy to teren o dużych wartościach przyrodniczych, historycznych i kulturowych. Utworzony w 1988 r., a w 10 lat później poszerzony do obecnych granic.
LPK został powołany dla ochrony unikalnych w skali kraju ziem, rozciągających się wokół j. Lednickiego, będących kolebką polskiej państwowości. Mieści się tutaj również muzeum pierwszych piastów oraz Wielkopolski Park Etnograficzny (Dziekanowice). Teren wokół jeziora Lednickiego, z niezmienionym krajobrazem polodowcowym i szatą roślinną stanowi ważny dla historii Polski obszar. Brzeg jeziora, jego dno i wyspy kryją ślady osadnictwa udokumentowanego tu od neolitu. Na obszarze liczącego 4845 ha Lednickiego Parku Krajobrazowego zlokalizowano 350 stanowisk archeologicznych, wśród nich cztery grody: na Ostrowie lednickim, na wyspie Lednicze, w Moraczewie i w Imiołkach. Od 1997 r.teren Lednickiego Parku Krajobrazowego, a dokładniej Imiołki stały się miejscem wybranym przez poznańskich dominikanów, którzy organizują coroczne spotkanie młodzieży pod Bramą Trzeciego Tysiąclecia. Co roku do Imiołek w przeddzień Zesłania Ducha Świętego poza stałymi bywalcami przybywają nowe grupy pielgrzymów. W ciągu całego roku lednickie pole jest nawiedzane bardzo licznie przez przybywających turystów. Magnesem jest Ryba i sława odbywających się tu uroczystości. Nie wszyscy wiedzą co to za ziemie i dlaczego właśnie to miejsce wybrali poznańscy dominikanie na lokalizację Bramy Trzeciego Tysiąclecia.
Mała wieś Imiołki, na polach której stoi Brama, leży na lewym brzegu długiego na prawie 8 km Jeziora Lednickiego, w jego północnej części. Położone równoleżnikowo, rynnowe jezioro posiada w tym miejscu długą, wąską zatokę, wcinającą się w grunty wsi na głębokość kilometra. Brama usytuowana jest równolegle do niej.
- II) Dzień pierwszy zlotu – piątek – 20.05.04
O 8:25 spotkaliśmy się tradycyjnie przed domem Leoona. Pogoda była chłodna i wiał bardzo silny wschodni wiatr. O 9:15 byliśmy już na dworcu PKP w Nowym Tomyślu. W Poznaniu mieliśmy 1,5h do kolejnego pociągu jadącego do Pobiedzisk, więc postanowiliśmy ten czas wykorzystać na jazdę po Poznaniu. Udaliśmy się na Stary Rynek, a dalej pod kolegiatę jezuicką. Udało się nam wejść do środka. Do Pobiedzisk dotarliśmy ok. godziny 12:30. Ekspresowo zwiedziliśmy centrum miasta, a następnie udaliśmy sie w stronę Imiołek – niewielkiej wsi położonej na północnym brzegu jeziora Lednickiego. W Imiołkach znajdowała się baza zlotu. Zostaliśmy mile przywitani przez organizatorów (Oddział PTTK Szamotuły, KTR Sigma) i zameldowani……w baraku 🙂 Niestety warunki jakie panowały w bazie były delikatnie mówiąc nieciekawe…musieliśmy wnieść wiele pracy, aby nasze lokum doprowadzić do stanu użyteczności. Ale efekt finalny był całkiem miły dla oka…duży pokój…na środku szafa przerobiona na stół a dookoła łóżka „kanadyjki”. Wieczorem postanowiliśmy przejść się na spacer pod sławną Rybę, zlokalizowaną ok. kilometra od centrum Imiołek. Wybudowany przez poznańskich dominikanów monument nazywany Bramą Trzeciego Tysiąclecia robi ciekawe wrażenie. Tego wieczoru graliśmy także w karty…
- II) Dzień drugi zlotu – sobota – 21.05.04
O godzinie 8:20 w naszym „baraku” rozległ się seryjny upierdliwy brzek dzwonków z aparatów komórkowych oznaczający, że trzeba wstawać. Po zjedzeniu skromnego śniadania byliśmy gotowi do wyjazdu na trasę przygotowaną przez organizatorów. Celem tego dnia było dotarcie i zwiedzenie Gniezna. Pierwszą ciekawą miejscowością na trasie było Zakrzewo. Znajduje się tam wspaniały pałac neorenesansowy, w stylu francuskim z 1867 r. Pałac odremontowany w latach 1986-91, stanowi własność Wielkopolskiego Banku Kredytowego SA w Poznaniu, obecnie wykorzystywany jest jako Centrum Szkolenia. Dalej poprzez Wilkowyje dotarliśmy do Kłecka – niewielkiego miasteczka (2700 mieszkańców) położonego nad jeziorami Kłeckim i Gorzuchowskim. Na rynku zrobiliśmy dłuższy postój. Poprzez Biskupice Jeziorne, Obore dojechaliśmy do Gniezna, w którym przebywaliśmy przez dwie godziny. W planach mieliśmy zwiedzić to miasto szczegółowo, ale że tego dnia byliśmy niewyspani – a co za tym idzie mało aktywni – postanowiliśmy usiąść w „ogródku piwnym” w centrum miasta i odpoczywać. Nasze zwiedzanie ograniczyło się do zobaczenia katedry gnieźnieńskiej. Te dwie godziny wykorzystaliśmy na rozmowy i zjedzenie posiłku. Droga powrotna do Imiołek biegła przez Mylęcin, Komorowo. Po powrocie do bazy wzieliśmy prysznic [dodajmy: zimny prysznic :)] a następnie zjedliśmy ciepły posiłek przygotowany przez organizatorów. Późnym wieczorek do Bazy w Imiołkach dojechala reszta naszego teamu w składzie: Emilka,Dąbrówka,Zbychu i Jendras. Ich dojazd do bazy ZHP był o tyle trudny, iż musieli jechać w nocy i na dodatek w deszczu. Spać poszlimy wcześniej niż dnia wcześniejszego, gdyż wszyscy byli zmęczeni (oprócz Jaśka i Oliwki, którzy rozmowiali do 5.00 nad ranem ..)
III) Dzień trzeci zlotu – niedziela – 22.05.04
Obudziliśmy sie podobnie jak dnia wcześniejszego o 8:20. Tego dnia trasa biegła wokół jeziora Lednickiego. Pierwszą atrakcją na trasie był kościół drewniany z 1759r we wsi Waliszewo. Zrobiliśmy kilka fotek i pojechaliśmy dalej. Ciekawą drogą dotarliśmy do głównej atrakcji tego dnia, a mianowicie Ostrowa Lednickiego. Jest to wyspa, na której zachowały się pozostałości grodu oraz relikty najstarszego w Polsce zespołu preromańskiej architektury pałacowo-sakralnej i wolno stojącego kościoła cmentarnego. Obydwa obiekty wzniesione w czasach panowania Mieszka I (tuż przed 966 r.). Wyspa robi imponujące wrażenie..można na niej poczuć ducha średniowiecza. Na lądzie stałym tuż przy wyspie mogliśmy natomiast zobaczyć ekspozycje kości i szkieletów ludzi zamieszkujących niegdyś wyspę. Ciekawym przeżyciem była możliwość obserwowania pracy ludzi, przebranych w stroje średniowieczne. Zrobiliśmy sobie z nimi zdjęcia trzymajac w rękach kusze i miecz. Po przejechaniu ok. kilometra czekała na nas kolejna atrakcja, którą była ekspozycja pt. „Skarby Jeziora Lednica” ukazująca bogactwo rezydencji na Lednicy. Mogliśmy zobaczyć tam średniowieczne uzbrojenie, łodzie, monety i wiele innych – ciekawych przedmiotów. Ruszyliśmy dalej…pogoda nieco zaczęła się pogarszać, zaczeło silnie wiać i zachmurzyło się. Dotarliśmy do Dziekanowic. We wsi zlokalizowany jest wspaniały Wielkopolski Park Etnograficzny. Przeniesiono tam z różnych okolic Wielkopolski i zrekonstruowano liczne zabytki (ok 60!!!). Podzielono je na trzy zespoły. W odrębie „wsi” obejrzeć można chałupy, zagrody, kuźnię, wiatraki, młyn wodny, kościół, karczmę itp. W zespole „dworskim” znajduję się kopia dworu z pierwszej połowy XVIIIw., oficyna dworska i kaplica z 1765r. Z koleii na terenie „folwarku” znajdują się stodoły, spichrz, owczarnia, budynek inwentarski itp. Park etnograficzny zrobił na nas duże wrażenie…jego zwiedzanie zajęło nam kilka godzin. Szczególnie podobała nam się karczma..szkoda tylko, że nie można było napić się w niej piwa warzonego według „staropolskiej” receptury :). Była to ostatnia atrakcja turystyczna tego dnia. Poprzez Lednogóre, Rybitwy wróciliśmy do bazy w Imiokach. Późnym popołudniem dzięki inicjatywie Yacha i Młodzika został rozegrany mecz piłki nożnej KTR Szarka konta reszta Wielkopolski. Niestety przewaga liczebna drużyny „Wielkopolskiej” okazała sie nie do przejścia. Mecz zakończył się porażką, a wynik niech zostanie lepiej utajniony. Natomiast w konkursach sprawnościowych Szarkowcą poszło już znacznie lepiej, za co otrzymaliśmy upominki od organizatorów. Wieczorem w przyjacielskiej atmosferze rozmawialiśmy i bawiliśmy się…
- IV) Dzień czwarty zlotu – niedziela – 23.05.04
Był to ostatni dzień zlotu. Kolejna zimna noc sprawiła, że czuliśmy się niewyspani. Po pożegnaniu się z organizatorami część Szarkowców pojechała do Pobiedzisk, a z tamtąd pociągiem do Nowego Tomyśla. Natomiast druga-studencka część teamu pojechała rowerami do Poznania.
V)Podsumowanie.
Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy oceniamy dobrze. Jak co roku była to wspaniała turystyczna przygoda. Lednicki Park Krajobrazowy zaurczył nas bogatą ilością zabytków związanych z początkami państwa polskiego. Zachęcamy wszystkich do odwiedzenia tego skrawka Wielkopolski. Dziekanowice, Brama Tysiąclecia czy oddalone od parku o 10km Gniezno to miejsca, które warto – a nawet trzeba (!) zobaczyć. Tereny wokół czystego jeziora lednickiego są pagórkowate, i tym samym sprzyjają rowerowym przejażdzką. Odradzamy natomiast spanie w stanicy ZHP w Imiołkach – zwłaszcza gdy pogoda jest nieciekawa, a temperatura w nocy spada do ok.5 stopni C. Spanie na łóżkach „kanadyjkach” w takich warunkach nawet w dobrym śpiworze i grubym ubraniu nie gwarantuje komfortu termicznego..a o chorobę przecież nie trudno. Zapewne, jeszcze nie raz powrócimy na „lednicką ziemię”, gdyż naprawdę warto!!!
14 maj 2004r |
Poznański Nocnik
Poniżej krótka humorystyczna relacja Jendrasa i Zbycha z ich nocnej wyprawy rowerowej po Poznaniu. napisana gwarą studencką
Błedy ortograficzne i styl niech was nie dziwią, gdyż pisali to po naprawdę „męczącej” jeździe 🙂
Jest godzina 02:12 czasu środkowoeuropejskiego, właśnie wróciliśmy z nocnej wyprawy
bike’ami po Poznaniu. A wszystko zaczęło się ok. północy od chęci Jendrasa na sfotografowanie jakiegoś mostu. No to Zbychu wpadł na świetny pomysł by pojechać żółtym szlakiem na wyżyny północne
Moraskiem zwane ;-). Jak postanowili tak też zrobili – wprawdzie wcześniej nijaki cybant KAŹMIERZ (studencki współlokator) wyzwał ich od poj**** , ale oni mimo trudów udali sie na wyprawę. Zapakowali sprzęt i pojechali. Jeszcze na Naramowickiej street Jendras został zaczepiony przez grupę „młodych energicznych ludzi” z narzędziem przypominającym pałkę. Nie zrażeni tą przygodą pojechali dalej, bez świateł minęli policyjny radiowóz i zaczęło się to co tygrysy lubią najbardziej czyli.. las nocną porą!!! W pewnym momencie zrobiło się jednak za ciemno, więc Zbychu zapodał ze swojego halogenosamoroba no i jechaliśmy dalej. Ze względu na pełen extramalizm wyprawy po pewnym czasie jednak wyłączył ten cud techniki. Po niełatwej drodze dojechali do celu wyprawy czyli wzniesienia, z którego Jendras mógł zrobić fotki. Ponieważ zaczęło padać więc dzielni śmiałkowie postanowili wracać. Podczas zjazdu (bez lampek oczywiście) Zbychu nie zauważył uskoku i…zaliczyl glebe (wykopyrtnąl się;-) 😉 Jadąc w stronę asfaltu było coraz „mokrzej”, więc gdy już dojechali do ulicy schronili sie na przystanku MPK. Tam podjęli męską decyzję „jedziemy”. Jak postanowili tak też zrobili i jechali w strugach deszczu. Ludzie jadący samochodami patrzyli na nich dziwnie, ale oni dalej jechali… Dojeżdzajac do domu jakiś koleś wyjeżdżał swoim pięknym odrapanym autem z BP i Jendras „zapodałby” mu w bok – bo na mokrym asfalcie z deka ślisko było, ale tuż przed nim zachamował. Szczęśliwie razem ze Zbychem wrócili shellągowską do domu, gdzie stwierdzili ze wyprawa byla jak najbardziej udana tylko butow szkoda 😉 ale i rowerki się umyły i kaski się odświeżyły, więc ogólnie wyprawa na 5 plusssszzzzz 🙂
18 kwiecień 2004r |
XXXII Zlot Turystów – „Powitanie Wiosny -Żarnowiec 2004
Podobnie jak w 2003r wyruszyliśmy o godzinie 9.30 z Placu Niepodległości. Nasza ekipa tego dnia była liczna, gdyż liczyła 18 osób. (Emilka, Nati, Natalhy, Dąbrówka, Ela, Iras, Jendras, Leoon, Prezes, Kowal, Lukas, Młodzik, Kmicic, Jaca, Red, Zbychu, Paweł, Ziggi). W Michorzewku dołączyła do nas Dąbrówka oraz Pan Jacek. Poprzez Buk, Skrzynki, Otusz dotarliśmy do Żarnowca po godzinie 12.00.
Tam mogliśmy zjeść ciepły posiłek i odpocząć. Była to okazja do porozmawiania z organizatorami oraz innymi miłośnikami turystyki (m.in KTR Sigma). Wspaniała – słoneczna pogoda sprawiała, że nikt nie myślał o powrocie do domu. Podczas odpoczynku przeprowadziliśmy szybkie „chrzciny” , po których do klubu został oficjalnie przyjęty Zbyszek – pseudonim „Ziggi”. Trasę powrotną obraliśmy nieco inną, odwiedzając po drodze festyn ogrodniczy w Trzciance. Wzbudziliśmy tam duże zainteresowanie :). Do Nowego Tomyśla wróciliśmy o 18.30. W sumie tego dnia zrobiliśmy 95 km
12 kwiecień 2004r |
Śmigus Cyklus 2004 – w Dolinie Kamionki
Podobnie jak w zeszłym roku tak i w tym Szarkowcy postanowili w lany poniedziałek nie siedzieć w domu.Tego dnia pojechaliśmy do Pszczewskiego Parku Krajobrazowego w okolice Lewic.
Naszym celem było poznanie Doliny Kamionki. Początkowo kierowaliśmy się niebieskim szlakiem biegnącym z Nowego Tomyśla do wsi Lewice. Następnie czerwonym szlakiem jechaliśmy wzdłuż parku. Liczne podjazdy, zjazdy, bukowe lasy, i rzeka Kamionka mająca iście górski charakter dawały złudzenie bycia w górach. PPK- co smutne- jest błędnie kojarzony tylko z okolicami Pszczewa. Prawdziwą dzikość tego parku można zaobserwować na odcinku od Lewic do Kamionny. W naszym mniemaniu szlak jest nieznany szerszemu gronu ludzi,gdyż oznakowanie jego jest fatalne. Mniej więcej w centralnej części parku znajduje się leśniczówka „Papiernia”. Mieszka tam leśnik, który przybliżył nam historię i charakter parku za co serdecznie dziękujemy. Dalszy odcinek od wsi Mnichy do wsi Kamionna był pełen podjazdów i zjazdów. Dalej nieutwardzonymi leśnymi drogami dotarliśmy do wsi Linie. W Lwówku zrobiliśmy dłuższy postój. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy po 18:00. W sumie tego dnia przejechaliśmy 97 km (w tym ok. 70km po polnych drogach). Wyjazd dzięki dobrej pogodzie i dobremu humorowi uczestników był niezwykle udany 🙂 W Śmigus Cyklusie 2004 wzięło udział 16 osób:
Jaca, Kmicic, Kowal, Krzychu, Leoon, Młodzik, Natalia, Nati, Prezes, Red, Yachu, Zbychu Zbyszek. Warto podkreślić, że do PPK pojechały z nami poraz pierwszy trzy dziewczyny: Asia, Edyta, Oliwka. Spisały się znakomicie na ciężkiej trasie – za co należą się im wielkie słowa uznania-Tak trzymajcie!!!
18 marzec 2004r |
Szarkowcy jeździli po lokalnych bezdrożach 🙂
……………………………………………………………………………………………………………………………….
20 grudzień 2003r |
20 grudnia – II urodziny klubu 🙂
20 grudnia „stuknął” nam drugi roczek działalności. Rok niezwykle ciekawy.. pełen przygód, niezapomnianych widoków.. ale także ciężkiej pracy. Nasz klub stał się jedną z najbardziej aktywnych organizacji młodzieżowych w Wielkopolsce.. organizacją skupiającą młodych ludzi, dla których przebywanie razem na wyprawach, zlotach jest formą ucieczki od codziennych problemów i obowiązków a zarazem sposobem na życie. Jeżdżąc po Polsce, poznając tradycje własnego kraju mogliśmy „na żywo” obserwować zabytki, krajobrazy i interesujących ludzi – żadna podręcznikowa wiedza nie dorówna tym przeżyciom.
2003r to m.in. wyprawy w Karkonosze, na Słowacje i udział w zlotach w Żerkowie i Sulęcinie – jakże wspaniałe wspomnienia mamy z tych miejsc. Szczęście, euforia…ale i złość i niekiedy prawie łzy gdy np. trzeba było z obładowanymi sakwami wjeżdżać na wzniesienia Tatr.. którego końca nie widać J (Nieprawdaż Emilko ? ). To wszystko nauczyło nas, że trzeba być wytrwałym, silnym.. nie tylko na rowerze, ale także i w życiu. Wszystkie te wyjazdy nauczyły nas wzajemnej współpracy, odpowiedzialności…
Nasz klub jest organizacją społeczną w czystym tego słowa znaczeniu. Celem klubu jest przede wszystkim organizacja wypraw, udział w ogólnopolskich zlotach oraz promocja powiatu Nowotomyskiego.
W tym roku w dniach 5-7 września po raz drugi zorganizowaliśmy „Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny” – zlot cyklistów skierowany przede wszystkim dla klubów turystyki rowerowej. Wzięło w nim udział blisko 100 cyklistów z 15 klubów !!! Organizacja tej imprezy wymagała od nas wiele pracy i zaangażowania. Ale warto było!!! – pokazaliśmy niejednemu sceptykowi , że za niewielkie pieniądze można zorganizować ogólnopolską imprezę stojącą na wysokim poziomie…Dowodem tego jest zadowolenie uczestników.. którzy przesyłają nam podziękowania i gratulacje po dzień dzisiejszy.
Mamy nadzieje, że nadchodzący 2004r będzie równie udany w turystyczne doświadczenia.. Wierzymy, że nadal będziemy wspólnie spotykać się na zlotach. Mamy nadzieje, ze podobnie jak w 2003r zarazimy turystyką rowerową nowych ludzi, dla których rower stanie się czymś więcej niż tylko pojazdem..
Na koniec chcielibyśmy podziękować wszystkim ludziom, instytucjom które nas wspierają i pomagają w realizacji naszych planów – wielkie dzięki !!!
Z turystycznym pozdrowieniem.
Szarkowcy
5 październik 2003r |
XXIV Jesienny Rajd „Porażyn 2003”
12 Szarkowców wzięło udział w XXIV Jesiennym Rajdzie „Porażyn 2003” organizowanym przez Oddział PTTK w Buku.
Zebraliśmy się o 10.00 na placu Niepodległości i stamtąd poprzez Wąsowo dotarliśmy do Porażyna.Po zjedzeniu „kultowej” grochówki „Szarkowcy” wzięli udział w różnych konkursach. I Tak: Zbyszek (III Miejsce) i Prezes wzięli udział w głównym konkursie rajdu-wiedzy o Emilii Szczanieckiej. W konkursie polegającym na rozpoznawaniu liści drzew bezkonkurencyjna była Natalia, która zajęła I miejsce. W drogę powrotną wyruszyliśmy ok.godziny 15:00. Deszcz towarzyszył nam przez całą drogę powrotną do Nowego Tomyśla 🙂 🙂 :).
26-28 wrzesień 2003r |
„II Gorzowski Maraton Szosowy”
W dniach 26-28 września trójka Szarkowców w składzie Emi,Jendras,Prezes wzięła udział w „Rajdzie Pieczonego Ziemniaka” będącego imprezą towarzyszącą II Gorzowskiego Maratonu Szosowego organizowanego przez GKR „Cyklista” z Gorzowa Wlkp. Bazą zlotu był Ośrodek Wypoczynkowy „Sosny” w Sosnach położony około 30 km na zachód od Gorzowa Wlkp. Trzeba przyznać, że impreza była przeprowadzona z dużym rozmachem.. ale pokoleii. 🙂
Piątek 26.09.2003
Z Nowego Tomyśla wyruszyliśmy o godzinie 12:00. Z uwagi na fatalne połączenia PKP z Gorzowem Wlkp. postanowiliśmy dojechać na bike’ach do Międzyrzecza, a stamtąd trolejbusem do Gorzowa Wlkp i dalej do Witnicy. 60 km odcinek od Nowego Tomyśla poprzez Zbąszyń do Międzyrzecza pokonaliśmy szybko…co niewątpliwie ułatwiał nam silny wiatr wiejący w plecy. W Międzyrzeczu byliśmy ok. godziny 14:00. O 15:20 podjechał na stacje trolejbus do którego wsiedliśmy. Jesteśmy pozytywnie zaskoczeni standardem jazdy w tym pojeździe szynowym. Klimatyzacja, przyciemniane szyby, wygodne siedzenia, miejsce na rowery(właściwie to na wózki inwalidzkie), no i oczywiście zapach nowości (jakże obcy PKP! ) sprawia że trolejbusy są przyjazne rowerzystą. W Gorzowie Wlkp. przesiedliśmy się do pociągu i niestety już w „tradycyjnych” warunkach dotarliśmy do Witnicy – niewielkiego miasteczka położonego ok.25 km na zachód od Gorzowa Wlkp. Końcowy odcinek jazdy, do miejscowości Sosny pokonywaliśmy już w zapadającej ciemności. OW „Sosny” położony jest w pobliżu malowniczego jeziora wśród lasów. Po przywitaniu się z komandorem maratonu -Jerzym Złotowskim udaliśmy się na obiado-kolacje. Zjedliśmy posiłek, a następnie udaliśmy się do naszego domku letniskowego. Tego dnia wieczorem dla uczestników było przygotowane spotkanie organizacyjne oraz ognisko, przy którym siedzieliśmy do 24:00.
Sobota 27.09.03
Od godziny 7:00 kolejni zawodnicy wyruszali na trasę maratonu..w sumie do pokonania mieli do wyboru: jedną lub dwie pętle 138 kilometrowe. My postanowiliśmy nie wziąć udziału w maratonie (lenistwo) a zamiast tego wystartować na trasę turystyczną. Słoneczna pogoda, ciekawa trasa i przyjacielska atmosfera na trasie zachęcały do jazdy 🙂
Do ośrodka wypoczynkowego wróciliśmy po 16:00. Po obiadokolacji znowu poszliśmy na ognisko przy którym Polacy, Niemcy, młodzi i nieco starsi śpiewali turystyczne piosenki.
Poznaliśmy tego wieczora kilku młodych cyklistów z Gorzowskiego Klubu Rowerzystów „Cyklista”: Pawła, Piotrka i Tomka, a także pomagającą w organizacji zlotu Anię. Ostatni cykliści wracali z trasy 276km już w mroku, ok. godziny 22:00. Podziwiamy zwłaszcza osoby starsze, po 60 roku życia.. które udowodniły nam tym samym, że w tym wieku można mieć wspaniałe zdrowie,kondycje i czerpać radość z życia…BRAWO DLA NICH!!! W młodzieżowym gronie siedzieliśmy do 1:00 w nocy.
Niedziela 28.09.03
O godzinie 10:00 doszło do uroczystego zamknięcia maratonu i rajdu. Organizatorzy wręczyli przeszło 20 pucharów, medalów i koszulek kolarskich za wyniki czasowe uzyskane na trasie.
My postanowiliśmy, że wyjedziemy z ośrodka jako ostatni…i tak też się stało:). Do Gorzowa Wlkp. dojechaliśmy po niecałych 2 godzinach jazdy. W centrum miasta, przy katedrze spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi poznanymi na wyprawie „Po Wale Pomorskim 2002”: Martą i Patrykiem. W oczekiwaniu na pociąg powrotny siedzieliśmy u nich prawie 2 godziny.
Do Zbąszynka dojechaliśmy wspomnianym trolejbusem. W Nowym Tomyslu byliśmy po godzinie 21:00.
Podsumowanie:
Okolice Witnicy to tereny przyjazne rowerzystą. Ładne lasy, czyste jeziora, oraz oznakowane ścieżki rowerowe – zarówno w terenie jak i miasteczkach, świadczą o roli jaką przykłada się w woj. Lubuskim do promocji turystyki rowerowej. Zachęcamy wszystkich do odwiedzenia tych okolic, gdyż naprawdę warto! Mamy szczerą chęć wystartowania w maratonie szosowym w przyszłym roku…nie dla wyniku ale dla sprawdzenia swoich skromnych możliwości 🙂 Dziękujemy Anii,Pawłowi,Piotrkowu,Tomkowi i GKR „Cyklista” za wspaniały zlot. Tak trzymajcie !!!
20 wrzesień 2003r |
III Powiatowy Rajd Turystyczny „Pieczona Pyra -Niepruszewo 2003”
15 szarkowców w składzie:Leoon, Zbychu, Red, Nati, Prezes, Kmicic, Irex, Kowal, Młodzik, Zbyszek, Natalia, Bartek, Dąbrówka, Dominik wzięło udział w III Powiatowym rajdzie Turystycznym „Pieczona Pyra -Niepruszewo 2003”.
Sprzed placu niepodległości wyruszyliśmy o 8:00 rano. Poprzez Kuślin, Michorzewko dotarliśmy do Buku już o 10:00. W Buku dołączyło do nas kilka osób i tym samym już w większej grupie mogliśmy ruszać dalej. Poprzez Grzebienisko, Ceradz Dolny, Kalwy dotarliśmy na metę rajdu zlokalizowaną przy szkole podstawowej w Niepruszewie. Na miejscu mogliśmy zjeść „zupę grochową” oraz napić się herbaty. Na mecie koncert dał także zespół flażoletowy. Do Nowego Tomyśla wyruszyliśmy około godziny 15:00. Postanowiliśmy, że wracać do NT będziemy… autostradą!!! Zapewne jesteśmy pierwszym zorganizowanym klubem który przejechał po autostradzie A2 blisko 30 km. Niesamowicie jedzie się dwupasmową drogą, na której brak samochodów :). Co ciekawe robotnicy pracujący przy budowie byli przyjaźnie nastawieni do naszej grupy, czego dowodem były liczne pozdrowienia ustne i uruchamiane klaksony od koparek, spychaczy, wywrotek. W Michorzewku zrobiliśmy dłuższy postój. Do Nowego Tomyśla dotarliśmy ok. godziny 17:00. Podsumowując „Pieczoną Pyrę” trzeba podkreślić wspaniałą pogodę. 27 stopni C w połowie września nie często się zdarza. Organizacja rajdu była sprawna i trzeba za to pochwalić organizatora czyli Oddział PTTK w Buku -gratulujemy!!!.
14 wrzesień2003r |
MRU-Międzyrzecki Rejon Umocniony
Tego dnia 7 „Szarkowców” w składzie: Leoon, Zbychu, Jendras, Junior, Kowal, Prezes, Nati pojechało zwiedzić MRU, czyli Międzyrzecki Rejon Umocniony.
Wyruszyliśmy po 9.00 z Placu Niepodległości. Wspaniała słoneczna pogoda towarzyszyła nam od pierwszych kilometrów wycieczki. W Zbąszyniu zrobiliśmy pierwszy odpoczynek. Dalej poprzez Dąbrówkę Wlkp., Lutol Suchy, Stary Dwór, Kaławę dotarliśmy do wsi Pniewo, gdzie znajduję się zejście do bunkrów. O 13.30 z przewodnikiem rozpoczęliśmy zwiedzanie.
Międzyrzecki Rejon Umocniony to potężny system fortyfikacji wybudowany przez Niemców w latach trzydziestych na granicy z Polską. Dziesiątki potężnych, żelbetonowych obiektów, kilometry podziemnych korytarzy oraz systemy zapór i kanałów wodnych miały jedno zadanie – zabezpieczyć najważniejszy odcinek wschodniej granicy Niemiec.
Niesamowite wrażenie zrobiły na nas podziemne dworce kolejowe oraz kompresory powietrza, których celem było nieustanne dostarczanie świeżego powietrza. Co ciekawe MRU to także jedno z największych w Europie siedlisk nietoperzy. Można tam spotkać, jak sami się przekonaliśmy wiele gatunków tych ssaków.
Trzeba przyznać, że MRU jest dużą atrakcją ziemi lubuskiej. Aż trudno uwierzyć, że tak niesamowite miejsce wykorzystywane jest dla potrzeb turystyki dopiero od 1993r.
Do Nowego Tomyśla wróciliśmy przed 20.00.Tego dnia przejechaliśmy na bike’ach 110km.
5-7 wrzesień2003r |
„II Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny – Poznajemy Region Kozła”
ZOBACZ STRONĘ ZLOTU: http://szlakiem2.republika.pl
W dniach 5-7 września Klub Turystyki Rowerowej „Szarka” z Nowego Tomyśla przy wsparciu Oddziału PTTK w Buku, koła PTTK przy L.O im Mikołaja Kopernika i Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyślu był organizatorem „II Rajdu Szlakiem Chmielu I Wikliny – Poznajemy Region Kozła”. Od godziny 11.00 do Ośrodka Wypoczynkowego „Relax” w Nowej Wsi Zamek położonej ok. 8 km od Zbąszynia zjeżdżali się cykliści z całej zachodniej Polski. W sumie na zlot dotarło blisko 100 cyklistów z następujących klubów:
KTR „Morena” – Zielona Góra
GKR „Cyklista” – Gorzów Wlkp.
KTR „Rewor” – Wrocław
KTR „Biker” – Lubin
KTR „W Pedał” – Rawicz
KTK „Turkot” – Nowej Soli
KTR „Kiekrz” – Kiekrza
KTR „Sigma” – Poznania
KTR „Misie” – Poznania
KTR „Piasty” – Poznania
KTR „Tramp” – Sulęcina
PTTK „Kościan” -Kościan
KTR „Szarka” – Nowy Tomyśl
PTTK „Buk” -Buk
I Dzień zlotu – 5 września 2003 (Piątek)
Po zakwaterowaniu uczestników w domkach letniskowych o godzinie 20.00 rozpoczęła się ceremonia otwarcia w stołówce pełnej świec na stolikach. Pierwszym elementem ceremonii był występ kapeli koźlarskiej, która swoimi utworami ludowymi przypomniała zgromadzonym na sali, że znajdują się w Regionie Kozła. Po oficjalnym przywitaniu cyklistów głos został przekazany zaproszonym gościom. Burmistrz Gminy i Miasta Zbąszyń Pan Rafał Sucharski w przemówieniu przybliżył historię i dorobek kulturalny gminy Zbąszyń. Kolejnym zaproszonym gościem była Pani Teresa Chromińska -dyrektorka Stowarzyszenia Regionu Kozła Gmin RP. W ciekawym przemówieniu przybliżyła historię i cel działalności stowarzyszenia. Po tej ciekawej prelekcji głos zabrał Pan Marek Fertig ze Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyśla, a po nim w imieniu burmistrza Nowego Tomyśla Pan Zdzisław Szymczak z nowotomyskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Kolejnym elementem ceremonii było wręczanie przedstawicielom klubów materiałów krajoznawczych oraz znaczków przygotowanych specjalnie na zlot.
W czasie przygotowań młodzieżowego zespołu ALTER VERUM z Nowego Tomyśla czas umilała zgromadzonym na sali kapela koźlarska. Dziesięcioosobowy zespół ALTER VERUM rozpoczął koncert po godzinie 21.00. Zespół ten specjalizuje się w graniu utworów sentymentalnych, określanych jako poezja śpiewana. Dźwięk skrzypiec, wiolonczel, gitar i refleksyjne teksty piosenek zachwyciły zgromadzonych na sali. Prawie godzinny koncert zakończył się owacją na stojąco i bisem.
Pan Jarosław Kaczmarek – Starosta Regionu Kozła, a zarazem Burmistrz MiG Trzciel jako ostatni zabrał głos tego wieczoru. W krótkim ale treściwym przemówieniu zwrócił on uwagę na rolę tego typu imprez w kształtowaniu młodzieży oraz podziękował „Szarkowcom” za to, że zechcieli oni pokazać w tym roku cyklistom Region Kozła.
Po części oficjalnej wszyscy udali się w okolice plaży, gdzie przygotowane było ognisko oraz posiłek. Czas przy ognisku grając umilała Kapela Koźlarska, którą tworzy trzyosobowa grupa młodych ludzi. Przy muzyce i ognisku cykliści rozmawiali i bawili się do godziny 24.00.
II Dzień zlotu – 6 września 2003 (sobota)
Tego dnia na cyklistów były przygotowane dwie trasy krótsza-40 km i dłuższa 60 km. Na trasę krótszą nikt się nie zdecydował wobec czego prawie 100 osobowa grupa cyklistów podzielona na trzy mniejsze grupy wyruszyła na szlak. Pierwszą atrakcją na trasie była zabytkowa Kuźnia położona we wsi Nądnia. Właściciel kuźni Pan Marian Kwaśny opowiedział cyklistom jak robiło się kiedyś podkowy i inne metalowe rzeczy. Zgromadzone narzędzia oraz artystyczne wyroby z metalu były dużą atrakcją. Po przejechaniu kilku kilometrów grupy były już w Chlastawie, w której to cykliści mogli wejść do zabytkowego drewnianego kościółka i wysłuchać prelekcji przygotowanej przez Panią Irenę Chłopek -opiekunkę kościoła. Niezwykła sztukateria oraz historia tego kościoła zainteresowała cyklistów. Kolejny postój grupy zrobiły w Zbąszynku. Miłe przywitanie zgotowali cyklistom pracownicy Ośrodka Kultury Sportu i Rekreacji. Historia tego miasteczka, choć młoda (80 lat istnienia) jest bardzo burzliwa i ciekawa. W Zbąszynku po raz kolejny cykliści mogli posłuchać kapeli koźlarskiej. W Dąbrówce Wlkp. na uczestników „II Rajdu Szlakiem Chmielu I Wikliny -Poznajemy Region Kozła” czekała grochówka przygotowana i podana w zabytkowym pałacu. Sołtys wsi – Pan Piotr Kociołek przybliżył historię Dąbrówki Wlkp. oraz pałacu hrabiów Schwarzenau. Jego wypowiedz zainteresowała uczestników zlotu. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów cykliści dotarli do Trzciela, w którym na miejskim stadionie czekała już Pani z UGiM w Trzcielu z przygotowanymi informacjami na temat miasta. Po wysłuchaniu prelekcji grupy objechały jedyny w mieście kościół, rynek i skierowały się w kierunku na Lutol Mokry, a dalej na Zbąszyń. W Zbąszyniu cykliści mogli podziwiać basztę oraz park nazywany Łazienkami. Kolejną atrakcją w Zbąszyniu był prawie godzinny postój na plaży. Był to czas na odpoczynek i wspólne rozmowy. Rundka honorowa blisko 100 osobowej grupy wokół zbąszyńskiego rynku zakończyła pobyt w tym mieście. Poprzez Przyprostynie i Perzyny cykliści wrócili do Nowej Wsi Zamek i Ośrodka Wypoczynkowego „Relax”.
O godzinie 19.00 przy plaży zostały przeprowadzone konkursy sprawnościowe. Konkursy były różne-jedne łatwiejsze drugie trudniejsze.. ale chodziło przecież o dobrą zabawę i sprawdzenie samego siebie.
O godzinie 20.30 rozpoczęła się zabawa taneczna prowadzona przez Pana Marka Andrysa z Nowego Tomyśla. Człowiek ten tak poprowadził imprezę, że bawili się wszyscy i młodzi i starsi. Raz po raz impreza była przerywana-i przeprowadzane zostawały kolejne etapy konkursu teoretycznego „Z NIE-JEDNEJ BECZKI”. Konkurs ten skierowany był dla klubów turystyki rowerowej, a polegał na tym, że jeden reprezentant klubu odpowiadał na pytania z geografii, historii, kolarstwa itp.. zadawane przez „Szarkowców”. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpiło późnym wieczorem. Zwycięzcą okazał się klub KTR Biker z Lubina.
III Dzień zlotu – 7 września 2003 (Niedziela)
O godzinie 10.00 rano przy plaży odbyło się uroczyste zakończenie zlotu, na które przybył Pan Henryk Helwing- Burmistrz MiG Nowy Tomyśl oraz pani Ewa Wojtanowska – prezes firmy ROLTECH z Opalenicy. Burmistrz w krótkim przemówieniu przedstawił cyklistom Nowy Tomyśl i zachęcił do jego odwiedzenia. Wręczone zostały puchary, dyplomy i nagrody za konkursy przeprowadzone dzień wcześniej. Puchar dla najliczniejszej grupy, którą okazał się KTR „Sigma” z Poznania wręczyła Pani Ewa Wojtanowska . KTR „Biker” z Lubina otrzymał za zwycięstwo w konkursie „Z NIE-JEDNEJ BECZKI” darta elektronicznego ufundowanego przez firmę BSI Polska z Paproci. W sumie KTR „Szarka rozdał blisko 21 nagród.
Głos zabrali także uczestnicy zlotu m.in. Pan Wojciech Malinowski wice prezes Oddziału PTTK w Szamotułach, Pani Danuta Kujawińska. Zwrócili oni uwagę na znakomitą organizację zlotu podkreślając, że jesteśmy najaktywniejszym młodzieżowym klubem turystyki rowerowej w Polsce.
„Szarkowcy” podziękowali cyklistom za udział w „II Rajdzie Szlakiem Chmielu I Wikliny – Poznajemy Region Kozła” i zaprosili wszystkich na trzecią edycję zlotu.
Podsumowanie:
„II Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny-Poznajemy Region Kozła” według nas – organizatorów oceniamy, że wypadł znakomicie. Doświadczenia wyniesione z I edycji zlotu okazały się cenne i sprawiły że ten zlot był nie tylko lepiej zorganizowany ale także znaczniej ciekawszy.
Były to ciężkie 3 dni pracy ale satysfakcja i przeświadczenie że zrobiliśmy niesamowitą imprezę jest nie do przecenienia. Mamy wiele zapału aby tą imprezę rozwijać, tak aby kolejne edycję były jeszcze wspanialsze.
Patronat prasowy:
Tygodnik „Nasz Dzień Po Dniu”
Sponsorzy zlotu:
-PKO BP S.A. – Nowy Tomyśl
-Bank Spółdzielczy – Nowy Tomyśl
-BSI Polska/ Exori Fisching/ Best Sporting – Paproć
-Roltech – Opalenica
-Foto Gabi – Nowy Tomyśl
-Musicfan – Nowy Tomyśl
-North Adventure – Paproć
-Firma Zborała -Nowy Tomyśl
Specjalne podziękowania dla:
-Nowotomyskiego Ośrodka Kultury
-Urzędu Gminy i Miasta w Nowym Tomyślu
-Starostwa Powiatowego w Nowym Tomyślu
-Stowarzyszenia Regionu Kozła Gmin RP
-Urzędu Gminy i Miasta w Zbąszyniu
-Urzędu Gminy i Miasta w Zbąszynku
-Urzędu Gminy i Miasta w Trzcielu
-Ośrodka Kultury Sportu i Rekreacji w Zbąszynku
-Zbąszyńskiego Centrum Kultury
-Koła Gospodyń Wiejskich w Dąbrówce Wlkp.
-Kapeli Koźlarskiej Marcina Szczechowiaka ze Zbąszynia
-Zespołu ALTER VERUM z Nowego Tomyśla
-Pani Heleny Krzywoszyńskie j- kierowniczce OW „Relax”
-Pana Witolda Silskiego z UGiM w Zbąszyniu
-Pana Mariana Kwaśnego z Nądni
-Pani Irenie Chłopek z Chlastawy
-Pana Piotra Kociołka – Sołtysa Dąbrówki Wlkp.
-oraz wszystkich ludzi którzy choćby w najmniejszym stopniu przyczynili się do organizacji zlotu.
24 sierpień 2003r |
„V Turystyczny Rajd Cyklistów Na Pożegnanie Lata” – Nowy Tomyśl
Tego dnia 5 „Szarkowców”(Red,Nati,Prezes,Irex,kmicic) wzięło udział w „V Turystycznym Rajdzie Cyklistów Na Pożegnanie Lata” organizowanym przez Ośrodek Oświaty I Sportu w Nowym Tomyślu.
W imprezie udział wzięło ponad 80 cyklistów z Nowego Tomyśla i okolic.
Start rajdu znajdował się na stadionie Polonii. Trasa rajdu wiodła podobnie jak w zeszłym roku przez takie miejscowości jak: Nowy Tomyśl – Cicha Góra – Boruja Nowa – Chrośnca – Jastrzębsko Stare – Nowy Tomyśl. W każdej z wymienionych miejscowości odbywały się konkursy (chodzenie na szczudłach, rzucanie lotkami, rzut woreczkami do celu, strzelanie z KBKsu itp..).Meta rajdu znajdowała się przy strzelnicy LOKu w Nowotomyskim Parku Kultury I Wypoczynku. Podsumowując był to ciekawy rajd – oby więcej takich imprez w naszym powiecie 🙂
17 sierpień 2003r |
Na Koźlim szlaku 🙂
Siedmiu Szarkowców w składzie:Młodzik,Irex,Leoon,Zbychu,Jendras,Prezes i Bartek objeżdżało trasy „II Rajdu Szlakiem Chmielu I Wikliny-Poznajemy Region Kozła”.
Celem tej wycieczki było dokładne obliczenie odległości pomiędzy poszczególnymi miejscowościami oraz ostateczne zaakceptowanie wytyczonych wiosną tras. To był bogaty, pełen humoru i wysiłku dzień. Warto wspomnieć, że w tej wycieczce wziął udział Bartek- nowy Szarkowiec. Na trasie trzymał się nieźle.. zważywszy na to, że momentami tępo jazdy było bardzo szybkie. Tego dnia przejechaliśmy na Bike’ach 110km.
5-11 sierpień 2003r |
„Słowackie Wyzwanie 2003” 5-11.08.2003
I)Trasa:
1 dzień-Pociągiem do Żywca
2 dzień-Z Żywca do Namestova na Słowacji.
3 dzień-Z Namestova do Liptovsky Mikulas.
4 dzień-Z Liptowsky Mikulas przez Pribiline, Strbske Pleso do Starego Smokovca.
5 dzień-Z Starego Smokovca do Tatranska Lomnica.
6 dzień-Z Tatranska Lomnica przez Tatranska Kotlina, do Zakopanego.
7 dzień-Z Zakopanego do Nowego Targu (+ jazda po Krakowie).
II)Wstęp
W dniach 5-11 sierpnia 2003 pięcio – osobowa grupa „Szarkowców” w składzie: Emilka, Jendras, Leoon, Zbychu, Prezes przebywała na wyprawie po północnej Słowacji. Prze 7 dni ludzie Ci pokonali dystans przeszło 400km po górach, zobaczyli niezapomniane widoki, zwiedzili niesamowite wsie i miasteczka. Niejednokrotnie mieli trudne dni, dni pełne walki z samym sobą, z wiatrem, upałem. Słowacje wspominają bardzo pozytywnie-zwłaszcza ludzi, którzy są mili i towarzyscy. Poniżej znajduję się szczegółowa relacja z tej wyprawy-zachęcamy do przeczytania.
III)Relacja
5.08.03 -Dzień I czyli….PeKaPowy ZONK.
Po blisko miesięcznych przygotowaniach, przeczytaniu wielu informacji na temat Słowacji byliśmy gotowi do wyjazdu. Znakomicie przygotowani do wyprawy o 1.00 w nocy dotarliśmy na dworzec PKP w Nowym Tomyślu. Wydawało nam się, że w nocy będzie się łatwiej jechało…zważywszy na to, że będzie mniej ludzi i co za tym idzie upchanie rowerów do przedziałów prostsze. O 1.07 na stacje dojechał oczekiwany pociąg. Ku naszemu zdziwieniu w trzech wagonach było tyle ludzi…, że o wpakowaniu 5 rowerów mogliśmy tylko pomarzyć. Skąd mogliśmy przypuszczać, że „Wood-stokowcy” przedłużą sobie imprezę w Żarach o dwa dni? W każdym bądź razie musieliśmy przełożyć wyjazd aż o 8 godzin! Wracać do domu? – nie ma mowy! Z uwagi, że Emilka miała wolne mieszkanie udaliśmy się wszyscy do niej. Po zjedzeniu lekkiej kolacji poszliśmy się zdrzemnąć. O 7.00 rano upierdliwy brzęk alarmów z telefonów komórkowych oznaczał tylko jedno-TRZEBA WSTAWAĆ!!!. Na szczęście tym razem pociąg był nieco pojemniejszy, co nie oznacza wcale, że wpakowanie bike’ów było łatwe. Wyruszyliśmy …wyprawa w końcu rozpoczęta!!! Tego dnia naszym celem był malowniczy, położony w Beskidzie Żywieckim – Żywiec. Jazda pociągiem przez Poznań, Wrocław choć długa nie była zbyt męcząca. Humor dopisywał, więc o nudzie nie było mowy 🙂 Do Żywca dotarliśmy przed 17.00. Szybko udało nam się znaleźć schronisko młodzieżowe PTSMu zlokalizowane około 500m od dworca. Wolne miejsca były tylko w 14 osobowym pokoju…trochę dużo co nie? Ale okazało się że oprócz naszej piątki będzie spało z nami dwoje miłych ludzi z Gdańska. Późnym popołudniem wybraliśmy się pozwiedzać miasto i zrobić zakupy (na rowerkach rzecz jasna). Rynek z fontanną i odremontowanymi kamienicami zrobił niezłe wrażenie. Szczególnie ciekawą budowlą według nas jest kościół p.w. Świętego Krzyża z XIVw. Szachulcowy dach, kopulaste ściany i drewniane wysokie krzyże przy wejściu do kościoła były naprawdę okazałe. Objechaliśmy uliczki Żywca i wróciliśmy do schroniska. Nocleg był tani i wygodny. Wieczorem graliśmy w karty i słuchaliśmy muzyki. Z uwagi, że następnego dnia mieliśmy wstać o 6.00 spać poszliśmy wcześnie, gdyż po 23.00.
6.08.03 -Dzień II czyli….pierwsze górki i pozytywny słowacki szok.
Wstaliśmy tak jak planowaliśmy czyli o 6.00. O 8.30 byliśmy już w kantorze wymiany walut w centrum Żywca. Wymieniliśmy złotówki na korony i ruszyliśmy dalej. Pierwszą wspaniałą miejscowością był Korbielów położony u stóp góry Pilsko (1557 m n.p.m.).Od tej perełki Beskidów do granicy polsko-słowackiej cały czas pięliśmy się pod górkę. Miejscami kąt nachylenia drogi był naprawdę niezły! Po okazaniu paszportów byliśmy już na Słowacji-państwie w którym mieliśmy spędzić następnych kilka dni. Pierwszą miejscowością po stronie słowackiej była wieś Rabca .SZOK!!! – to jedyne słowo, które charakteryzuje nasze odczucie związane z tą miejscowością a później całą północną Słowacją. Zadbane domy, szosy bez dziur…nie pasowały do wizerunku Słowacji, który przekazali nam autorzy informatorów, przewodników w Internecie. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni!!! Naszym celem tego dnia było dotarcie do Namestova -XV wiecznego miasteczka nad zbiornikiem Orawskim. Od granicy przez wspomnianą już Rabce zjeżdżaliśmy cały czas z górki. Do Namestova dotarliśmy już o godzinie 11.00. Warto dodać, że Namestovo stało się miasteczkiem turystycznym stosunkowo niedawno. Dzięki wybudowaniu zapory powstał malowniczy zalew, który sprawił, że Namestovo przybrało typowo sportowo-turystyczny charakter. Dlatego właśnie ze znalezieniem noclegów mieliśmy duże problemy. Ostatecznie po długich poszukiwaniach zdecydowaliśmy się wynająć na jedną noc dwuosobowy pokój w centrum miasta. Pozwolono nam przespać się na karimatach, które wzięliśmy ze sobą z Polski. Dzięki temu nocleg mieliśmy stosunkowo tani. Późnym popołudniem pojechaliśmy nad zbiornik Orawski aby się wykąpać i odpocząć po jeździe. Woda może za ciepła nie była ale kąpiel w zbiorniku, z którego na horyzoncie widać Tatry zrobiła na nas duże wrażenie. Nad zbiornikiem oprócz nas wypoczywało wielu turystów z innych państw, co świadczy o roli tego akwenu w rozwoju miasta i powiatu. Wracając do naszej kwatery zrobiliśmy zakupy. Wieczorem przygotowując kolację zorientowaliśmy się, że zamiast 5 litrowego baniaka wody kolorowej kupiliśmy 5 litrowy baniak koncentratu pomarańczowego. Ale było słodko tego wieczoru :).Spać poszliśmy ok. godziny 22.00.
7.08.03 -Dzień III czyli….Górski Extreme!
Nocleg w Namestovie (poza ubikacją) wspominamy bardzo pozytywnie. Mieliśmy tego dnia wstać bardzo wcześnie, ale ostatecznie wyruszyliśmy dopiero po 8.00. Po przejechaniu przez most nad zbiornikiem Orawskim kierowaliśmy się już w kierunku na Liptovsky Mikulas. Cały czas jechaliśmy wzdłuż zbiornika, podziwiając jego ogrom. Poprzez malowniczo położony Zuberec dotarliśmy do miejscowości Oravsky Bialy Potok. Tam zrobiliśmy dłuższy odpoczynek. Po raz kolejny zainteresowała nas muzyka wydobywająca się z głośników umiejscowionych na słupach wzdłuż głównych ulic wsi. Po co to? -nie mieliśmy początkowo pojęcia, ale wydawało nam się, że jest to element lokalnej, naziemnej rozgłośni informującej o aktualnych wydarzeniach. Musimy jednakże potwierdzić naszą tezę, gdyż pewni nie jesteśmy. Dalszy bieg trasy tego dnia to prawdziwy górski extreme. Kąt nachylenia drogi równy 12% nieźle dawał popalić naszym mięśniom. Tak jechaliśmy, a właściwie toczyliśmy się przez dobre 7 km. Pod koniec wspinaczki z prawej strony szosy rozpościerał się niesamowity widok na Tatry i słowackie wsie, które z góry wyglądały śmiesznie małe. Gdy już wydawało się, że rozpocznie się zjazd, za zakrętem widzieliśmy….kolejny podjazd! (i tak kilka razy!!!). Wyczerpani, ale zadowoleni i pełni satysfakcji wjechaliśmy na szczyt. Dalej czekał nas już tylko zjazd…i to zjazd jakiego później na Słowacji już nie spotkaliśmy. Droga stromymi serpentynami wijąc się po lasach wydatnie podnosiła poziom adrenaliny we krwi. Klocki hamulcowe rozgrzewały felgi kół do przysłowiowej „Czerwoności”. W trakcie dziesięcio kilometrowego zjazdu mogliśmy podziwiać z góry zbiornik wodny Liptovska Mara oraz Niżne Tatry. Do Liptovskiego Mikulasa dotarliśmy ok. godziny 16.00. Ku naszemu zdziwieniu znalezienie noclegu dla 5 osób nie było takie proste. Ilekroć odwiedzaliśmy pensjonat, kwaterę, tylekroć słyszeliśmy jedno zdanie : „Brak wolnych miejsc!”. Zdesperowani chodziliśmy później już po prywatnych domach. Na szczęście pewna przemiła rodzinka do której przypadkowo trafiliśmy pomogła nam w znalezieniu noclegu. Michaszka (tak chyba to imię brzmiało, dziewczyna w naszym wieku) poprowadziła nas do Pani, która wynajęła nam pokój. Warunki, w których przyszło spędzić nam noc były super, zapewne porównywalne z niejednym 5 ***** hotelem. Na kolacje zrobiliśmy jajecznicę, po której rzecz jasna poszliśmy spać.
8.08.03 -Dzień IV czyli….mega długa wspinaczka!
Choć wstawać się nie chciało (jak zwykle hehe) o 9.00 wystartowaliśmy. Liptovsky Mikulas opuściliśmy z dobrymi wspomnieniami (mili ludzie, piękne położenie).Poprzez Liptovsky Hradok jechaliśmy dość ruchliwą, ale widokowo pierwszorzędną szosą. Byliśmy świadomi, że tego dnia musimy pokonać 800m różnic wzniesień, dlatego pedałowaliśmy równym tempem. Przed nami z ziemi „wystawał” Gerlach (2655 m n.p.m.) w kierunku którego się kierowaliśmy. W Pribylinie zrobiliśmy dłuższy postój. W miejscowej piwiarni wypiliśmy piwo za 15sk. Przez następne 10km kąt nachylenia szosy był nieziemski. Dlatego tym milej wspominamy odpoczynek nad czystym potokiem w miejscowości Podbańska. Podczas postoju zrobiliśmy małą wojnę „wodną” polewając się z zaskoczenia wodą z potoku. Pół godzinna przerwa sprawiła, że mogliśmy jechać dalej. Miejscowością docelową do której mieliśmy dojechać tego dnia było Strbske Pleso- najwyżej położona wieś na Słowacji (1355 m n.p.m.). Około 5km przed tą miejscowością, cały czas wspinając się pod górę wyprzedził nas słowacki kolarz. Postanowiliśmy nie poddać się i powalczyć z nim. Gonitwa była ciężka, ale częste zmiany (co 150m) pozwoliły w końcu go wyprzedzić. Pozdrowiliśmy kolarza.. i na najbliższym zjeździe… nieruchomo padliśmy na trawę :). Byliśmy wykończeni a puls w naszych żyłach można było usłyszeć zapewne z kilku metrów (hehe) 🙂 !!! Strbske Pleso przywitało nas pięknym widokiem na pasmo Tatr Wysokich. Wspaniała widoczność, słońce i bezwietrzna pogoda dodawały temu miejscu niezapomniany klimat. Szkoda tylko, że nie udało się znaleźć tam noclegu i musieliśmy jechać dalej do Starego Smokovca.
Do tego najstarszego z Słowackich uzdrowisk dotarliśmy późnym popołudniem. Wolne pokoje udało nam się znaleźć w hotelu Esculap zlokalizowanym na przedmieściach uzdrowiska. Wieczorem zmęczeni i potwornie głodni poszliśmy coś zjeść. Niestety ku naszemu zdziwieniu o godzinie 21.00 większość restauracji było już zamkniętych. Ostatecznie dotarliśmy do przystępnej i „kulturalnej” restauracji, w której zamówiliśmy zestaw: frytki+ryż+sałatka+kurczak. Zjedzenie takiego zestawiku graniczyło z cudem i bynajmniej nie dlatego, że było to nie dobre, ale dlatego, że było tego potwornie dużo. Około 23.00 przejedzeni i zmęczeni opuściliśmy restauracje i wróciliśmy do naszego miejsca zakwaterowania. Ku naszemu zdziwieniu drzwi wejściowe do hotelu (a propos hotel to zbyt ładnie brzmi jak na tą budowle) były zamknięte!!! Pukanie do drzwi nie spotkało się z reakcją kogokolwiek. Na szczęście okno od pokoju było otwarte…więc po balustradzie, „małpimi skokami” udało nam się wleźć do pokoju. Jak na jeden dzień wrażeń mieliśmy zbyt wiele dlatego poszliśmy od razu spać.
9.08.03 -Dzień V czyli….zjazdy, zjazdy i jeszcze raz zjazdy!
Tego dnia w planach mieliśmy maksymalnie długi sen. Niestety obsługa hotelu delikatnie dała nam do zrozumienia, że mamy opuścić pokoje przed 11.00. Pełni sił i energii wyruszyliśmy w kierunku na Tatranską Łomnice oddaloną o około 8 km od Starego Smokovca. Niestety w pewnym momencie musieliśmy źle skręcić i zjeżdżaliśmy przez kilka kilometrów w złym kierunku. Gdy zorientowaliśmy się, że jedziemy w kierunku na Poprad a nie na Tatranską Łomice mieliśmy już za sobą kilka kilometrów zjazdu. Musieliśmy się wrócić.. a pedałowanie pod górkę z ciężkimi sakwami na bagażniku jak wiadomo do lekkich nie należy. Udało się nadrobić trochę kilometrów dzięki innej trasie…choć dłuższej to jednak mniej stromej. Gdy wspięliśmy się już na szczyt naszym oczom ukazał się wspaniały widok na Tatry Wysokie z Łomnickim Szczytem (2633m n.p.m.) na czele. Przez kilka następnych kilometrów zjeżdżaliśmy już z górki, aż do samej Tatranskiej Lomnicy, do której dotarliśmy około godziny 19.00. Podobnie jak w dniach poprzednich ze znalezieniem noclegu mieliśmy duże problemy…ale ostatecznie udało się. Na kolacje zrobiliśmy tradycyjnie przepyszną jajecznice.
10.08.03 -Dzień VI czyli….Słowacja, Polska no i góralski „klimat”!
Tego dnia naszym celem było położone już w Polsce Zakopane. Poprzez Tatranską Kotline i kilka malowniczych górskich miejscowości dotarliśmy do Jaworinki położonej niedaleko granicy z Polską. Tego dnia jechało się bardzo ciężko, ponieważ oprócz stromych podjazdów zmagaliśmy się z największym wrogiem kolarza -wiatrem. Tuż przed granicą, niedaleko Łysej Polany rozpoczął się pierwszorzędny kilkukilometrowy zjazd. Na granicy wielu ludzi nie było, dzięki temu mogliśmy szybko ruszać dalej…do Zakopanego. Stromy podjazd, walka z głodem, chłód na plecach i ….polskie dziurawe drogi sprawiały że jechało się ciężko. Na przemian mieliśmy odcinki stromych podjazdów i zjazdów. Do popularnego Zakopca dotarliśmy zmęczeni i głodni… dlatego turystyczny posiłek tym bardziej wydawał się smaczny. Rozłożyliśmy karimaty na trawniku i czekaliśmy na spotkanie z Bartkiem, który przebywał akurat na wakacjach w Zakopanem. Pomógł on znaleźć nam w miarę przystępny nocleg w Domu Turysty. Oprócz nas w wieloosobowym pokoju spać miała grupa zakręconych studentów z Konina oraz dwójka Austriaczek Wieczorem poszliśmy pod stację początkową kolejki szynowej na Gubałówkę oraz na najsławniejszą ulicę Zakopanego- Krupówki. Widząc artystów zbierających kasę postanowiliśmy też spróbować. Na chodniku ustawiliśmy podłużny magnetofon, a obok niego kawał kartonu z napisem: „Zbieramy na baterię do JAMNIKA”.W porównaniu do innych konkurencyjnych grup zapewne zarobiliśmy najmniej…ale i tak zabawa była przednia!!! Zwinęliśmy interes około 23.00 i poszliśmy spać.
11.08.03 -Dzień VII czyli…Koniec z górkami i krakowskie niezapomniane przeżycie!
Obudziliśmy się o 9.20. To był ostatni dzień naszej wyprawy, dlatego tym bardziej zależało nam żeby był jak najbardziej urozmaicony i bogaty w przygody. Z miłymi wspomnieniami opuściliśmy Zakopane jadąc w kierunku na Chochołów. Po1,5 godziny jazdy dotarliśmy do tej przepięknej – pełnej góralskich drewnianych chat wsi. Poprzez przejście graniczne znowu byliśmy na Słowacji we wsi Sucha Hora. Chcieliśmy kupić zawijańce makowe, które codziennie jedliśmy podczas pobytu na Słowacji, a które w Polsce są mało popularne. Niestety tego dnia naszego słowackiego przysmaku już nie było.. musieliśmy zadowolić się 2 sztukami. Po powrocie na stronę polską dość płaską szosą kierowaliśmy się już na Nowy Targ. Z tego podhalańskiego miasta wsiedliśmy w pociąg, który miał nas przetransportować do Krakowa. Ok. 140 km odcinek „żółtek” pokonał w 3 godziny-wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że nigdy wcześniej nie jechaliśmy tak wolno. Do Krakowa dotarliśmy gdy robiło się już ciemno, dlatego od razu udaliśmy się na Kopiec Kościuszki. Wspaniały widok na Kraków sprawiał, że nie chciało nam się jechać dalej. Po zobaczeniu jeszcze siedziby radia RMF FM i Hotelu FM ruszyliśmy pod Wawel. Nocna jazda rowerem wzdłuż Wisły… oraz widok oświetlonego lampami Wawelu były niesamowite. Zwiedzanie Krakowa zakończyliśmy blisko półtoragodzinnym postojem na Rynku Głównym. Nie da się opisać uczucia które towarzyszyło postojowi w tym miejscu. Oświetlone kamieniczki, kościół Mariacki, Sukiennice, spacerujące tłumy ludzi, artyści grający na skrzypcach, fletach, recytujący wiersze, jeżdżące dorożki-to wszystko sprawiało, że czuliśmy się tak jakby nas jakiś wehikuł czasu przeniósł o 300 lat wstecz. Zauroczył nas Kraków nocą i postanowiliśmy, że trzeba tam wrócić w przyszłości. Po prawie 4 godzinnym ekspresowym zwiedzaniu Krakowa musieliśmy pojechać na dworzec PKP. Pociąg którym wracaliśmy do Nowego Tomyśla nie miał wagonu bagażowego (jak zwykle!!!).Co gorsza było w nim tylu ludzi, że musieliśmy stać w przejściu przez pewien czas. Szczęśliwym trafem na jednej ze stacji dwójka ludzi opuściła przedział z napisem REZERWACJA i mogliśmy wygodnie się przespać. Około 7.30 rano byliśmy już w Poznaniu, a po przesiadce wyruszyliśmy w końcowe 60km do naszego Nowego Tomyśla.
Szkoda, że wyprawa się zakończyła-wszyscy twierdziliśmy zgodnie. Wspomnienia z tej wyprawy mamy bogate i zapewne pozostaną na długo w naszej pamięci.
IV)Podsumowanie
Przez 7 dni mieliśmy mnóstwo przygód. Zachęcamy do odwiedzenia północnej Słowacji. Jest to kraj przystępny cenowo, ludzie są mili a co najważniejsze przyroda unikalna.
12-13 lipiec 2003r |
„Sierakowski Noc-nik”
12 sierpnia na plaży przy jeziorze Jaroszewskim w Sierakowie miał odbyć się koncert zespołu 1-2-3. Ponieważ był to znakomity powód do zorganizowania wyjazdu postanowiliśmy pojechać.
Wyruszaliśmy późno, gdyż o 16.00 (no ale jak tu wyjechać wcześniej skoro o 10.00 padł pomysł wyjazdu ?).
Wiatr „MordWIND” nie ułatwiał nam zadania, ale nie padał deszcz i co najważniejsze było ciepło. Dobry humor i wspaniałe pagórkowate tereny Sierakowskiego Parku Krajobrazowego sprawiały że jechało się przyjemnie i lekko. Poprzez Lutomek dotarliśmy ok.19.00 do Sierakowa. Po rozłożeniu namiotu przy domku naszych przyjaciół z Gorzowa Wlkp.(Marta,Kamila,Patryk) i zjedzeniu prowizorycznej kolacji poszliśmy na koncert.
1-2-3 to zespół specyficzny grający utwory o charakterze poetycko-sentymentalnym (kilka utworków mają naprawdę niezłych!!!).Niestety, w połowie koncertu zaczął padać deszcz….który z biegiem czasu przybrał formę ulewy-i to jakiej hehe !!! Zmoczeni, wychłodzeni po koncercie postanowiliśmy poszukać jakiegoś lokalu w którym moglibyśmy się wysuszyć i porozmawiać. Po długich poszukiwaniach weszliśmy do kawiarni „Słoneczko”, która znajduję się zaraz przy plaży nad jeziorem. Tak się złożyło, że zespół 1-2-3 też tam był i siedział 5m od naszego stolika .W każdym bądź razie zamówiliśmy deser za 2 zlotysze żeby nas nikt nie wyrzucił :). HMM….to coś deserem może było.. ale zdecydowanie marnym i dziwnym. No ale cóż…czego można oczekiwać za 2 zlotysze :).Do namiotu dotarliśmy przed 1.00 w nocy i poszliśmy od razu spać.
W niedzielę byliśmy m.in. na plaży, zwiedzaliśmy kompleks sportowy-rekreacyjny Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej, Rezerwat „Buki nad jeziorem Lutomskim”. Wracać nikomu się nie chciało, więc wyruszyliśmy do Nowego Tomyśla dopiero po 17.00. Tym razem nasza trasa wiodła m.in. przez: Kwilcz, Linie, Lwówek Wlkp. Do NT dotarliśmy wieczorem. Podsumowując „Sierakowski Noc-nik” trzeba przyznać, że był to kolejny wspaniały wyjazd.
13-15 czerwiec 2003r |
IX Międzynarodowy Zjazd Cyklistów
1)Trochę o Sulęcinie…
a)Historia miasta.
Sulęcin – to ponad 10 tysięczne miasto położone w dolinie rzeki Postomii- lewego dopływu Warty, w przepięknej krajobrazowo okolicy, należącej do najbardziej urozmaiconych terenów Ziemi Lubuskiej. Miasto Sulęcin rozwinęło się ze starej osady słowiańskiej przy szlaku handlowym wiodącym z Poznania do Lubusza. Po rozbiciu dzielnicowym Polski w 1138 roku, wraz z całą Ziemią Lubuską, pozostawała we władaniu książąt śląskich. Najstarszy zachowany dokument dotyczący Sulęcina pochodzi z 1241 r. W innym z 1244 r., Sulęcin nazywany jest już miastem, a sam dokument dotyczy podarowania Sulęcina (z przyległościami) zakonowi templariuszy przez wielmożę Mroczka z Pogorzeli. W 1249 roku książę śląski Bolesław Rogatka sprzedał Ziemię Lubuską wraz z Sulęcinem margrabiom brandenburskim. Przejąwszy nabytki stworzyli Nową Marchię. W 1269 roku miasto i gród, z którego Brandenburczycy prowadzili antypolskie działania zniszczył książę wielkopolski Bolesław Pobożny. Posiadłości templariuszy, po ich kasacie w 1314 roku, przeszły w ręce brandenburskie a następnie zostały przekazane joannitom. Miasto pozostało w rękach joannitów do ich kasaty w 1810 roku. Sulęcin gościł wiele wybitnych postaci. W 1574 roku magnaci i duchowieństwo wielkopolskie witało tutaj uroczyście Henryka Walezego króla Rzeczpospolitej. W czasie potopu szwedzkiego dotarła tu wyprawa duńska Stefona Czrnieckiego, a w latach 1806 – 1814 stacjonowały wojska napoleońskie. W połowie XIX wieku w okolicy miasta wydobywano torf i węgiel brunatny, zaś w mieście powstała fabryka brykietów. Pod koniec XIX stulecia miasto uzyskało połączenie kolejowe. Przed II Wojną Światową Sulęcin rozwijał się dzięki przemysłowi drzewnemu, liczył wówczas 6,5 tys. Mieszkańców. 2 lutego 1945 roku Sulęcin został zajęty prze Armię Czerwoną i stał się miastem polskim. W latach 1945-1975 podobnie jak przed wojną zlokalizowano tu siedzibę władz powiatowych. Rozwój przemysłu i usług kształtuje się w gminie podobnie jak, w okresie międzywojennym i jest związany z obsługą makroregionu gospodarczego o charakterze rolniczo-leśnym.
b)Turystyka
Okoliczne, wysokie wzgórza, pełne dzikiej zwierzyny, grzybów i jagód, sosnowe, bukowe i mieszane lasy, malownicze, bogate w ryby jeziora Pojezierza Lubuskiego tworzą prawdziwy raj dla turystów, zwany „Sulęcińską Szwajcarią”. Atrakcyjność okolic Sulęcina pozwoliła na rozwój turystyki. Wokół miasta oraz sąsiednich niezwykle ciekawych miejscowości turystycznych wytyczono liczne drogi i ścieżki rowerowe, których łączna długość wynosi 300 km. Na szlakach tych można spotkać wierzę widokową o wysokości 10 m, przeznaczoną dla turystów i pomost widokowy umiejscowiony przy zespole krajobrazowo-przyrodniczym „Uroczysko-Lubniewsko”, z którego można podziwiać otaczającą przyrodę. Wszystkie znaki są odpowiednio oznakowane i przebiegają przez jedne z najpiękniejszych terenów Polski. Przez Sulęcin przebiega międzynarodowy szlak rowerowy R1.Okoliczne lasy i czyste jeziora stanowią znakomite miejsce do uprawiania sportów i czynnej rekreacji. Od stycznia 1999 roku Sulęcin stał się stolicą Powiatu Sulęcińskiego, który swoim zasięgiem obejmuje miejscowości: Sulęcin, Torzym, Lubniewice, Słońsk, Krzeszyce.
2)Sobota 14 czerwca 2003 r.
a)Trasa turystyczna o długości ok.55 km
Sulęcin – Brzeźno – Lubień – Grabno – Rosławice – Ośno Lubuskie – Drogomin – Długoszyn – Sulęcin
W drugim dniu IX Międzynarodowego Zjazdu Cyklistów cykliści mieli do wyboru 4 trasy turystyczne a także maraton crossowy. Dwóch członków KTR „Szarka”: Natalia Kęsy i Krzysztof Kmita wybrało dłuższą trasę turystyczną, która prowadziła po drogach asfaltowych. Po oficjalnym otwarciu Rajdu o godz. 10:00 z Głównego Rynku w Sulęcinie cykliści wyruszyli na szlaki. Trasa turystyczna rozpoczynała się ostrym podjazdem w kierunku południowo-zachodnim do wsi o nazwie Brzeźno. Trasa była naprawdę malownicza, przed grupą cyklistów rozciągały się kolorowe pola a w oddali lasy położone na obniżeniach, gdyż na obszarze sulęcińskim zachowały się liczne formy polodowcowe. To ukształtowanie powierzchni sprawia, że Sulęcin znajduje się w obniżeniu, więc wszystkie trasy wylotowe są mniejszymi bądź większymi podjazdami. Kierując się dalej na zachód cykliści mieli okazję zobaczyć Jezioro Lubieńsko, po czym dojechali do wsi o nazwie Lubień w której znajduje się zabytkowy kamienny kościółek, który niestety był zamknięty. Kolejnym punktem na trasie był wieś Grabno w której również stoi malowniczy kamienny kościół. Mijając Rosławice Natalia i Krzysztof wraz ze swoją grupą dojechali do historycznego miasta Ośna Lubuskiego. Historia tego miasta sięga roku 1145 kiedy to była to jeszcze osada targowa. W Ośnie Lubuskim cykliści mieli okazję podziwiać średniowieczne mury miejskie wzniesione w 1477r., w których umieszczono 12 baszt, mury te otaczają miasto na długości 1350m, a są zbudowane z głazów narzutowych, które są nadbudowane czerwonymi cegłami. Grupa zatrzymała się na dłuższy postój przed najstarszą budowlą Ośna Lubuskiego – okazałym kościołem św. Jakuba pochodzącym z 1298 r. Kościół posiada wysoką masywną wieżę ozdobioną blendami, wewnątrz cykliści mogli podziwiać późnorenesansowy polichromowany ołtarz z 1627 r., oraz ambonę z 1619 r. i kamienną chrzcielnicę z 1667 r. Grupa zwiedzała także ratusz miejski z 1544 r., który pierwotnie zbudowany był w stylu gotycki, następnie został przebudowany w latach 1841-43, przez co uzyskał charakter neogotycki. Obecnie w ratuszu znajduje się Muzeum Ziemi Lubuskiej po którym cyklistów oprowadzał przemiły starszy pan. Nasi turyści mieli okazję zapoznać się z bogatą historią miasta, obejrzeć stroje ludowe, zabytkowe narzędzia, broń białą oraz palną, a co ciekawe mapy spisane ręcznie ponad 250 lat temu. Po zwiedzani centrum miasta cykliści udali się wypocząć nad Jezioro Reczynek. W czasie drogi powrotnej cykliści mijali dwie wsie: Drogomin, gdzie znajduje się zabytkowy kamienny kościół wpisany na listę zabytków europejskich, oraz Długoszyn z małym kościołem parafialnym. Mijając Długoszyn rozpoczął się zjazd w stronę Sulęcina. W odległości 2 km od miasta zjeżdżając z ostrej górki można było podziwiać panoramę Sulęcina, a po bokach przepiękny wiejski krajobraz malowniczych pól i łąk. Po zakończeniu trasy cykliści udali się na wojskową grochówke.
b)Maraton Crossowy o długości 36 km w Zespole – Przyrodniczo – Krajobrazowym „Uroczysko Lubniewsko”
Na ten wyścig zdecydował się tylko jeden z członków KTR „Szarka”- Michał Tyc. Po uroczystym otwarciu wszystkich tras na Głównym Rynku w Sulęcinie uczestnicy maratonu crossowego wyruszyli jako pierwsi w kierunku wsi o nazwie Żubrów, gdzie znajdował się start oraz meta maratonu. W wyścigu wzięło udział ok. 100 uczestników. Maraton crossowy jak co roku okazał się ciężką przeprawą. Trasa prowadziła niepozornym niebieskim szlakiem wokół Jeziora Lubniewsko. Zawodnicy musieli pokonać tą 18 kilometrową trasę dwukrotnie, czyli w sumie 36 km, natomiast zawodniczki musiały pokonać tylko jedno okrążenie. Trasa znajduje się na terenie Zespołu Przyrodniczo – Krajobrazowego „Uroczysko Lubniewsko” na obszarze na którym znajdują się liczne formy polodowcowe. Zawodnicy musieli pokonać liczne strome podjazdy oraz niebezpieczne brukowe zjazdy, które kosztowały zawodników wiele wysiłku. Kilku uczestników tego maratonu odniosło kontuzje ale na szczęście nasz zawodnik dojechał szczęśliwie.
c)Autorskie trasy „Szarkowców”.
Natomiast Piotr Osękowski, Ireneusz Osękowski, Tomasz Zbiegień, Andrzej Nawrot i Emilka Rogacz wyznaczyli sobie sami trasy do Łagowa Lubuskiego bądź Lubniewic. Szczególną atrakcją była wieża zamkowa w Łagowie Lubuskim na szczycie której rozpościera się niesamowity widok na pobliskie jeziora i lasy.
3)Niedziela 15 czerwca 2003.
W niedzielę-czyli w ostatnim dniu zlotu odbył się na miejskim stadionie wyścig na dochodzenie. Pierwsze i drugie miejsce uzyskując najlepsze czasy zajęli „Szarkowcy”: Michał Tyc i Ireneusz Osękowski. Podczas uroczystego zamknięcia zlotu,które trwało od 14.00 do 17.00 otrzymali za to nagrody od organizatorów. Ze względu na późną godzinę do Nowego Tomyśla wróciliśmy pociągiem.
4)Podsumowanie…
Sulęcin to niewątpliwie lubuska stolica rowerowa. Przy każdej ulicy znajdują się ścieżki rowerowe, z których korzystają mieszkańcy i turyści. Uroczysko Lubniewsko,niezliczone zabytki oraz wspaniałe pagórkowate tereny okolic Sulęcina stanowią niewątpliwą atrakcję.Z pewnością pojawimy się w Sulęcinie w przyszłym roku, gdyż naprawdę warto 🙂
29 maj -1 czerwiec 2003r |
IV Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy -Żerków 2003
- I) Wstęp
Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy to impreza organizowana od czterech lat przez Oddział PTTK w Szamotułach. Rok rocznie cykliści z Wielkopolski i nie tylko zjeżdżają się do parków krajobrazowych zgodnie z hasłem przewodnim serii zlotów: „Poznajemy Parki Krajobrazowe Wielkopolski”. W tym roku bazą zlotu był Żerków położony w Żerkowsko – Czeszewskim Parku Krajobrazowym. Miejscowość ta wzmiankowana była już w 1257 r. Miasto położone jest wśród wzgórz polodowcowego wału żerkowskiego (z najwyższym wzniesieniem – Łysą Górą, 161 m n.p.m.). Wyżynne ukształtowanie okolicznych terenów spowodowało określanie ich mianem „polskiej szwajcarii”.
- II) 29 maj 2003 – czyli otarcie zlotu
Do tego miasteczka liczącego niespełna 2 tys. mieszkańców dojechaliśmy w czwartek. (część Szarkowców na rowerach, a część pociągiem)
Wieczorem odbyło się uroczyste otwarcie zlotu na którym Wojciech Malinowski oraz Paweł Mordal z Oddziału PTTK w Szamotułach przekazali przybyłym cyklistom ogólne informacje o Żerkowsko – Czeszewskim Parku Krajobrazowym oraz proponowanych trasach.
III) 30 maj 3003 – czyli pierwszy dzień zlotu, upalna pogoda i ciekawa trasa.
Po zjedzeniu śniadanka o godzinie 9.00 wyruszyliśmy na trasę która biegła przez takie miejscowości jak :
Żerków-Raszewy-Brzostków-Lgów-Śmiełów-Pogorzelica-Czeszewo-Winna Góra-Miłosław-Mikuszewo-Dębno-Bieździadów-Żerków. Ale po kolei:
W Brzostkowie mogliśmy wejść do kościoła z XIX którego fundatorem był Antoni Czarnecki.
Następną atrakcją na trasie był wspaniały klasycystyczny pałac z 1797r w Śmiełowie. Na przełomie sierpnia i września 1831r na zaproszenie Hieronima i Antoniny Gorzeńskich nasz sławny wieszcz Adam Mickiewicz przebywał tam przez trzy tygodnie. Przeżył tam romans z siostrą Gorzeńskiej ,który według wielu opinii stał się główną przyczyną napisania Pana Tadeusza. Śmiełów stał się później miejscem kultu Adama Mickiewicza któremu ufundowano muzeum wewnątrz pałacu. O skali tego miejsca świadczy także fakt, że przebywali tutaj tacy wybitni Polacy jak: Henryk Sienkiewicz, Ignacy Jan Paderewski czy Józef Haller. Pałac stoi na skraju parku krajobrazowego, który mieliśmy także okazję poznać wzdłuż i wszerz.
Przy wspomnianym pałacu organizatorzy zlotu przygotowali posiłek turystyczny (kiełbaska grilówka).Pełni sił i ochoty ruszyliśmy dalej….zatrzymując się na chwilę nad rzeką Wartą przez którą promem zostaliśmy przetransportowani na drugą stronę. Kolejnym interesującą miejscowością była Winna Góra w której zwiedziliśmy kościół Św. Michała Archanioła z 1766, w którym znajduję się kaplica grobowa pochowanego tam Henryka Dąbrowskiego -wybitnego generała, twórcy Legionów Polskich we Włoszech. Kolejną miejscowością w której zrobiliśmy postój był Miłosław. Zobaczyliśmy tam najstarszy w Polsce pomnik Juliusza Słowackiego z 1899r. Dalej wśród jezior i stawów pedałowaliśmy w kierunku na Mikuszewo i Czeszewo. W okolicach wsi Dębno mieliśmy ponownie przepłynąć promem na drugą stronę rzeki Warty ale operator promu gdzieś się zapodział wobec czego musieliśmy wykorzystać most kolejowy. To był najbardziej emocjonujący moment tego dnia. Przejazd po moście o długości ok. 150m,położonym niezwykle wysoko nad taflą wody, pokrytym drewnianymi deskami- efektywnie podnosił poziom adrenaliny we krwi. Na koniec zmagań tuż przed Żerkowem wjechaliśmy na najwyższe wzniesienie parku zwane Łysą Górą (161m n.p.m.). Tego dnia zrobiliśmy 80km.Po powrocie z tras pozytywnie zmęczeni wzięliśmy zimny prysznic i po kolacji udaliśmy się przed schronisko aby wziąć udział w konkursach sprawnościowo-krajoznawczych.
- IV) 31 maj 2003 – czyli drugi dzień zlotu, jeszcze bardziej upalna pogoda i równie ciekawa trasa
Podobnie jak dnia wcześniejszego o 9.00 wyruszyliśmy na trasy. Tym razem trasa wiodła następująco:Żerków-Pawłowice-Radlin-Wilkowyja-Jarocin-Witaszyczki-Zakrzew-Gałew-Dobrzyca-Wilcza-Prusy-Witaszyce-Wysogotowek-Tarce-Łuszczanów-Lisew-Bogiel-Żerków.
Pierwszą atrakcją na trasie był młyn wodny w Wilkowyji. W Jarocinie na rynku zrobiliśmy dłuższy postój, po którym objechaliśmy park i zobaczyliśmy kościół św.Marcina z 1610r,pałac Radolińskich oraz ruiny kościoła św. Ducha z 1516r. Mijając kolejne miejscowości dotarliśmy do Dobrzycy, gdzie weszliśmy do drewnianego kościółka p.w. Św. Tekli wzniesionego w 1778 r. Jest to w naszej opinii jeden z najciekawszych tego typu kościółków w Wielkopolsce ze względu na oryginalne drewniane wykończenie wnętrza. Do Żerkowa wróciliśmy po 16.00 po blisko 70 km jazdy. Wieczorem w kawiarni przy basenie stawiliśmy się na uroczystym zakończeniu zlotu. Po posiłku organizatorzy wręczyli nagrody za konkursy które zostały rozegrane dzień wcześniej. KTR „Szarka” wypadł nadzwyczaj dobrze. Zostaliśmy nagrodzeni za najliczniejszą grupę, za drugie i trzecie miejsce w konkursie krajoznaczym(Emilia Rogacz, Natalia Kęsy) ,pierwsze miejsce w konkursie zwijania żyłki wędkarskiej na czas (Tomasz Zbiegień) oraz za trzecie miejsce w żucie lotkami (Krzysztof Andrzejczak). Przy muzyce mogliśmy także porozmawiać z innymi cyklistami i przekonać ich do przyjazdu na nasz II Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny.
- V) 1 czerwiec 2003 – czyli szybki powrót i ekstremalnie „gorący” powrót
Niestety tak jak wszystko i ten zlot musiał się zakończyć, należało więc wrócić do Nowego Tomyśla. Siedmiu Szarkowców wróciło pociągiem a Piotr Osękowski, Krzysztof Andrzejczak, Sebastian Olejnik i Tomasz Zbiegień odcinek 138 km pokonali na rowerach. Choć wstawać się nie chciało (jak zwykle hehe) wyruszyliśmy po 6.00 nad ranem. Poprzez Zaniemyśl dotarliśmy do Kórnika-zrobiliśmy zdjęcie na tle pałacu i ruszyliśmy dalej w kierunku na Rogalin. Tam naturalnie pstryknęliśmy kolejną fotkę na tle klasycystycznego pałacu Raczyńskich i ruszyliśmy dalej. Od Mosiny do Stęszewa jechaliśmy czerwonym szlakiem Wielkopolskiego Parku Narodowego (ciekawy pagórkowaty teren). Dalej już najprostszą z możliwych dróg poprzez Buk i Opalenicę szczęśliwi ale wyczerpani wróciliśmy do Nowego Tomyśla.
- VI) Podsumowanie
Podsumowując Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy należy pochwalić wspaniałą organizację i niezwykle ciekawe trasy zlotu. Gratulujemy organizatorom udanej imprezy i mamy nadzieję, że w przyszłym roku weźmiemy udział w jej piątej edycji, która będzie miała miejsce prawdopodobnie w Lednickim Parku Krajobrazowym.
Już niedługo zamieścimy bogatą kolekcje fotek z tego wyjazdu.
20 maj 2003r |
„Parkowy wycisk”
Tego dnia Szarkowcy przejechali wzdłuż i wszerz Pszczewski Park Krajobrazowy na odcinku od Lewic do wsi Kamionna.
Niebieskim szlakiem dotarliśmy do Lewic. Nasze rowery górskie przez następne 30 km przeszły prawdziwy test wytrzymałości. Niesamowite podjazdy, zjazdy, bukowe lasy, iście górskie strumienie i nieskończona ilość stawów sprawiła, że w pewnym momencie zaczęliśmy się zastanawiać…czy oby my nie jesteśmy w górach?!?. PPK jest błędnie kojarzony tylko z okolicami Pszczewa. Prawdziwą dzikość tego parku można zaobserwować wyłącznie na odcinku od Lewic do Kamionny. W naszym mniemaniu szlak ten nie jest znany szerszemu gronu ludzi,gdyż oznakowanie jego jest fatalne. Sami niejednokrotnie zaopatrzeni w mapę musieliśmy zdać się na radę przypadkowo spotkanych ludzi. Szczególne podziękowanie kierujemy dla leśniczego z Leśniczówki „Papiernia” – jego znajomość parku pozwoliła nam zobaczyć niezwykle ciekawy odcinek od Mnichów do Kamionny. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy bardzo późno. W sumie tego dnia przejechaliśmy 99 km (w tym ok. 60km po polnych drogach). Na pewno w najbliższym czasie zorganizujemy kolejny wyjazd w ten rejon bo naprawdę warto!!!
21 kwiecień 2003r |
„Śmigus Cyklus”
Mimo iż obyczaj nakazuję tego dnia polewać się wodą…stwierdziliśmy, że wodę to my lubimy- ale w jeziorze!
Wspaniała pogoda, słonko na niebie ….i bandy grasujące z wiadrami po mieście dodatkowo zachęcały do jak najszybszego opuszczenia Nowego Tomyśla. Dlatego postanowiliśmy tego dnia pojechać nad malowniczo położone jezioro Lutol w okolicach Trzciela. Niestety…jeśli przez Jastrzębsko Stare udało nam się jeszcze przejechać „na suchacza” to w Łomnicy nie mieliśmy już tyle szczęścia. Tuzin dzieci z fachowymi butelkami, i innymi śmigusowymi urządzeniami napadło na nas. Po przejechaniu 20 km taki wymuszony prysznic nawet dobrze wpływa na samopoczucie. Za Łomnicą przez ok. 9 km musieliśmy zwolnić tępo jazdy z powodu piaszczystej drogi (przerzutka 1:1 sobie nie radziła!). Nad jezioro dotarliśmy po 13.00. Jezioro Lutol a ściślej mówiąc okolice obozu harcerskiego to tereny niezwykle spokojne, nie zrażone cywilizacją i przez to idealne na odpoczynek. Trasę powrotną obraliśmy tą samą zatrzymując się jednak przy drewnianym kościółku w Łomnicy. Podsumowując Śmigus Cyklus to zrobiliśmy tego dnia 60 km.
13 kwiecień 2003r |
XXXI Zlot Turystów – „Powitanie Wiosny -Żarnowiec 2003”
Wyruszyliśmy o godzinie 9.30 z Placu Niepodległości. Nasza ekipa tego dnia była liczna, gdyż liczyła 12 osób. Z dobrym humorem i….. wiatrem wiejącym w twarz (tzw MORDWINDEM) mijaliśmy kolejno takie miejscowości jak Stary Tomyśl, Wąsowo. Kuślin, Buk, Skrzynki, Otusz. Do Żarnowca nad źródełko dotarliśmy po 12.00.
Tam mogliśmy najeść się kultowej już grochówki i odpocząć. Pagórkowaty teren, iście górska rzeka …no i słoneczko na niebie sprawiały, że nie chciało się wracać .Co niektórzy koledzy zrobili nawet małą drzemkę :). Drogę powrotną obraliśmy nieco inną, a mianowicie przez Jeziorki, Dobrą (jakże dziwna nazwa miejscowości!!) Opalenice i Kopanki .Końcowy leśny etap w okolicach Cichej Góry dał się we znaki Szarkowcom ze względu na wszechobecny piach. Do Nowego Tomyśla wróciliśmy przed 18.00.
W sumie tego dnia zrobiliśmy 93 km co zważywszy na początek właściwego sezonu jest niezłym wynikiem.
Należy pochwalić osoby, które pierwszy raz z nami jeździły: Magdę, Gosię, Łukasza i Krzyśka .Spisali się znakomicie na trasie rajdu i dlatego należą się dla nich ogromne słowa uznania-tak trzymajcie !!!
7 marzec 2003r |
„Przedwiośnie na bezdrożach”.
„Przedwiośnie Na Bezdrożach” -ta nazwa idealnie odzwierciedla charakter tej wycieczki.
Wyruszyliśmy z Placu Niepodległości o godzinie 14.15.Kierując się szosą w kierunku na A2 skręciliśmy w drogę na Przyłęk. Po przejechaniu kilkuset metrów skręciliśmy w sosnowy las. Od tego momentu towarzyszyło już nam tylko błoto, śnieg, i pagórki. Po przejechaniu kilku kilometrów skręciliśmy na właściwy niebieski szlak (nazywany przez nas Camell Trofil).Mijając szkółkę leśną dotarliśmy do najcięższego odcinka tego szlaku. Rozryta droga przez samochody ciężarowe pracujące przy budowie autostrady, śnieg, lód i miejscami błotko zmuszały do ekstremalnej jazdy. Wyjechaliśmy z lasu przy Drukarni Beygi,skąd suchą szosą wróciliśmy do Nowego Tomyśla po 16.00.
Podsumowując to wiosny na razie nie widać, ale i tak jeździło się nieźle!!!
27-31 styczeń 2003r |
Szarkowcy przebywali na wycieczce w Szklarskiej Porębie. Polecamy galerię fotek!!!
…………………………………………………………………………………………..
16 listopad 2002r |
Wojewódzki Rajd Turystyczny „Buk 2002”
16 listopada „Szarkowcy” wzięli udział w Wojewódzkim Rajdzie Turystycznym „Buk 2002” organizowanym przez oddział PTTK w Buku oraz Urząd Marszałkowski w Poznaniu.
Rajd był związany z uroczystościami towarzyszącymi obchodom Święta Niepodległości. Start rajdu miał miejsce przy pomniku Powstańców Wielkopolskich w centrum Buku. Po postawieniu symbolicznych zniczy przy pomniku wszyscy udali się już na właściwą trasę rajdu biegnącą po mieście. Zobaczyliśmy wiele ciekawych zabytków (Synagoga, drewniany kościółek p. Św. Krzyża, cmentarz z grobowcem rodziny Niegolewskich itd..)Meta rajdu została zlokalizowana w sali miejscowego kina-tam też został przeprowadzony konkurs wiedzy o Buku. Drugie miejsce w ów konkursie zajęła nasza „Szarkowa” dziewczyna -Emilia Rogacz a III miejsce „Szarkowiec” -Andrzej Nawrot 🙂
Podsumowując rajd należy podkreślić bardzo dobrą organizację, ciekawą trasę oraz ładne zakończenie rajdu.
10-13 październik 2002r |
Kurs Przodowników Turystyki Kolarskiej – Szamotuły 2002
W dniach 10-13 października 2002 dwójka „Szarkowców” w składzie Michał Tyc i Krzysztof Andrzejczak wzięła udział w Kursie Przodowników Turystyki Kolarskiej organizowanym w Szamotułach przez tamtejszy Oddział PTTK.
Były to cztery dni intensywnej nauki na której „Szarkowcy” m.in.:
– poznali strukturę PTTK
– zapoznali się z zasadami udzielania pierwszej pomocy w razie wypadku.
– nauczyli się prowadzić zorganizowane grupy turystów
– nauczyli się opisywać trasy
– dokształcili się z geografii fizycznej Polski
– nauczyli się weryfikować książeczki kolarskie
„Szarkowcy” uzyskali uprawnienia do weryfikacji książeczek kolarskich.
Był to naprawdę ciekawy kurs za który serdecznie dziękujemy oddziałowi PTTK w Szamotułach :).
6 październik 2002r |
XXIII Jesienny Rajd”Porażyn 2002″
Piotr Osękowski, Michał Tyc, Krzysztof Andrzejczak, Tomasz Zbiegień, Bartosz Bursa, Ireneusz Osękowski, Krzysztof Kmita, Andrzej Nawrot, Kasia Nawrot, Emilia Rogacz, Magda Poschwald wzięli udział w XXIII Jesiennym Rajdzie „Porażyn 2002” organizowanym przez Oddział PTTK w Buku.
Zebraliśmy się o 10.00 przed L.O w Nowym Tomyślu i stamtąd czerwonym szlakiem pojechaliśmy do Bukowca. Piach, błoto, zimny wiatr-to wyrazy które nieodzownie będą się nam kojarzyły z tym wyjazdem. Do Porażyna dotarliśmy około 12.00.Meta rajdu ze względu na padający deszcz zlokalizowana została w stołówce niedaleko dworku. Po zjedzeniu „kultowej” grochówki „Szarkowcy” wzięli udział w różnych konkursach. I Tak: Emilia Rogacz próbowała swych sił w jedzeniu jabłka na czas wiszącego na nitce. Piotr Osękowski (III miejsce) oraz Andrzej Nawrot wzięli udział w konkursie polegającym na rozpoznawaniu liści drzew. Natomiast w głównym konkursie rajdu-wiedzy o Andrzeju Niegolewskim udział wzięły nasze „Szarkowe” dziewczyny: Magda Poschwald oraz Justyna Pilarczyk. Oczywiście okazały się bezkonkurencyjne i zajęły wspólnie I miejsce. Obdarowani nagrodami, szczęśliwi że pada deszcz :)wyruszyliśmy w drogę powrotną. Ulewa towarzyszyła nam przez całą drogę powrotną do Nowego Tomyśla 🙂 🙂 :). Podsumowując był to ciekawy rajd w którym można było zauważyć jak twardymi ludźmi są „Szarkowcy”-którzy mimo deszczu nie zrezygnowali z ciekawego wyjazdu.
21 wrzesień 2002r |
II Powiatowy Rajd Turystyczny”Pieczona Pyra”
21 września 2002r 6 „Szarkowców” (Ola Rożek, Dąbrówka Stępniewska, Michał Tyc, Ireneusz Osękowski, Krzysztof Andrzejczak, Piotr Osękowski) wzięło udział w II Powiatowym Rajdzie Turystycznym „Pieczona Pyra” którego meta miała miejsce przy szkole podstawowej w Niepruszewie.
Z Nowego Tomyśla w pełni sił wyjechaliśmy ok. godziny 9.00. Przez takie miejscowości jak Stary Tomyśl, Wąsowo, Kuślin dotarliśmy do Michorzewka. Tam dołączyła do nas Dąbrówka i już w komplecie przez takie miejscowości jak: Rudniki, Niegolewo, Buk, Skrzynki dobrnęliśmy na metę rajdu. Po przywitaniu się z organizatorami (Odział PTTK BUK) pojechaliśmy do kawiarni nad jeziorem Niepruszewskim gdzie wypiliśmy gorącą czekoladę i w turystycznej atmosferze rozmawialiśmy na różne tematy. Po powrocie na metę rajdu zjedliśmy grochówkę i wysłuchaliśmy koncertu zespołu flażoletowego.
Około 14.00 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Silny wiatr wiejący w twarz czyli tzw. „MORDOWIEC” skutecznie utrudniał nam jazdę. Zmęczeni ale zadowoleni dotarliśmy do Michorzewka gdzie zostaliśmy poczęstowani kawałkiem pysznego loda przez Pana Jacka i Dąbrówkę. Szczęśliwi do Nowego Tomyśla wróciliśmy ok. godz. 17.40. Był to kolejny interesujący rajd i mamy nadzieję, że „Pieczona Pyra” wpisze się na stałe w kalendarz wyjazdów organizowanych przez KTR „Szarka”.
Należy podkreślić, że w rajdzie tym wzięła udział nowa „Szarkowczyni” – Ola Rożek. Jesteśmy pełni podziwu dla tej dziewczyny za to, że pokonała niewiarygodny dystans 93km i ,że mimo zimna i wiatru dzielnie trzymała się na rowerze. Na łamach tej strony chcielibyśmy pogratulować jej tego osiągnięcia i życzyć kolejnych turystycznych doznań!!!! -Trzymaj się Olinko 🙂
14 wrzesień 2002r |
„Szarkowcy” wzięli udział w obchodach 50-lecia oddziału PTTK w Buku.
Po mszy świętej która miała miejsce w kościele pod wyzwaniem św. Krzyża udaliśmy się kina gdzie miała miejsce oficjalna część obchodów. Pierwszym etapem tej uroczystości było przybliżenie historii i osiągnięć oddziału przez obecnego prezesa Ryszarda Milera. Nie brakło podziękowań za 50 letnią działalność od władz lokalnych, sponsorów oraz ludzi którzy związani byli w jakimś stopniu z tą instytucją. Podczas ceremonii wręczono także odznaczenia i dyplomy dla ludzi którzy w szczególny sposób przyczyni się dla rozwoju turystyki. Możemy pochwalić się, że Piotr Osękowski i Ania Wyrwał otrzymali odznaki PTTK „ORLI LOT” za organizację przedsięwzięć turystyczno-rekreacyjnych. Jest to niewątpliwie duże wyróżnienie dla tych osób ale także dla KTR „Szarka” i koła PTTK w Nowym Tomyślu. Po części oficjalnej autokarami goście zostali przewiezieni do stanicy kajakowej nad jeziorem Niepruszewskim. Tam w turystycznej atmosferze można było zjeść grochówkę, bigos oraz porozmawiać na różne tematy. Podsumowując był to interesujący wyjazd za który serdecznie dziękujemy oddziałowi PTTK w Buku oraz życzymy im kolejnych 50 lat działalności (co najmniej!!!).
30 sierpień – 1 wrzesień 2002r |
„I Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny”
W dniach 30 sierpień – 1 wrzesień „Szarkowcy” byli organizatorami „I Rajdu Szlakiem Chmielu I Wikliny” .W Piątek do Schroniska Młodzieżowego w Starym Tomyślu (3km od Nowego Tomyśla) zjechało się blisko 80 cyklistów z takich klubów jak:
KTR „Semper” z Berlina
KTK „Lubuszanie 73” z Zielonej Góry
KTK „Turkot” z Nowej Soli
KoTR „Kiekrz” z Kiekrza
KTR „Sigma” z Poznania
PTTK „Misie” z Poznania
PTTK „Piasty” z Poznania
KTR „Tramp” z Sulęcina
STK „Turysta” z Krosna Odrzańskiego
KTR „Bicykl 77” z Ostrowa Wielkopolskiego
PTTK Kościan
Piątek 30 sierpień 2002
Po żmudnym etapie zakwaterowania uczestników rajdu o godzinie 20.00 w Auli Zespołu Szkół Rolniczych w Starym Tomyślu doszło do uroczystego otwarcia rajdu w którym oprócz przybyłych cyklistów z całej Polski i Niemiec stawili się także przedstawiciele starostwa nowotomyskiego oraz Burmistrz Gminy i Miasta Nowy Tomyśl Pan Henryk Helwing. Po przywitaniu uczestników przez „Szarkowców” głos został przekazany Burmistrzowi. W swoim przemówieniu podkreślił on rolę upraw chmielu i wikliny na naszym terenie jako element lokalnej tradycji. Burmistrz docenił pracę „Szarkowców” i podziękował nam za zorganizowanie rajdu. Kolejnym etapem uroczystości była prelekcja na rzutniku multimedialnym 22 minutowego filmu o Nowym Tomyślu. Film o Nowym Tomyślu który odpowiadał na zasadnicze pytania związane z ziemią nowotomyską bardzo spodobał się zgromadzonym na sali. Ostatnim etapem ceremonii otwarcia była prezentacja sobotnich tras w której wykorzystaliśmy także rzutnik multimedialny. Był to ostatni element ceremonii otwarcia po którym cykliści udali się na zewnątrz budynku na ognisko. W turystycznej atmosferze przy brzękach gitary cykliści śpiewali do godziny 1.00.
Sobota 31 sierpień 2002
Tego dnia cykliści w zależności od wybranej trasy mieli do pokonania dystans:45,75 i 95 km.
Z uwagi na piaszczystą drogę oraz mnogość atrakcji trasa 95 km została skrócona i biegła tak samo jak trasa średnia. Natomiast trasa krótka od Wąsowa biegła przez Różę bezpośrednio do Starego Tomyśla.
Grupa która miała do pokonania najdłuższy dystans wyruszyła o godzinie 9.00.Kolejne grupy wyruszały po upływie 1 godziny. Pierwszą atrakcją na trasie było zwiedzanie Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa w Nowym Tomyślu. Cykliści oprócz informacji ustnych które przekazał dyrektor muzeum mogli zobaczyć również jak wyplata się koszyki „NA ŻYWO”. Z Muzeum cykliści udali się pod Kosza Giganta stojącego na placu Niepodległości. Kosz zrobił duże wrażenie na uczestnikach rajdu i przez długą chwilę był obiektem do fotografowania. Spod kosza udaliśmy się pod nową muszle koncertową wyplecioną z wikliny a dalej ulicą Poznańską do Paproci. Tam cykliści mogli obserwować jak zrywa się, przetwarza oraz suszy chmiel. Każdy z uczestników mógł zabrać sobie trochę chmielu na pamiątkę oraz napić się tzw. podpiwki. Tutaj należą się ogromne podziękowania dla Państwa Nawrotów z Paproci którzy przygotowali wszystkie te atrakcję!!!! Dalej poprzez Cichą Górę, Porażyn Dworzec dotarliśmy do jedynego w Polsce Obserwatorium Nietoperzy „Batmanówka” w Kopankach. Lokalizacja obserwatorium jest dość niesamowita gdyż znajduję się ono na strychu szkoły podstawowej. Kolonia licząca 350 nietoperzy bardzo spodobała się cyklistą. Dalej po przejechaniu 3 km byliśmy już w Porażynie w którym cykliści mogli zobaczyć dwór należący niegdyś do generała Kazimierza Sosnowskiego. Stąd żółtym szlakiem o długości 6 km dotarliśmy do Wąsowa gdzie czekał już na nas Pan Alfons Rogal – właściciel skansenu pszczelarsko-rolniczego. Mogliśmy tam zobaczyć zabytkowe narzędzia wykorzystywane niegdyś w rolnictwie i pszczelarstwie. Tutaj zrobiliśmy dłuższą przerwę ze względu na upał i zmęczenie. Kolejną atrakcją na trasie rajdu był położony także w Wąsowie pałac z 2 poł XVIIIw. oraz neogotycki zamek Hardtów. Duże wrażenie zrobił na uczestnikach rajdu zadbany park otaczający wspomniane zabytki. Z Wąsowa poprzez Chraplewo dotarliśmy do Bród gdzie zobaczyliśmy: drewniany kościół św.Andrzeja, plebanie z 1904r oraz ceglaną kapliczkę Św.Wawrzynca. Dalej jadąc przez Posadowo dotarliśmy do Konina. Nad jeziorem zmęczeni cykliści najedli się do syta grochówki -był to czas na odpoczynek i wspólne rozmowy. Około godziny 18.00 wyruszyliśmy w kierunku na Lwówek Wlkp. Poprzez Chmielinko, Lipkę Wielką, Wytomyśl wróciliśmy do Starego Tomyśla.
Po przyjeździe z tras na płycie przed Schroniskiem Młodzieżowym rozegrane zostały następujące konkursy: Wbijanie gwoździ, Rzucanie krążkami do celu, Rzucanie piłeczkami do celu, Slalom rowerowy,
Rrzut lotkami. Wieczorem przy muzyce przedstawiciele wszystkich klubów wzięli udział w konkursie teoretycznym „Z Niejednej Beczki”. Największą wiedzą oraz szczęściem w losowaniu pytań popisał się KTR „Sigma” z Poznania. Drugie miejsce zajął KTK „Turkot” z Nowej Soli a trzecie PTTK Kościan.Za pierwsze miejsce KTR „Szarka” przyznał namiot rowerowy, za drugie śpiwór a za trzecie kurtkę kolarską. Konkurs okazał się bardzo zabawny i wszyscy byli pod wrażeniem poziomem pytań (od absurdalnych po ekstremalne).Zadowoleni wszyscy poszli około 2 w nocy spać.
Niedziela 1 wrzesień 2002
Niestety każdy rajd zaczyna się i niestety kończy. Tak i też musiało stać się z „I Rajdem Szlakiem Chmielu I Wikliny”. O godzinie 9:30 w auli Zespołu Szkół Rolniczych doszło do ceremonii zamknięcia rajdu. „Szarkowcy” podziękowali cyklistom z całej Polski i zaprosili ich na „II Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny”. Na ceremonii zamknięcia zostały także wręczone nagrody za wyniki w konkursach przeprowadzonych w sobotę.Tego dnia otrzymaliśmy także kilka zaproszeń na inne rajdy.
Podsumowując „I Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny” uważamy, że jako „Szarkowcy” zrobiliśmy coś niesamowitego. My-ludzie w wieku 18-19 lat zorganizowaliśmy największy w historii Nowego Tomyśla rajd który sprowadził na ziemię nowotomyską ludzi z całej Polski i zagranicy, który pokazał, że można za „śmieszne” pieniądze efektywnie zareklamować powiat!!!
25 sierpień 2002r |
IV Turystyczny Rajd”Cyklistów” Na Pożegnanie Lata
Tego dnia 10 „Szarkowców” wzięło udział w IV Turystycznym Rajdzie „Cyklistów” Na Pożegnanie Lata organizowanym przez Ośrodek Oświaty I Sportu W Nowym Tomyślu. W imprezie udział wzięło 74 cyklistów z Nowego Tomyśla i okolic.
Start rajdu znajdował się na stadionie Polonii. Trasa rajdu wiodła przez takie miejscowości jak: Nowy Tomyśl – Cicha Góra – Boruja Nowa – Chrośnca – Jastrzębsko Stare – Nowy Tomyśl. W każdej z wymienionych miejscowości odbywały się konkursy (strzelanie z KBKsu, chodzenie na szczudłach, brzuszki na czas, rzucanie lotkami, rzucanie woreczkami z grochem do celu itp..).Meta rajdu znajdowała się przy strzelnicy LOKu w Nowotomyskim Parku Kultury I Wypoczynku.” Szarkowcy” nie zdobyli żadnych nagród ponieważ w przeciwieństwie do innych ludzi zależało nam przede wszystkim na miłym spędzeniu czasu na rowerze a nie na rywalizacji. Podczas rajdu „Szarkowcy” poznali dwóch cyklistów z Szczawna Zdrój. Otrzymaliśmy od nich zaproszenie do odwiedzenia tego miasta – senatorium. Podsumowując był to dość ciekawy rajd 🙂
19 – 21 sierpień 2002r |
Wyprawa „Sierakowska Pomidorówka 2002”
(Wyprawa nosi taką dziwną nazwę ponieważ w rejonie Sierakowa uprawia się dużo pomidorów. Wszędzie gdzie mieliśmy okazję jeździć towarzyszyły nam pomidorowe pola 🙂
W tych dniach „Szarkowcy” jeździli po Sierakowskim Parku Krajobrazowym.
Do Sierakowa dotarliśmy jadąc przez takie miejscowości jak: Lwówek Wlkp. ,Chudopczyce, Lutom. Rozbiliśmy namioty nad jeziorem Jaroszewskim około 19.00, ale spać poszliśmy dopiero około 2.00. We wtorek pojechaliśmy m.in. do niesamowitego rezerwatu „Buki nad Jeziorem Lutomskim”. Rezerwat ten utworzony w 1955r znajduję się pośrodku zachodniego brzegu jeziora Lutomskiego – zajmuję 55,04 ha. Rezerwat obejmuję stromą krawędź wysoczyzny morenowej, opadającej do rynny jeziornej, która ponacinana jest licznymi jarami. Zbocza rynny (BARDZO STROME) i jary porośnięte są lasem o pasie o długości 3,5km, szerokości 60-600m.Drzewostan stanowią buczyny, graby, dęby. W rezerwacie poruszaliśmy się szlakiem czerwonym. Jeśli ktoś chciałby się wybrać do tego rezerwatu to musi pamiętać o tym, że szlak ten jest bardzo trudny. Co 20m jazdy należy zejść z roweru i przenieść go nad powalonymi drzewami, kłodami, dziurami. Znajdują się tam także odcinki pełne błota i kamieni. Trasa jest bardzo wymagająca ale widoki które tam mogliśmy podziwiać były niesamowite. O skali trudności tego szlaku świadczy choćby fakt, że przejechanie 6 km zajęło nam 55minut.Byliśmy potwornie zmęczeni od noszenia rowerów :). Dalej pojechaliśmy do wsi Przemyśl, a stamtąd do Grobi (ścieżka dydaktyczna, wyremontowany dworek).Do Sierakowa wróciliśmy około 18.00.Tego dnia zrobiliśmy 52km.
Byliśmy tak zmęczeni, że spać poszliśmy o 1.00.
W środę do Nowego Tomyśla wróciliśmy inną trasą jadąc przez takie miejscowości jak: Chrzypsko Wielkie, Pniewy, Lwówek.
Zachęcamy wszystkich do odwiedzenia Sierakowskiego Parku Krajobrazowego.Jest on kojarzony wyłącznie z jeziorem Jaroszewskim gdzie odbywają się w soboty koncerty znanych zespołów muzycznych – a szkoda!!!! Warto udać się tam na szlaki rowerowe lub piesze gdyż można zobaczyć tam naprawdę wiele ciekawych miejsc o których się nie mówi.
27 lipiec – 4 sierpień 2002r |
Wyprawa „Wygnanie 2002”
Trzech „Szarkowców” przez 10 dni jeździło po drogach Republiki Czeskiej. Przez 10 dni wyprawy pokonali dystans przekraczający 1000 km. To był naprawdę morderczy wyjazd gdyż cykliści poruszali się na skraju Karkonoszy i gór Izerskich. Szczegóły tej niesamowitej wyprawy już wkrótce!!!
26 lipiec – 3 sierpień 2002r |
Wyprawa „Po Wale Pomorskim 2002”
Pięciu „Szarkowców” jeździło po szlakach rowerowych okolic Tuczna i Wałcza.
Przez 10 dni „Szarkowcy” objechali Drawieński Park Narodowy (sławne jeziora różańcowe),okolice Wałcza,Trzcianki,Człopy. Widzieliśmy fortyfikacje Wału Pomorskiego, wzniesienie po którym butelka toczy się nie w dół a pod górę (niesamowite!!!!) itd.. Północna Wielkopolska oraz Drawieński Park Narodowy to tereny które idealnie nadają się do uprawiania turystyki rowerowej. Pagórkowate tereny, czyste jeziora oraz dobrze oznakowane ścieżki rowerowe sprawiły, że ten wyjazd był naprawdę niesamowity.
21 lipiec 2002r |
„Szarkowcy” w ramach treningu przed wyjazdem w góry i do Drawieńskiego Parku Narodowego pojechali na 140km przejażdżkę.
Z Nowego Tomyśla wyjechaliśmy około godziny 12.00.Poprzez takie miejscowości jak: Wąsowo, Brody, Pniewy, Chrzypsko Wielkie(Dni Wędzonej Sielawy) dotarliśmy do Sierakowa a dalej do Międzychodu. Z tego ciekawego miasteczka poprzez Łowyń, Lewice i Miedzichowo o godzinie 21.00 wróciliśmy do NT. Pogoda tego dnia była idealna (ciepło, południowy wiatr).
Pierwsze dwa tygodnie lipca 2002r |
Przez ostatnie dwa tygodnie „Szarkowcy” szykowali się do „I Rajdu Szlakiem Chmielu i Wikliny” który KTR „Szarka” organizuje w terminie 30 sierpień – 1 wrzesień.
Szczegółów nie podamy ale możemy powiedzieć, że udało nam się znaleźć kilku sponsorów.
2-5 lipiec 2002r |
„Szarkowcy” jeździli po Pszczewskim Parku Krajobrazowym.
1 lipiec 2002r |
„Szarkowcy” przywitali w Nowym Tomyślu 75 cyklistów którzy zatrzymali się na pół godziny w Nowym Tomyślu.
Byli to uczestnicy XIX Polsko-Niemieckiego Rajdu Rowerowego „Dobrego Sąsiedztwa” w którym udział wzięły kluby turystyki rowerowej z Niemiec i Polski. Od 29 czerwca do 20 lipca jeżdżąc po Polsce chcą dotrzeć do Warszawy (startowali z Berlina).
„Szarkowcy” opowiedzieli historię Nowego Tomyśla, zapoznali się z cyklistami z Niemiec i Polski, wymienili się adresami.
Przez 10km KTR „Szarka” prowadził grupę w kierunku na Poznań -to było coś niesamowitego 🙂
„Szarkowcy” otrzymali także kilka zaproszeń na rajdy (Bornholm,Szczecin) i zapewnienia o przyjeździe na „I Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny”.
25 – 28 czerwiec 2002r |
Wyprawa „Po Ziemi Śremskiej 2002”
Przez cztery dni „Szarkowcy” jeździli po szlakach rowerowych okolic Śremu i Dolska.
Bazą wypadową było Ostrowieczno położone 3km na południowy wschód od Dolska. Cykliści zwiedzili takie miejscowości jak: Kościan, Dolsk, Gostyń, Książ Wlkp., Śrem, Czempiń oraz Park Krajobrazowy im. Dezyderego Chłapowskiego. W malowniczo położonym między dwoma jeziorami Dolsku (najmniejsze miasto w Wielkopolsce) duże wrażenie zrobiło na nas unikalne zagospodarowanie przestrzenne miasta. Szczególnie podobało nam się w Gostyniu gdzie podziwialiśmy olbrzymi kościół i klasztor Filipinów z XVII w. W Książu Wlkp. natomiast mieliśmy okazje zobaczyć mogiły w których spoczywają kosynierzy walczący w czasie Wiosny Ludów w 1848r.W drodze powrotnej do Nowego Tomyśla zrobiliśmy także postój w Śremie w którym podziwialiśmy wysoką wieże z XVI w .
Okolice Śremu, Dolska znakomicie nadają się do uprawiania turystyki rowerowej. Dobrze oznakowane trasy rowerowe biegnące po pagórkowatych terenach wśród jezior są rajem dla rowerzystów i na pewno wrócimy tu w przyszłości.
W wyprawie „Po Ziemi Śremskiej 2002” wzięli udział: Piotr Osękowski, Krzysztof Andrzejczak, Tomasz Zbiegień, Tomasz Gumny oraz Michał Tyc.
13 – 16 czerwiec 2002r |
„Wielkopolski Zlot Turystów Kolarzy – Dominice 2002”
„Szarkowcy” wzięli udział w „Wielkopolskim Zlocie Turystów Kolarzy” który odbył się w Dominicach w Przemęckim Parku Krajobrazowym. Przez dwa dni jeżdżąc po PPK zapoznaliśmy się z charakterem oraz historią miejscowości leżących na tzw. „szlaku cysterskim”. Zobaczyliśmy m.in.: klasztor w Przemęcie, zabytkowe organy oraz pałac we Włoszakowicach, rynek w Lesznie, pałac w Rydzynie, ścieżkę dydaktyczno-przyrodniczą wzdłuż jeziora Osłonińskiego, Rezerwat torfowiskowy, Galerie rzeźb w Górsku , Parowozownie w Wolsztynie….i wiele innych ciekawych miejsc. Poznaliśmy także innych „Maniaków” rowerowych z całej polski którzy zadeklarowali się, że przyjadą do Nowego Tomyśla na „I Rajd Szlakiem Chmielu i Wikliny”.
9 czerwiec 2002r |
9 czerwca Klub Turystyki Rowerowej „Szarka” z Nowego Tomyśla zorganizował rajd dla mieszkańców Nowego Tomyśla z okazji „Światowego Dnia Bez Samochodu”.
Spotkaliśmy się o 9.00 na placu Niepodległości i po zapoznaniu uczestników z regulaminem rajdu ruszyliśmy w trasę. Objechaliśmy główne ulice Nowego Tomyśla poczym wyruszyliśmy na właściwy czerwony szlak.
Polną drogą poprzez Cichą Górę dojechaliśmy do Kopanek. Tam w Obserwatorium Nietoperzy „Batmanówka” uczestnicy rajdu mogli wysłuchać prelekcji na temat nietoperzy a następnie zobaczyć „na żywo” te ciekawe ssaki. Następnie żółtym szlakiem pojechaliśmy do Porażyna w którym pokazaliśmy uczestnikom rajdu dwór należący niegdyś do generała Kazimierza Sosnkowskiego oraz zabytkową kapliczkę. Kolejnym przystankiem na trasie było Wąsowo. Tutaj mogliśmy zobaczyć skansen pszczelarsko – rolniczy należący do Pana Alfonsa Rogala. Wysłuchaliśmy tam także ciekawej lekcji historii na temat urządzeń rolniczych oraz pszczelarstwa. Dalej podjechaliśmy pod wąsowski zamek spod którego udaliśmy się już bezpośrednio do Przyłęku w którym na uczestników rajdu czekało już ognisko oraz ciekawe konkursy zorganizowane przez KTR „Szarka”.Warto dodać ,że trasę liczącą 45 km przejechała zarówno 5 letnia Ania Sokołowska jak i Pan Walenty Żybura w wieku 78 lat. Oboje otrzymali za ten wyczyn gorące brawa podziwu oraz upominki od KTR „Szarka”.
25-26 maj 2002r |
W tych dniach „Szarkowcy” jeździli po Pszczewskim Parku Krajobrazowym.
Do Pszczewa dojechaliśmy mijając kolejno takie miejscowości jak:Jastrzębsko Stare-Łomnica-Trzciel-Jabłonka Tartak-Silna. Dzień był pochmurny, ale na szczęście nie padało. Trasa dojazdowa była niezwykle urozmaicona (liczne lasy, piaszczyste drogi, podjazdy).W Pszczewie byliśmy po 18 tej. Rozbiliśmy namioty nad jeziorem Szarcz i czekaliśmy na przybycie Klubu Turystyki Kolarskiej „Luboszanie 73” z Zielonej Góry. Z klubem tym wcześniej umówiliśmy się na wspólny wieczór przy ognisku. Wspaniały zachód słońca stał się obiektem do fotografowania dla cyklistów z obu klubów. Do późnych godzin nocnych dyskutowaliśmy :).. na temat turystyki rowerowej. „Lubuszanie” wstępnie zadeklarowali się, że przyjadą na „I Rajd Szlakiem Chmielu I Wikliny” który KTR „Szarka” zorganizuję w ostatnim tygodniu sierpnia.
W niedziele obudziliśmy się po 9 i po zjedzeniu śniadania złożyliśmy namioty. Pożegnawszy naszych nowych znajomych z Zielonej Góry wyruszyliśmy w drogę powrotną. Od rana cały czas padał deszcz który towarzyszył nam gdy przejeżdżaliśmy przez takie miejscowości jak: Silna, Piotry, Miedzichowo(tutaj zmoczeni do przed ostatniej suchej nitki zrobiliśmy postój).W lesie koło Miedzichowa rozpadało się na dobre-w tym momencie to niebyła już zwykła wycieczka-to była walka o dotarcie do domu. Piach lekko zwilżony koła naszych rowerów mieliły jak kombajn. To było coś niesamowitego!!!. Choć na naszych ciałach nie było już żadnego suchego ubrania (z butów moglibyśmy wylać wodę 🙂 ) humor nam dopisywał. Do Nowego Tomyśla dotarliśmy pełni wrażeń i to, że byliśmy zmoczeni a rowery brudne od błota i piasku nam nie przeszkadzało. Były to najtrudniejsze a zarazem najwspanialsze dwa dni w ostatnim czasie. W wyprawie do Pszczewskiego Parku Krajobrazowego udział wzieli: Krzysztof Andrzejczak „Łoli”, Tomasz Gumny „Gumol”, Piotr Osękowski „Prezes”, Michał Tyc „Tyc”, Tomasz Zbiegień „Zbychu” oraz Sławek „Grzyb”
13 maj 2002r |
„Szarkowcy” pojechali do Lwówka Wielkopolskiego i Bolewic.
W Lwówku Wlkp. odwiedziliśmy Grzegorza Marszałkiewicza, Przemka Winiarza, Martę Borowiak oraz Joannę Lobę-naszych dobrych znajomych. W Bolewicach „wpadliśmy” natomiast do Mariolki Łodygi u której zrobiliśmy kilka śmiesznych fotek. Najedzeni [zjedliśmy dwie czekolady i paczkę cukierków 🙂 ] wróciliśmy do Nowego Tomyśla niebieskim szlakiem biegnącym wśród wspaniałych sosnowych lasów.
26 kwiecień-2 maj 2002r |
Wyprawa „Karkonosze & Góry Izerskie Challange”
W tych dniach „Szarkowcy” jeździli po Karkonoszach i górach Izerskich.
Do Szklarskiej Poręby-naszego miasta wypadowego dojechaliśmy pociągiem.
Przez pięć kolejnych dni objechaliśmy na rowerach znaczną cześć polskich i czeskich Karkonoszy oraz gór Izerskich.
Byliśmy między innymi w Karpaczu, Jeleniej Górze, Świeradowie Zdroju, Jakuszycach, Harrachovie, na zaśnierzonym Stogu Izerskim-[jesteśmy prawdopodobnie pierwszymi mieszkańcami Nowego Tomyśla którym udało sie wjechać na ten najwyższy szczyt gór Izerskich (1105 m.n.p.m)], przy Wodospadzie Szklarka, Wodospadzie Kamieńczyk itd….
Do Nowego Tomyśla wróciliśmy już na rowerach.
Trase powrotną liczącą ok. 254km podzieliliśmy na dwa dni śpiąc po drodze w Żaganiu (Dom Tutysty).
Niesamowite wrażenie zrobiły na nas historyczne śląskie miasteczka (Mirsk,Lubomierz,Lwówek Śląski,Bolesławiec,Szprotawa).
Podsumowując był to wspaniały wyjazd z wieloma zabawnymi (rowery w wagonie-a dokładniej w ubikacji) i trudnymi momentami (wjazd na Stóg Izerski).
Przez siedem dni doświadczyliśmy na własnej skórze deszczu,śniegu,gradu,mrozu i upału- były momenty, że w wyższych partiach gór musieliśmy nosić na plecach rowery gdyż leżało tam pół metra śniegu po którym jechać się nie dało.
Szczegółowe sprawozdanie z wyprawy:
Dzień I -czyli PKP wagony i „Chatka Robaczka”
Wyruszyliśmy ze stacji PKP w Nowym Tomyślu 0 9.00.Pociąg do Poznania nie miał wagonu bagażowego dlatego rowery musieliśmy postawić w przejściu. W stolicy Wielkopolski mieliśmy godzinę wolnego czasu przed odjazdem pociągu do Wrocławia więc postanowiliśmy pojeździć po mieście. Odwiedziliśmy miedzy innymi plac z dwoma krzyżami w centrum miasta-symbol walki Polaków z ustrojem komunistycznym. Z Poznania wyruszyliśmy do Wrocławia- na szczęście w pociągu znajdował się wagon bagażowy J. Wrocław-a właściwie dworzec PKP zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Niestety pani która wydała nam bilety w Nowym Tomyślu zapomniała, że pociąg z Wrocławia do Jeleniej Góry jest pośpieszny. Sebastian zorientował się o pomyłce i po uiszczeniu dodatkowej opłaty wsiedliśmy do pociągu. I tym razem pociąg pozbawiony był wagonu bagażowego- i co gorsze to nie był „żółtek”. Miejsca w przedziale było tylko dla dwóch rowerów-więc co zrobić z trzecim? -DO UBIKACJI!!!. Wpakowanie go do WC w pozycji pionowej było dość trudne, ale skuteczne!!! Jeśli ktoś chciał skorzystać z tej ubikacji to mówiliśmy wtedy: Przepraszamy bardzo ale ubikacja jest zajęta ponieważ „rower” spełnia właśnie potrzebę… Najśmieszniejsze było to, że ludzie myśleli że ów „rower” to ksywa naszego kolegi. Do Jeleniej Góry dotarliśmy z pół godzinnym opóźnieniem. Dzięki Bogu pociąg z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby został także opóźniony i udało nam się szczęśliwie przeładować rowery. I znowu o wagonie bagażowym mogliśmy sobie tylko pomarzyć-rowery stały w przedziale a my na stojąco czekaliśmy na dotarcie do Szklarskiej Poręby. W końcu dotarliśmy….zrobiliśmy fotkę na dworcu i pojechaliśmy na poszukiwanie „Chatki Robaczka” w której mieliśmy spędzić następne pięć dni. Chatkę odnaleźliśmy szybko i zostaliśmy serdecznie przywitani przez Andrzeja Kohyta („Robaczek”). Gdy w końcu wchodząc do wnętrza chatki powiedziałem: „Proszę pana…”-zostałem delikatnie za to skarcony !!!! Na pana Andrzeja nie wolno mówić „Pan” tylko „Robaczek”- na początku nie mogliśmy się do tego przyzwyczaić (wydawało nam się to co najmniej dziwne), ale w końcu odpuściliśmy. Dlaczego osoba ta kazała nazywać się „Robaczkiem” dowiedzieliśmy się później…”Robaczek” jest wspaniałym starszym człowiekiem-gdy był młodszy brał udział w biegach długodystansowych na 100km (z sukcesami!!!)a teraz remontuje i prowadzi swoją Chatkę. Każdy gość który przyjeżdża do niego na „dzień dobry” otrzymuję kawałek placka oraz gorącą herbatę. Z uwagi, że byliśmy zmęczeni podróżą zaplanowaliśmy tylko trasę na następny dzień i poszliśmy około 23.00 spać.
Dzień II-Czyli jak to się zgubiliśmy i z zaplanowanych 30km zrobiliśmy 85km.
Wieczorem dnia poprzedniego „Robaczek” zaproponował nam trasę na pierwszy dzień pobytu-biegła ona lasami dokoła Szklarskiej Poręby a jej celem miał być tzw. Zakręt Śmierci zlokalizowany przy drodze do Świeradowa Zdroju. Niestety w lesie zabłądziliśmy i po przejechaniu kilku kilometrów ku naszemu zdziwieniu ujrzeliśmy znak JELENIA GÓRA. Był to dla nas prawdziwy szok. Po opanowaniu śmiechu doszliśmy do wniosku, że wracać się do Szklarskiej Poręby nie ma sensu. Postanowiliśmy pojechać do Karpacza. Przeszło 4,5 km zjazdu sprawiło, że zaczęliśmy wątpić czy zdołamy podjechać taką różnicę wzniesień w drodze powrotnej-ale w końcu zdecydowaliśmy-JEDZIEMY!!! Po drodze (cały czas zjeżdżaliśmy) mogliśmy podziwiać zamek Chojnik oraz malowniczo położoną zaporę w Sosnówce. Poprzez m.in. Miłków dotarliśmy do Karpacza-przez który przejeżdżaliśmy blisko pół godziny (cały czas pod górkę).W Karpaczu Górnym zjechaliśmy do sztucznej zapory przy której zrobiliśmy kilka fotek. Dalej jechaliśmy już w kierunku Sosnówki (cały czas padał grad, śnieg lub deszcz). Odcinek z Karpacza Górnego do Sosnówki był niesamowity-jechaliśmy kilka kilometrów z górki z prędkością 50km/h pozostawiając za sobą ostre zakręty i skarpy. Po kilkudziesięciu kilometrach dotarliśmy do Wodospadu Szklarka. Orzeźwiający chłód wytworzony przez ten wodospad dodał nam sił które pozwoliły nam wrócić do Szklarskiej Poręby. W naszej „Chatce Robaczka” zrobiliśmy sobie na kolację jajecznice. Po zjedzeniu kolacji poznaliśmy naszych nowych współlokatorów (Jacek,Aneta i Patrycja) i poszliśmy spać.
Dzień III-Czyli śnieg, znikające szlaki i góry Izerskie.
Tego dnia naszym celem były góry Izerskie z najwyższą górą tego pasma – Stogiem Izerskim (1105 m n.p.m.) na czele. Z „Chatki Robaczka” wyruszyliśmy o 11.00 i leśnymi górskimi dróżkami dotarliśmy do Jakuszyc -miejsca gdzie rok rocznie odbywa się sławny BIEG PIASTÓW. Następnie wśród niezliczonej liczby potoków i podjazdów dotarliśmy na Polanę Izerską z której czerwonym szlakiem pojechaliśmy pod Stóg Izerski. Trasy w górach Izerskich są mało widoczne więc kolejny raz zabłądziliśmy – wyobraźcie sobie taką sytuację: jedziecie oznakowanym szlakiem…i naglę ścieżka się kończy!!! W oddali widzieliśmy schronisko na Stogu Izerskim-ale nie mieliśmy drogi którą moglibyśmy wjechać na tą górę-zresztą śnieg nie pozwalał na jazdę rowerem. Rowery na bary….i tak prawie kilometr. Najśmieszniejsze było to, że droga którą zgubiliśmy biegła 30m pod nami. Zmęczeni ale pełni satysfakcji dotarliśmy na szczyt najwyższej góry gór Izerskich. W schronisku zjedliśmy obiad (ziemniaki+kiełbaska+sałatka) i już najlepszą możliwą drogą która biegła w dół zjechaliśmy do Torfowiska a dalej do Chatki Górzystów. Przed Jakuszycami odwiedziliśmy także schronisko Orle. Do Szklarskiej Poręby z Jakuszyc wróciliśmy już szosą-odcinek ten był pierwszorzędny z uwagi na to, że cały czas zjeżdżaliśmy podziwiając przy tym wspaniałe widoki po obu stronach szosy. W „Chatce Robaczka” Sebastian zrobił wspaniałą kolację (ryż+pieczarki+kiełbasa).Gdy nasze żołądki były już syte wraz z współlokatorami graliśmy w karty i …
Dzień IV-Czyli słońce, deszcz i Czechy.
Dzień rozpoczęliśmy jak zwykle od solidnego śniadania i słuchania radia. Postanowiliśmy, że tego dnia pojedziemy do czeskiego Harrachova -miasteczka w którym znajduje się jedna z niewielu „mamucich” skoczni narciarskich. Dojazd do Jakuszyc okazał się dość trudny (cały czas pod górkę i wiejący w twarz porywisty wiatr). Po przekroczeniu granicy już szybkim tempem kierowaliśmy się do stolicy czeskich sportów zimowych. Olbrzymie wrażenie zrobiła na nas skocznia mamucia o punkcie konstrukcyjnym k-180.Spoglądając na nią podziwialiśmy skoczków narciarskich za ich odwagę . Po zwiedzeniu miasta udaliśmy się na obiad do lokalnej pizzeri. Nie mogliśmy się zdecydować którą pizze wybrać więc rzuciliśmy monetą….i zamówiliśmy pizze picante- była ona tak potwornie ostra, że przez cały dzień już nic nie chciało się nam jeść. Wróciliśmy do Szklarskiej Poręby przemoknięci do suchej nitki (najgorzej było na granicy-w nieba lało jak z cebra a my musieliśmy czekać w kolejce!!!).Na kolację Sebastian „zmajstrował” jak zwykle smaczną kolację po której podobnie jak dzień wcześniej graliśmy w kości, karty i …
Dzień V- Czyli Wodospad Kamieńczyk i Szklarska Poręba Średnia.
Tego dnia świadomi, że następnego dnia czeka nas 140 km odcinek do Żagania postanowiliśmy przystopować.
Naszym celem stał się Wodospad Kamieńczyk. Dojazd do niego był bardzo przyjemny i co najważniejsze mało męczący. Po drodze kupiliśmy sobie kilka pamiątek (m.in. kubek, widokówki). Dotarliśmy do celu po niecałych dwóch godzinach jazdy. Wodospad Kamieńczyk był wspaniały-topniejące w górach śniegi sprawiały że ilość wody która swobodnie opadała w dół była zdumiewająca. Przy wodospadzie zjedliśmy obiad (naleśniki i fasolkę po bretońsku) i po około dwóch godzinach wróciliśmy do Szklarskiej Poręby. Przez następne trzy godziny siedzieliśmy na Skwerze Radiowej Trójki w centrum miasta i obmyślaliśmy dokładną trasę na dzień następny. Do „Chatki Robaczka” wróciliśmy około 16.00 i po zjedzeniu kolacji jak zwykle graliśmy w kości…
Dzień VI-Czyli pierwszy dzień powrotu.
Tego dnia czekał nas odcinek długości 140km dlatego obudziliśmy się wcześnie bo o 7.00. Po śniadaniu pożegnaliśmy się z współlokatorami, podziękowaliśmy „Robaczkowi” za wspaniałą gościnność i udaliśmy się w drogę powrotną. Wyjeżdżając z Szklarskiej Poręby w rowerze Piotra zaczęły ścierać się wianki w wale korbowym – na szczęście spokojna jazda i odrobina szczęścia sprawiały, że usterka ta nie zmusiła nas do zaprzestania jazdy [później nawet wszystko tak się pościerało :), że nic nie było słychać].Od zakrętu śmierci poprzez Świeradów Zdrój aż do Mirska cały czas jechaliśmy z górki (prawie 30km bez pedałowania!!!).Koło Lubomierza rozpoczęły się dość strome podjazdy i do tego 30 stopniowy upał sprawiał, że jechało się bardzo ciężko. Pierwszą większą miejscowością na trasie był malowniczy Lwówek Śląski(wspaniały rynek i pierwszy w Polsce XII wieczny browar).Dalej szosą wzdłuż rzeki Bóbr dotarliśmy do Bolesławca-niewątpliwie najładniejszego miasteczka na Śląsku które mieliśmy okazję podziwiać(główny w Polsce obszar produkcji ceramiki).Dalej interesującą szosą dotarliśmy do Szprotawy (ciekawe mury obronne i hucznie obchodzone święto 1 maja).Ostatni odcinek tego dnia od Szprotawy do Żagania był dla nas niezwykle uciążliwy-upał i słońce sprawiały, że jedynym naszym marzeniem w tym momencie był zimny prysznic. Dotarliśmy do Żagania około 19.00 i po krótkich poszukiwaniach dotarliśmy do Domu Turysty zlokalizowanego w byłym klasztorze Paulinów. Wzięliśmy prysznic po czym rześcy i pełni satysfakcji udaliśmy się zwiedzać miasto (oprowadzał nas Adrian-nasz kolega).Podobnie jak w innych miejscowościach tego dnia tak i w Żaganiu hucznie obchodzono święto 1 maja. Około 22.00 wróciliśmy do Domu Turysty poczym zjedliśmy kolację. Spać poszliśmy około północy…
Dzień VII-Czyli ostatni dzień wyprawy i jeszcze większy upał!!!
Z Żagania wyjechaliśmy około 9.00.Naszym pierwszym miastem na trasie tego dnia był Kożuchów. Następnie w parzącym słońcu dotarliśmy do Nowej Soli-przejechawszy to zatłoczone miasto kierowaliśmy się już na dobrze znany nam Wolsztyn (po drodze zjedliśmy obiad w jednej z przydrożnych restauracji). Do Wolsztyna dojechaliśmy około 16.00-mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu, więc postanowiliśmy odpocząć w parku gdzie odbywał się właśnie koncert z okazji Dni Wolsztyna. Do Nowego Tomyśla wyruszyliśmy pełni sił choć lekko „spaleni” na rękach i twarzy. Gdy przejeżdżaliśmy przez Kuźnicę Zbąską żałowaliśmy, że wracamy do szkoły i innych naszych problemów. Przejeżdżając przez Nowy Tomyśl co chwilę zatrzymywał nas jakiś znajomy któremu opowiadaliśmy gdzie udało nam się dojechać na tak niepozornym pojeździe jakim jest rower 🙂 Wszyscy śmiali się z naszych spalonych nosów.
21 kwiecień 2002r |
Szarkowcy wzieli udział w Jubileuszowym Zlocie Turystów-„Powitanie Wiosny-Żarnowiec 2002”.
Wyjazd ten zorganizowało koło PTTK przy L.O w Nowym Tomyślu którego „Szarkowcy” są także członkami.
Do Żarnowca dojechaliśmy około godziny 12.30 zwiedzając po drodzę takie miejscowosci jak: Niegolewo (dwór zasłużonej rodziny Niegolewskich), Buk, Skrzynki. Żarnowiec jest uroczym miejscem otoczonym z trzech stron wzniesieniami u podstaw których płynie malownicza rzeczka. Oprócz pana Jacka Stępniewskiego-opiekuna koła PTTK w rajdzie tym udział wziął także fascynat wędrówek górskich-pan Rysiu-którego na łamach tej strony serdecznie pozdrawiamy!!!
Cała trasa wyniosła równe 100km.
17 kwiecień 2002r |
„Szarkowcy” pojechali do Lwówka Wlkp. (czerwonym szlakiem przez Węgielnie, Komorowice, Zębowo, Linie).
Szczególną uwagę wśród „Szarkowców” wzbudził cmentarz z początku XIX w. w Węgielni. Wspaniała ciepła,wiosenna pogoda sprawiła, że wyjazd ten był nadzwyczaj udany. Cała trasa wyniosła 57km.
30 marzec 2002r |
Wiosenna pogoda sprawiła, że „Szarkowcy” postanowili pojechać do Przemęckiego Parku Krajobrazowego.
Wspaniałe wzniesienia, liczne jeziora oraz unikalne zabytki (np.kościół w Przemęcie) sprawiły, że wyjazd ten był nadzwyczaj udany. Warto dodać, że tak wymagającą trasę znakomicie przejechały dwie członkinie „Szarki” z Wolsztyna: Karolina i Beata. Byliśmy wielce zdumieni ich kondycją i zaangażowaniem!!!. Rejon PPK jest znakomitym miejscem do uprawiania turystyki rowerowej i napewno wrócimy tam w niedługim czasie. Cała trasa wyniosła 115km.
28 marzec 2002r |
„Szarkowcy” zatwierdzili trasę wycieczki rowerowej w Karkonosze w dniach 26.04-2.05 2002r.
23-24 marzec 2002r |
„Szarkowcy” uczestniczyli w „Rowerowym Powitaniu Wiosny” organizowanym przez AKTR „Cyklista” oraz AKG 'Halny” z Poznania.
Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych (deszcz,wiatr) impreza się udała . Na trasie cykliści z Poznania mieli okazję zapoznać się z historią naszego regionu dzięki opowiadaniom pana Jacka Stępniewskiego-osoby która znakomicie potrafi mówić o przeszłości naszego powiatu. Pierwszego dnia rajdu dużym zainteresowaniem cieszył się kosz „gigant” wiklinowy w Nowym Tomyślu, park i baszta w Zbąszyniu oraz kościółek drewniany w Łomnicy. Drugiego dnia mieliśmy okazję odwiedzić skansen pszczelarski pana Alfonsa Rogala oraz pałac w Wąsowie . W Michorzewku natomiast dzięki uprzejmości pana Jacka mogliśmy napić się ciepłej herbaty i wymienić poglądy na termat turystyki rowerowej.
Następnie część grupy udała się do Opalenicy gdzie mogliśmy podziwiać kościół oraz wieże wzniesioną specjalnie na 600 lecie miasta.
„Szarkowcy” pożegnawszy poznańskich cyklistów na dworcu PKP w Opalenicy postanowili wrócić do Nowego Tomyśla okrężną drogą przez Grodzisk Wielkopolski.
Podsumowując był to wspaniały rajd na którym poznaliśmy równie wspaniałych ludzi-których serdecznie na łamach tej strony pozdrawiamy!!!
16 marzec 2002r |
Szarkowcy poprawiali stare,oraz malowali nowe oznaczenia szlaków rowerowych na terenie powiatu.
Z uwagi na błoto po odwilży, przejechanie 50km w lesie było nie lada wyzwaniem!!!!!!
9 marzec 2002r |
Tego dnia „Szarkowcy” pojechali do Wolsztyna.
Naszym głównym celem było odwiedzenie Karoliny Biberstein-członkini „Szarki”.
Jest to naprawdę miła dziewczyna-i z przyjemnoscią się z nią rozmawiało na różne (nie tylklo turystyczne) tematy.
Objechaliśmy także jezioro Berzyńskie.
2 marzec 2002r |
Wycieczka nad jezioro Lutol Mokry w rejonie Prądówki (6km od Trzciela).
3 luty 2002r |
Kolejna wycieczka. Tym razem pojechaliśmy do Zbąszynia i Zbąszynka.
Zwiedziliśmy centrum Zbąszynia-z ciekawym kościołem i odnowionym rynkiem.
W Zbąszynku natomiast podobał nam się spokój i czystość.
2 luty 2002r |
„Szarkowcy ” pojechali na wycieczkę do Grubska.
Oglądaliśmy charakterystyczne olęderskie zabudowania.
Wstąpiliśmy także do Bartka-członka „Szarki”.
Cała wycieczka była krótka (30km) ale za to bardzo ciekawa.
23 stycznia 2002r |
Huuuuuura!!!
Po blisko dwu miesięcznej przerwie Szarkowcy wsiedli na rower i wyruszyli w trasę.
Z uwagi na początek sezonu wycieczka ta wyniosła 40 km a jej celem był Lwówek Wielkopolski.
Odwiedziliśmy także Posadowo z wspaniałym pałacem-przy którym zrobiliśmy kilka fotek (już niedługo zamieścimy je na naszej stronie).
Zamierzaliśmy odwiedzić także rezerwat nad jeziorem Zgierzynieckim ale wysoki poziom wody i błoto po odwilży uniemożliwiło nam dotarcie do celu.
Była to naprawdę wspaniała wycieczka dzięki której poznaliśmy nowe fascynujace miejsca w naszym powiecie.
18 stycznia 2002r |
„Szarkowcy” postanowili, że należy w Nowym Tomyslu zorganizować rajd.
Ze wzgledu na historię naszego regionu rajd będzie nosił nazwę: ” I Rajd Szlakiem Chmielu i Wikliny-Nowy Tomyśl 2002″ .
Prawdopodobnie impreza ta odbędzie się na przełomie sierpnia i września 2002r.
Do klubu wstąpił Michał Tyc.
Pierwsze dni stycznia 2002r |
Udało nam się nawiązać kontakt z klubami turystyki rowerowej z całej Polski.
Niektóre kluby zobowiązały się,że jeśli będą organizowac rajdy-to zaproszą nas.
Klubowicze którzy cenią sobie dalsze wyjazdy wstępnie ustalili termin wycieczki do Karpacza.
Odbędzie się ona w dniach 1-6 maja 2002r.Trasy narazie nie ustalono ale pojawiły się już propozycje.